Barca-Real, wielki wieczór europejskiej piłki

Dziś o 21 mecz nad meczami: Barcelona kontra Real i Jose Mourinho. Transmisja w Canal+ Sport

Publikacja: 29.11.2010 02:20

Barca-Real, wielki wieczór europejskiej piłki

Foto: AFP

Od czasu gdy na Luisa Figo, wracającego na Camp Nou w barwach wroga, leciały z trybun monety, zapalniczki i świński ryj, na nikogo nie czekano w Barcelonie z taką niechęcią. Grają mistrz i lider, których dzieli w tabeli ledwie punkt. W składach mają 13 mistrzów świata, Leo Messi licytuje się z Cristiano Ronaldo, kto strzeli w tym sezonie więcej goli, ale w centrum zamieszania i tak będzie Jose Mourinho.

Dla wyznawców: geniusz taktyki i motywacji. Dla wrogów: diabeł wcielony. Pewny siebie do granic wytrzymałości. W kabotyństwie zbliżający się już do króla Maradony. Za każdym razem, gdy przyjeżdża na Camp Nou, kibice chcą tego złego ducha z futbolu wypędzić.

To nie będzie jego pierwszy seans nienawiści w Barcelonie. W Lidze Mistrzów zrobił się już z tego serial: Mourinho opluty i wyzwany na lotnisku, gdy przyleciał do Katalonii z Chelsea; Mourinho otoczony na ulicy, gdy jako trener Interu przyjechał ostatniej wiosny na półfinałowy rewanż. A po awansie zlany wodą na środku boiska, bo któremuś z zarządców stadionu puściły nerwy i świętującego wroga potraktował zraszaczami.

Dziś zapewne nie będzie ani lania wody, ani fruwających świńskich łbów, ale wrócą pogardliwe transparenty i okrzyki “Tłumacz, tłumacz”. Choć wszyscy wiedzą, że Mourinho nie był zwykłym tłumaczem Bobby’ego Robsona w Barcelonie, bo przygotowywał mu analizy gry przeciwników. A potem nie był zwykłym asystentem Louisa van Gaala: tak się wyrywał do samodzielnej pracy, że van Gaal pozwalał mu czasem poprowadzić drużynę i wówczas Mourinho był szefem swojego dzisiejszego rywala Pepa Guardioli (“Ech, być muchą na ścianie, kiedy w pokojach Camp Nou Mourinho, Guardiola i van Gaal dyskutowali o taktyce” – napisał swego czasu dziennikarz “Timesa”).

Może byłby szefem Guardioli i teraz, ale latem 2008 Joan Laporta podjął jedną z niewielu genialnych decyzji i zamiast oczywistego kandydata Mourinho wybrał na nowego trenera prowadzącego drużynę rezerw Guardiolę. Tak się zaczęła budowa nowego mitu Barcelony: drużyny polegającej głównie na wychowankach, niekarmiącej się niechęcią, będącej ponad historyczne podziały. Ta nowa Barca uprawia politykę miłości i nawet Real traktuje po przyjacielsku, choć nie zapomina dać mu lekcji (za kadencji Guardioli wygrała z nim wszystkie cztery ligowe mecze). Ale przestaje być tak anielsko, gdy się pojawia Mourinho.

Jemu niczego nie zapomniano. Być może dlatego, że to jeden z niewielu rywali, których obecna Barcelona naprawdę się boi. I będzie się też dzisiaj bała prowadzonego przez niego Realu. Jego kontrataków, aury drużyny jeszcze niepokonanej w tym sezonie, taktycznych zasadzek Mourinho. Ale przede wszystkim jego umiejętności rozhuśtywania emocji, bo emocje Barcę gubią. Kiedy jej piłkarze zajmują się sędziowaniem, nie graniem, mają problemy. Tak było choćby we wspomnianym półfinale z Interem.

Real sprowadził Mourinho latem przede wszystkim dla meczów z Barceloną. A Mourinho przygotowywał się do nich od lądowania w Hiszpanii. Na konferencjach zajmował się największym rywalem równie chętnie jak swoim zespołem.

Wytykał słabszym klubom, że się w meczach z Barceloną nie starają, oszczędzając siły na przeciwników w walce o utrzymanie. Zaczepił Andresa Iniestę, który po golu w finale MŚ jest na stadionach Hiszpanii nietykalny, witany z największymi honorami wszędzie gdzie gra. Mourinho nie bał się powiedzieć, że Iniesta na Złotą Piłkę nie zasłużył.

I dopiero w ostatnich dniach ogłosił pokój i ciszę. Żadnych ataków. By zmęczyć rywala tak, jak don Jose lubi najbardziej – niepewnością.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?