Korespondencja z Dortmundu
Sławomir Peszko i Adam Matuszczyk leczą kontuzje i w ogóle do Dortmundu nie przyjechali. W FC Koeln wystąpił tylko Lukas Podolski, ale na początku drugiej połowy został zmieniony – grał z urazem. Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski wybiegli w pierwszej jedenastce Borussii, a Jakub Błaszczykowski wszedł w 73 minucie. Kolonia nie przegrała czterech ostatnich meczów, Borussia przed tygodniem pokonała w Monachium Bayern 3:1. Tytuł mistrza coraz bliżej, komplet na trybunach Signal Iduna Park jest normą, a komplet to 80 720 widzów. W piątek też tylu było. To jest liczba porównywalna tylko ze stadionami Camp Nou, Santiago Bernabeu i Old Trafford.
W Dortmundzie jest jeszcze coś wyjątkowego: największa w Europie trybuna za bramką. Wchodzi tam 25 tysięcy najgłośniejszych kibiców. Wszyscy stoją i przez 90 minut nie przestają dopingować. Nad nimi znajduje się wielki napis w czarno-żółtych barwach klubu: Gelbe Wand Sudtribune Dortmund. Wand to ściana. Kiedy patrzy się z przeciwległej trybuny, gdzie zajmują miejsca kibice gości (przyjechało 8 tys. kolończyków) Sudtribune rzeczywiście wygląda jak ściana, beton z żółtych koszulek, nie do przebicia. Kapitan Borussi zawsze wybiera tak strony boiska, aby po przerwie strzelać na tę bramkę. Bramkarz i obrońcy gości są tam przytłoczeni dopingiem i nie słyszą się nawzajem. W piątek było tak samo, tyle że od 44 minuty Borussia prowadziła 1:0 po strzale Roberta Lewandowskiego. Polak wyprzedził Kevina Pezzoniego, strzelił w trudnej sytuacji zza pola karnego po ziemi, piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Borussia miała przewagę przez większość meczu, a Polacy grali bardzo dobrze. Gdyby nie najlepszy na boisku bramkarz Kolonii Michael Rensing, żółto-czarni wygraliby różnicą kilku bramek.
Sporo okazji zmarnował wysunięty napastnik, Paragwajczyk Lucas Barios. Dwa razy gospodarze trafili w poprzeczkę. Lewandowski poza zdobyciem bramki popisał się kilkoma efektownymi zagraniami, został też parę razy sfaulowany, bo przeciwnicy nie byli w stanie go zatrzymać. Piszczek na prawej obronie tylko raz, na początku, podał piłkę przeciwnikowi, co o mało nie skończyło się stratą bramki. Potem spisywał się znakomicie. Dawno nie widziałem polskiego piłkarza, który w jednej z najlepszych lig świata grałby tak dobrze i w obronie, i w ataku, gdzie przypomniał sobie najlepsze czasy spędzone na lewym skrzydle. Kiedy na boisko wchodził trzeci Polak, spiker zapowiedział: Jakub. Sudtribune odpowiedziała: Kuuuba! Błaszczykowski jest jednym z niewielu piłkarzy Borussi, na cześć których wyprodukowano szaliki z ich wizerunkami i przydomkami. Miło siedzieć na jednym z najsłynniejszych stadionów Europy i zbierać gratulacje od Niemców za grę Polaków.