Narzekania i krytyka pod adresem PZPN nie milkną, na pierwszym miejscu listy stadionowych przebojów od wielu lat utrzymuje się ten sam szlagier mówiący, co ze związkiem robić. Ale w PZPN cisza i spokój.
Przeciwnicy stracili już wiarę w zburzenie związkowej twierdzy znajdującej się zresztą teraz na ulicy Bitwy Warszawskiej, tyle że 1920 roku. Wtedy wygraliśmy. Ministerstwo Sportu i Turystyki nie zamierza wytaczać dział, bo jego dwaj niedawni szefowie strzelali ślepymi nabojami, a obecny dobrze wie, że nawet ostra amunicja nic by nie dała. Każdy atak na związek skończyłby się tak jak poprzednie: szantażem, że FIFA nas zawiesi. Półtora roku przed Euro 2012 nikt nie chce wojny, w której przegrają wszyscy.
Zresztą dziś minister Adam Giersz nie miałby podstaw do wprowadzania kuratora, ponieważ w PZPN teoretycznie wszystko gra. A to, że Grzegorz Lato nie jest prezesem marzeń urzędników z ministerstwa i kibiców, nie ma żadnego znaczenia.
Wrocławska prokuratura po cichu, ale podobno skutecznie, pracuje nad wyplenieniem futbolowych aferzystów, więc można powiedzieć, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Za to, że reprezentacja gra słabo, a szkolenie jest kiepskie, na razie nie tylko nie wsadza się do więzienia, ale i nie traci pracy.
Piątkowy zjazd poświęcony będzie sprawom bieżącym, drobnym zmianom statutowym i głosowaniu nad absolutorium dla członków zarządu.