Do sądu po pensje

O piłkarskiej lidze, z której Barcelona i Real wyssały wszystkie soki

Publikacja: 30.12.2010 00:45

Real – Barcelona: derby Europy, derby dłużników, których zawsze ktoś ratuje. Inne hiszpańskie kluby

Real – Barcelona: derby Europy, derby dłużników, których zawsze ktoś ratuje. Inne hiszpańskie kluby nie mają tyle szczęścia

Foto: AP

Nazywają ją ligą gwiazd, sama się chwali, że w żadnej innej nie gra tylu mistrzów świata. Teraz poznamy te gwiazdy od innej strony: związkowca Davida Villę, związkowca Ikera Casillasa i innych, wstawiających się za kolegami, którzy od miesięcy nie dostali wypłat.

Rekordzista Betis Sewilla jest winien piłkarzom blisko 10 mln euro, pieniędzy na utrzymanie drużyny nie mają Xerez, Recreativo Huelva, a Holender Royston Drenthe, wypożyczony z Realu do Herculesa Alicante, odmówił powrotu do klubu po Bożym Narodzeniu, jeśli nie dostanie pensji za listopad i grudzień. Nie dostała ich cała drużyna.

Przez hiszpański futbol, od Walencji po Majorkę, przetacza się fala postępowań upadłościowych.

[srodtytul]Wniosek prewencyjny[/srodtytul]

Oficjalnie piłkarzom nie chodzi o pieniądze, tylko o wyznaczenie pierwszej ligowej kolejki nowego roku na 2 stycznia. Zgodnie z niedawnym układem zbiorowym między związkiem zawodowym a Liga Nacional de Futbol Profesional (LFP) w ten dzień można organizować treningi, ale mecze już nie.

Syndykat piłkarzy złożył więc do Audiencii Nacional, czyli trybunału orzekającego m.in. w sprawach administracyjnych i społecznych, wniosek o przeniesienie meczów zaplanowanych na 2 stycznia (pięć spotkań pierwszej ligi i dziewięć drugiej) na następny dzień. Audiencia Nacional wczoraj wysłuchała obu stron, werdykt wyda dzisiaj o 13.

[srodtytul]Zasłona dymna [/srodtytul]

Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ligowy terminarz układał w Hiszpanii sędzia. Związek zawodowy piłkarzy istnieje od 30 lat i dotychczas jakoś dawał się obłaskawiać. Były wprawdzie w historii ligi cztery strajki, ale ostatni w roku 1984. I nic nie dał. Sześć lat później rząd musiał ratować hiszpański futbol przed bankructwem pieniędzmi z budżetu.

Powstał wtedy plan naprawy, ale pozostał na papierze, jak każdy kolejny. I to właśnie najbardziej rozjuszyło piłkarzy: półtora roku temu wynegocjowali z LFP, organizacją klubów pierwszej i drugiej ligi, układ zbiorowy. A liga nie tylko lekceważy jego postanowienia dotyczące pensji, ale nawet banalny zapis dotyczący 2 stycznia uznała za niebyły, gdy telewizje zaczęły naciskać, by 17. kolejkę zacząć właśnie tego dnia.

Liga broni się, że spór o 2 stycznia to zasłona dymna, szantaż z finansowym podtekstem. Piłkarze się tego nie wypierają, ich następnym krokiem ma być poprawka do porozumienia: podniesienie obowiązkowej rezerwy na pensje z 6 do 10 mln w pierwszej lidze i z 3 do 6 w drugiej. A kluby, które nie płacą piłkarzom, mają mieć zakaz robienia transferów.

Szefem związku zawodowego jest Luis Rubiales, były obrońca, który wprawdzie w piłkę grał prymitywnie, ale nigdy nie odpuszczał, a jako były piłkarz Levante, niedawnego bankruta, w bojach o pieniądze jest zaprawiony. Ale w zarządzie związku są również gwiazdy, jak wspomniani Villa z Barcelony i Casillas z Realu, kiedyś we władzach był Raul.

Rozwikłać ten spór będzie trudno, bo hiszpański futbol od lat brzydzi się uczciwą księgowością. Ostatni boom był nadmuchany pieniędzmi deweloperów, jak wszystko w tym kraju, i skończył się trzęsieniem ziemi.

Kluby w czasach dobrobytu obrosły pijawkami, cwaniakami i prezesami, którzy lubią wypinać pierś do zaszczytów, ale nie lubią płacić. Ale największym problemem ligi są jej największe skarby: Barcelona i Real, dwaj milionerzy rządzący biedną ulicą.

[srodtytul]Za mało szejków[/srodtytul]

Te dwa kluby zagarniają razem miliardy euro z umów telewizyjnych, reszcie zostawiając ochłapy. One drenują rynek z pieniędzy sponsorów i z piłkarzy, tak że inne drużyny stały się dla nich w ostatnich sezonach mięsem armatnim. A do tego dają maluczkim zły przykład, bo z całej ligi są najbardziej zadłużone i przyzwyczajone do tego, że zawsze ktoś w ostatniej chwili pospieszy na ratunek.

Biedniejsi też chcą tak żyć, tylko ich nie ma kto ratować. W wielu klubach sytuacja jest tak zła, że zostało tylko szukanie szejka. Ale szejków, w Katarze, znalazły na razie tylko Malaga i Barcelona. Na całą pierwszą i drugą ligę potrzeba jeszcze 40.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.wilkowicz@rp.pl]p.wilkowicz@rp.pl[/mail][/i]

Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay