[b]Rz: Pamięta pan pierwszy trening po kontuzji?[/b]
[b]Marcin Wasilewski:[/b] To było coś pięknego. Trening jest jak święto. Gdy schodzę z boiska zlany potem, nie mogę się doczekać następnego.
[b]Gdy się ogląda raz jeszcze, jak Axel Witsel łamie panu nogę, trudno uwierzyć, że pan gra ...[/b]
Każdy ma swoją miarę cierpienia, tego, jak je znosi i ile ma siły, by walczyć. Są kontuzje, po których nie da się wrócić do normalnego życia, jednak jeśli jest szansa, każdy sportowiec zrobi wszystko, by ją wykorzystać.
„Co mnie nie zabije, to wzmocni” – pisał pan do znajomych. Jest pan mocniejszy?