Po Leo Beenhakkerze niewiele zostało, niektórzy piłkarze sami się wyeliminowali, z innych Smuda zrezygnował. Musi szukać lepszych, młodszych, perspektywicznych.
– W każdy weekend oglądam na stadionach dwa – trzy mecze, moi współpracownicy też. Znamy każdego piłkarza ligowego w Polsce – mówi „Rz” selekcjoner po powrocie z Turcji. – Problem polega na tym, że w ekstraklasie gra coraz mniej Polaków, więc wybór jest coraz mniejszy. Ja już mniej więcej wiem, kto znajdzie się w kadrze na mistrzostwa Europy. Już dziś mógłbym podać kilkanaście nazwisk, chociaż nie wymienię na razie żadnego. Ale polska piłka nie kończy się na Euro u nas. Dwa lata później są mistrzostwa świata. A jeśli cudzoziemców w ekstraklasie będzie przybywało w takim tempie jak teraz, to zbudowanie mocnej reprezentacji Polski może być trudne.
Smuda daje szansę uczestnictwa w zgrupowaniach zawodnikom, o których, patrząc na nich w lidze, nigdy byśmy nie pomyśleli, że mogą zagrać w reprezentacji. – To normalne – mówi trener. – Każdy patrzy na piłkę inaczej. Chcę przyjrzeć się niektórym zawodnikom w innym otoczeniu, poznać ich, zobaczyć, jak zachowują się w meczu, na treningach i po zejściu z boiska. To ma znaczenie przy budowie zespołu, który ma się ze sobą rozumieć. Dlatego takie wyjazdy jak ten ostatni do Turcji czy styczniowy do Tajlandii są dla mnie bardzo ważne i jestem z nich zadowolony. W Turcji poznałem lepiej dwóch, trzech, a może czterech nowych graczy, których będziemy obserwować.
[srodtytul]Brożek zrobił swoje[/srodtytul]
Wiadomo, że Smudzie podobali się najbardziej Szymon Pawłowski i Dawid Plizga z Zagłębia Lubin oraz Cezary Wilk z Wisły. Spośród piłkarzy wyróżniających się w lidze zawiódł Ariel Borysiuk, a jeszcze bardziej obrońca Piotr Celeban ze Śląska. Adrian Mierzejewski już dziś mógłby z powodzeniem grać w klubie średniej klasy na Zachodzie. Dwie bramki Pawła Brożka strzelone Bośni i Hercegowinie na trenerze nie wywarły większego wrażenia: