Mina Pawła Janasa po porażce Polonii Warszawa z Wisłą Kraków 0:1 mówiła wszystko. Janas przyznał, że sam poprosił o wzmocnienie sztabu. Zaznaczył, że chodzi tylko o pomoc. Ale prezes Józef Wojciechowski może myśleć raczej o kimś, kto przejmie stery.
Piłkarzy Janasa, którzy po meczu pobiegli podziękować kibicom za doping, pożegnały gwizdy, wyzwiska i kanonada śnieżnych kul. Polonia jesienią miała wygrywać mecz za meczem, wyszła na remis – pięć razy była lepsza od przeciwnika, pięć razy gorsza, pięć razy remisowała. Dla Wojciechowskiego może to oznaczać konieczność następnych zmian, choć na wymianie Jose Mari Bakero na Janasa wyszedł źle.
Obok trenera Polonii na konferencji siedział Robert Maaskant, którego Wisła na półmetku wylądowała na drugim miejscu. Zanim odpowiedział na pytania, odebrał telefon od swojego ojca, potem po cichu zdziwił się, że przed Janasem leżało dziesięć mikrofonów, a przed nim tylko jeden. Jego drużyna na tak wysokie miejsce nie zasłużyła, ale w tym sezonie w lidze jest taki ścisk i tłok, że zaczęło się liczyć głównie to, jak kto rozpycha się łokciami.
[srodtytul]Mistrza straty moralne[/srodtytul]
Wisła nie gra nawet w połowie tak atrakcyjnie, jak w ubiegłym sezonie mistrz Lech. Tyle że teraz mistrz jest nagi. Zakończył rundę bezbrakowym remisem z Koroną Kielce, nie potrafił wygrać aż w dziesięciu meczach.