Ostatnio tak wiele mówiło się o Torresie, gdy strzelił zwycięską bramkę dla reprezentacji Hiszpanii w finale mistrzostw Europy 2008 z Niemcami. Już wtedy Chelsea kusiła go milionami funtów, ale „El Nino” (po hiszpańsku dzieciak) pozostawał na nowe zabawki obojętny. Powtarzał, że minie sporo czasu, zanim opuści Liverpool, zyskując jeszcze większe uznanie w oczach kibiców.
W swoim postanowieniu wytrzymał nieco ponad dwa lata, od poniedziałku jest na Anfield wrogiem numer jeden, zdrajcą, którego słowa nie są nic warte. Podobnie jak koszulki z jego nazwiskiem, które w geście protestu przeciw coraz mniejszemu przywiązaniu piłkarzy do barw klubowych trzeba jak najszybciej ostentacyjnie spalić. Zresztą i tak nadają się teraz tylko do muzeum.
Futbol nie znosi próżni, numer „9” przejął Andy Carroll, sprowadzony tego samego dnia za grube pieniądze (35 mln funtów) z Newcastle. Kredyt zaufania zacznie spłacać dopiero za kilka tygodni, bo leczy kontuzję uda. W niedzielne popołudnie na Stamford Bridge zagra natomiast inny kandydat na nowego idola czerwonej części Liverpoolu – Luis Suarez, który już w pierwszym spotkaniu (ze Stoke 2:0) zdobył gola. Torres obiecał, że jeśli w debiucie strzeli bramkę byłemu zespołowi, nie będzie okazywał radości. Nie prosił Carlo Ancelottiego o zwolnienie z meczu, ma nadzieję, że kibice kiedyś zrozumieją jego wybór.
Polityki mistrzów Anglii zrozumieć nie potrafi Arsene Wenger. – Wspierają pomysł finansowego fair play, ale rano informują o stratach wynoszących 70 mln funtów, a po południu wydają tyle samo na nowych zawodników. Gdzie tu logika? – pyta menedżer Arsenalu. Chelsea robi wszystko, by ratować sezon. Do prowadzącego w tabeli Manchesteru United (zmierzy się w sobotę na wyjeździe z Wolverhampton) traci dziesięć punktów, do Arsenalu (jedzie do Newcastle, w bramce pewne miejsce po groźniejszej, niż się wydawało kontuzji Łukasza Fabiańskiego ma Wojciech Szczęsny) pięć.
Real z tytułem mistrza Hiszpanii pożegnał się chyba tydzień temu w Pampelunie (porażka 0:1). Barcelona wyprzedza rywali już o siedem punktów, a w sobotę wieczorem pewnie pozbawi ich 50-letniego rekordu. Musi tylko pokonać Atletico, 16. meczów z rzędu nie wygrał jeszcze nikt. Real podejmuje w niedzielę Sociedad. We Włoszech trwa pogoń za Milanem. Uczestniczą w niej m.in. Inter (siedem punktów za liderem) i Roma (dziewięć). Po weekendzie strata może się jeszcze powiększyć, bo mistrz (Wesley Sneijder pierwszy raz po kontuzji powinien zagrać od początku) i wicemistrz spotkają się w tej kolejce ze sobą.