Chelsea gra z Liverpoolem, Barcelona o krok od rekordu

Zimą też może być gorąco. W ten weekend najbardziej w Londynie, gdzie Fernando Torres z nowymi kolegami z Chelsea podejmie byłych kompanów z Liverpoolu, i Barcelonie, gdzie drużyna Pepa Guardioli może pobić rekord Realu sprzed pół wieku

Publikacja: 05.02.2011 06:24

Fernando Torres

Fernando Torres

Foto: AFP

Ostatnio tak wiele mówiło się o Torresie, gdy strzelił zwycięską bramkę dla reprezentacji Hiszpanii w finale mistrzostw Europy 2008 z Niemcami. Już wtedy Chelsea kusiła go milionami funtów, ale „El Nino” (po hiszpańsku dzieciak) pozostawał na nowe zabawki obojętny. Powtarzał, że minie sporo czasu, zanim opuści Liverpool, zyskując jeszcze większe uznanie w oczach kibiców.

W swoim postanowieniu wytrzymał nieco ponad dwa lata, od poniedziałku jest na Anfield wrogiem numer jeden, zdrajcą, którego słowa nie są nic warte. Podobnie jak koszulki z jego nazwiskiem, które w geście protestu przeciw coraz mniejszemu przywiązaniu piłkarzy do barw klubowych trzeba jak najszybciej ostentacyjnie spalić. Zresztą i tak nadają się teraz tylko do muzeum.

Futbol nie znosi próżni, numer „9” przejął Andy Carroll, sprowadzony tego samego dnia za grube pieniądze (35 mln funtów) z Newcastle. Kredyt zaufania zacznie spłacać dopiero za kilka tygodni, bo leczy kontuzję uda. W niedzielne popołudnie na Stamford Bridge zagra natomiast inny kandydat na nowego idola czerwonej części Liverpoolu – Luis Suarez, który już w pierwszym spotkaniu (ze Stoke 2:0) zdobył gola. Torres obiecał, że jeśli w debiucie strzeli bramkę byłemu zespołowi, nie będzie okazywał radości. Nie prosił Carlo Ancelottiego o zwolnienie z meczu, ma nadzieję, że kibice kiedyś zrozumieją jego wybór.

Polityki mistrzów Anglii zrozumieć nie potrafi Arsene Wenger. – Wspierają pomysł finansowego fair play, ale rano informują o stratach wynoszących 70 mln funtów, a po południu wydają tyle samo na nowych zawodników. Gdzie tu logika? – pyta menedżer Arsenalu. Chelsea robi wszystko, by ratować sezon. Do prowadzącego w tabeli Manchesteru United (zmierzy się w sobotę na wyjeździe z Wolverhampton) traci dziesięć punktów, do Arsenalu (jedzie do Newcastle, w bramce pewne miejsce po groźniejszej, niż się wydawało kontuzji Łukasza Fabiańskiego ma Wojciech Szczęsny) pięć.

Real z tytułem mistrza Hiszpanii pożegnał się chyba tydzień temu w Pampelunie (porażka 0:1). Barcelona wyprzedza rywali już o siedem punktów, a w sobotę wieczorem pewnie pozbawi ich 50-letniego rekordu. Musi tylko pokonać Atletico, 16. meczów z rzędu nie wygrał jeszcze nikt. Real podejmuje w niedzielę Sociedad. We Włoszech trwa pogoń za Milanem. Uczestniczą w niej m.in. Inter (siedem punktów za liderem) i Roma (dziewięć). Po weekendzie strata może się jeszcze powiększyć, bo mistrz (Wesley Sneijder pierwszy raz po kontuzji powinien zagrać od początku) i wicemistrz spotkają się w tej kolejce ze sobą.

Polskich akcentów nie zabraknie w Kolonii, gdzie Adam Matuszczyk i Sławomir Peszko podejmą gwiazdy z Monachium i ich trenera Louisa van Gaala, który nie boi się pokazać piłkarzom, że ma „jaja”, odsuwając ich od składu. Emocje będą też w Auxerre. Ireneusz Jeleń i Dariusz Dudka spróbują zatrzymać lidera z Lille (Ludovic Obraniak).

[ramka][srodtytul]Najciekawsze mecze weekendu[/srodtytul]

[b]Sobota[/b]

Koeln - Bayern Monachium (15.30, Eurosport 2)

Newcastle - Arsenal (15.55, Canal+ Sport)

Wolverhampton - Manchester United (18.25, Canal+ Sport)

Cagliari - Juventus (20.40, Canal+ Sport 2)

Rennes - PSG (20.55, Canal+ Gol)

Barcelona - Atletico (21.55, Canal+ Sport)

[b]Niedziela[/b]

Chelsea - Liverpool (16.55, Canal+ Sport)

Auxerre - Lille (16.55, Canal+ Sport 2, Orange Sport Info)

Real Madryt - Sociedad (18.55, Canal+ Sport)

Inter - Roma (20.40, Canal+ Sport 2)

Olympique Lyon - Bordeaux (20.55, Canal+ Gol, Orange Sport Info)[/ramka]

Ostatnio tak wiele mówiło się o Torresie, gdy strzelił zwycięską bramkę dla reprezentacji Hiszpanii w finale mistrzostw Europy 2008 z Niemcami. Już wtedy Chelsea kusiła go milionami funtów, ale „El Nino” (po hiszpańsku dzieciak) pozostawał na nowe zabawki obojętny. Powtarzał, że minie sporo czasu, zanim opuści Liverpool, zyskując jeszcze większe uznanie w oczach kibiców.

W swoim postanowieniu wytrzymał nieco ponad dwa lata, od poniedziałku jest na Anfield wrogiem numer jeden, zdrajcą, którego słowa nie są nic warte. Podobnie jak koszulki z jego nazwiskiem, które w geście protestu przeciw coraz mniejszemu przywiązaniu piłkarzy do barw klubowych trzeba jak najszybciej ostentacyjnie spalić. Zresztą i tak nadają się teraz tylko do muzeum.

Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?