W ligowym tłoku liczą się łokcie

Na półmetku więcej jest rozczarowań niż powodów do zadowolenia

Publikacja: 29.11.2010 02:12

Polonia – Wisła

Polonia – Wisła

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Mina Pawła Janasa po porażce Polonii Warszawa z Wisłą Kraków 0:1 mówiła wszystko. Janas przyznał, że sam poprosił o wzmocnienie sztabu. Zaznaczył, że chodzi tylko o pomoc. Ale prezes Józef Wojciechowski może myśleć raczej o kimś, kto przejmie stery.

Piłkarzy Janasa, którzy po meczu pobiegli podziękować kibicom za doping, pożegnały gwizdy, wyzwiska i kanonada śnieżnych kul. Polonia jesienią miała wygrywać mecz za meczem, wyszła na remis – pięć razy była lepsza od przeciwnika, pięć razy gorsza, pięć razy remisowała. Dla Wojciechowskiego może to oznaczać konieczność następnych zmian, choć na wymianie Jose Mari Bakero na Janasa wyszedł źle.

Obok trenera Polonii na konferencji siedział Robert Maaskant, którego Wisła na półmetku wylądowała na drugim miejscu. Zanim odpowiedział na pytania, odebrał telefon od swojego ojca, potem po cichu zdziwił się, że przed Janasem leżało dziesięć mikrofonów, a przed nim tylko jeden. Jego drużyna na tak wysokie miejsce nie zasłużyła, ale w tym sezonie w lidze jest taki ścisk i tłok, że zaczęło się liczyć głównie to, jak kto rozpycha się łokciami.

[srodtytul]Mistrza straty moralne[/srodtytul]

Wisła nie gra nawet w połowie tak atrakcyjnie, jak w ubiegłym sezonie mistrz Lech. Tyle że teraz mistrz jest nagi. Zakończył rundę bezbrakowym remisem z Koroną Kielce, nie potrafił wygrać aż w dziesięciu meczach.

O konieczności wzmocnień krzyczą nawet piłkarze. Trener Jose Mari Bakero mówi, że jako katolik modli się o zdrowie swoich zawodników, bo ma ich tak niewielu. W Kielcach Lechowi zabrakło szczęścia, bo sędzia powinien przyznać mu rzut karny w ostatnich minutach. Obrońca tytułu kończy rundę na jedenastym miejscu.

Jagiellonia po wczorajszym bezbramkowym remisie z Ruchem - i zmarnowanej przez Tomasza Frankowskiego sytuacji w ostatniej minucie meczu - prowadzi z przewagą trzech punktów nad wiceliderami Wisłą i Legią. Trzy punkty to niewiele, ale zespól z Białegostoku pokazał tej jesieni, że pierwsze miejsce (prowadzi nieprzerwanie od 5. kolejki) go nie peszy. To raczej rywalom pętała nogi możliwość wyprzedzenia Jagiellonii i zmarnowali wszystkie szanse. Wisła i Legia, liczące na to, że wiosną przewaga drużyny z Białegostoku topnieć będzie jak śnieg, mogą się mocno zdziwić.

Najstarszy trener w lidze Orest Lenczyk unika jak ognia podsumowań rundy w wykonaniu jego Śląska Wrocław, bo nie chce wyciągać wniosków zanim zostanie rozegrany ostatni mecz w tym roku. Meczu w Gdyni bał się, bo tam, na słynnej już sztucznej nawierzchni, Arka jest groźna jak nigdzie indziej. Lenczyk mówił, że takie boisko nie przeszkadza świetnym piłkarzom, ale wtedy gdy wpływ na wynik ma też walka i agresja, a nie tylko umiejętności – gra się na niej ciężko.

[srodtytul]Obrona przed spadkiem[/srodtytul]

Śląsk w Gdyni nie przegrał, podobnie jak w siedmiu wcześniejszych spotkaniach. Dwa gole dla gospodarzy strzelił Tadas Labukas, dwa dla gości – Przemysław Kaźmierczak. Obaj po jednej bramce zdobyli z rzutu karnego. Klub z Wrocławia wywalczył w rundzie jesiennej tyle samo punktów co Polonia Warszawa.

Tak jak tydzień temu Widzew niezasłużenie przegrał z Lechią aż 1:3, tak tym razem niezasłużenie wygrał z Górnikiem Zabrze aż 4:0. W meczu dwóch utytułowanych drużyn, które w poprzednim sezonie awansowały do ekstraklasy, nie było widać aż takiej przepaści. Choć dla Górnika wysokie porażki to nic nowego. Z Lechią przegrał 1:5, ze Śląskiem 0:4.

Trener Adam Nawałka mówi o braku stabilności, piłkarze po cichu przypominają o zaległościach w wypłatach.

Po zwycięstwie Widzew wykaraskał się ze strefy spadkowej, jednak o spokojnej zimie może zapomnieć. Przed spadkiem bronić się musi tak wiele klubów, jak chyba nigdy. Czwarte i przedostatnie miejsce dzieli osiem punktów. Nawet ostatnia Cracovia, którą wszyscy skazali już na pożarcie, w tej kolejce pokazała, jak wyglądają piłkarskie cuda. Przegrywała z Bełchatowem 0:2 do 86. minuty. Wygrała, pokazując ducha walki, którego muszą zacząć się obawiać rywale z dolnej część tabeli.

Bezpieczna nie jest nawet Lechia Gdańsk, której grą tej jesieni zachwycano się chyba najbardziej. Aż można było przeoczyć, że Lechia przegrała cztery z ostatnich sześciu meczów.

Za tydzień pierwsza kolejka rundy rewanżowej - i ostatnia tegoroczna.

[ramka][srodtytul]Strzelcy[/srodtytul]

8 goli – Tomasz Frankowski (Jagiellonia), Andrzej Niedzielan (Korona)

7– Marcin Robak (Widzew), Artjoms Rudnevs (Lech), Darvydas Sernas (Widzew)

6 – Paweł Brożek (Wisła), Kamil Grosicki (Jagiellonia), Artur Sobiech (Polonia W.)

5 – Mateusz Bartczak (Zagłębie), Przemysław Kaźmierczak (Śląsk), Tadas Labukas (Arka), Abdou Traore (Lechia)[/ramka]

Mina Pawła Janasa po porażce Polonii Warszawa z Wisłą Kraków 0:1 mówiła wszystko. Janas przyznał, że sam poprosił o wzmocnienie sztabu. Zaznaczył, że chodzi tylko o pomoc. Ale prezes Józef Wojciechowski może myśleć raczej o kimś, kto przejmie stery.

Piłkarzy Janasa, którzy po meczu pobiegli podziękować kibicom za doping, pożegnały gwizdy, wyzwiska i kanonada śnieżnych kul. Polonia jesienią miała wygrywać mecz za meczem, wyszła na remis – pięć razy była lepsza od przeciwnika, pięć razy gorsza, pięć razy remisowała. Dla Wojciechowskiego może to oznaczać konieczność następnych zmian, choć na wymianie Jose Mari Bakero na Janasa wyszedł źle.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?