Mistrzowie Polski są w szczególnej sytuacji. Jako pierwsi rozpoczęli sezon w czwartek, meczem Ligi Europejskiej ze Sportingiem. Wczoraj grali z Polonią, a w czwartek czeka ich rewanż w Bradze. W najbliższy weekend rozpoczynają się rozgrywki ekstraklasy, a po nim Polonia i Lech spotkają się ponownie, w pucharowym rewanżu na Konwiktorskiej.
Lech nie miał wczoraj tyle szczęścia co w spotkaniu z Portugalczykami. Teoretycznie wzmocniony Rafałem Murawskim, który wrócił z Kazania do Poznania, grał tak samo bezbarwnie jak w czwartek. Murawski nie był motorem akcji, nie był nim także zwykle odgrywający tę rolę Semir Stilić, a Siergieja Kriwca trener wpuścił na boisko dopiero w drugiej połowie. Niewiele to dało.
Polonia pokazała częściowo nową drużynę, z pozyskanym z Ruchu reprezentantem Polski Maciejem Sadlokiem, który z Tomaszem Jodłowcem stworzył wczoraj na środku obrony parę nie do przejścia. Na lewej obronie zobaczyliśmy Serba Dorde Cotrę, a w pomocy – po przerwie – jego rodaka Milosa Adamovicia.
Przewagę przez większą część meczu miał Lech, ale poloniści dobrze się bronili i wyprowadzili kilka groźnych kontr. Po jednej z nich znajdujący się na lewym skrzydle Bruno podał do Euzebiusza Smolarka, a Manuel Arboleda wybijał tak niefortunnie, że piłka wpadła do bramki Lecha.
Po tej stracie poznaniacy w dalszym ciągu atakowali chaotycznie, obrońcy Polonii nie mieli kłopotów z wybijaniem piłki, a bramkarz Sebastian Przyrowski pewnie ją łapał. Był to pierwszy poważny mecz Polonii pod wodzą nowego trenera Theo Bosa.