– Stadiony nie mogą się stać komfortową siedzibą dla chuliganów zamiast dla przyzwoitych kibiców. Ze względu na zachowanie fanów w czasie finału Pucharu Polski policja przygotowała negatywne oceny w odniesieniu do stadionów w Poznaniu i Warszawie – mówił wczoraj rano premier Donald Tusk.
Kilka godzin później wojewodowie mazowiecki i wielkopolski zamknęli stadiony Legii i Lecha. Oba pachnące nowością, zbudowane z pieniędzy samorządów, otwarte w ubiegłym roku. W tym sezonie przychodziło na nie regularnie po blisko 20 tysięcy widzów.
Korona się zsuwa
Władze Legii chcą dziś spotkać się z wojewodą i przekonywać go do zmiany decyzji. Zdumieni są też przedstawiciele Lecha. – Od jesieni obiekt jest odbierany przed każdym meczem, a nie jednorazowo przed całą rundą. W środę po oględzinach policji komendant miejski wydał pozytywną opinię, podobnie zrobił prezydent miasta. Nie rozumiem, dlaczego wojewoda podjął tak drastyczną decyzję – mówi prezes Lecha Andrzej Kadziński.
Legię i Lecha wzięła w obronę Ekstraklasa SA. – Takie decyzje godzą w tysiące prawdziwych kibiców i wiążą się również z ogromnymi stratami finansowymi dla klubów. Rozegranie meczów bez udziału publiczności może powodować roszczenia wobec klubów ze strony kibiców czy partnerów biznesowych i sponsorów – komentują władze ligowej spółki.
– Zamknięcie stadionu to porażka nas wszystkich. Chcieliśmy zagrać ten mecz dla naszych fanów, ale nie udało się – mówi trener Maciej Skorża.