Martwi się o to selekcjoner Vicente Del Bosque, który do tej pory cieszył się ze znakomitej atmosfery w drużynie, zbudowanej wokół graczy Realu i Barcelony. Co się przez kilka miesięcy zmieniło?

Przede wszystkim do szatni Realu przybył bóg wojny, Jose Mourinho. Od tego czasu poziom złych emocji rośnie. Gerard Pique, Katalończyk-neofita, który pokochał Barcelonę od kiedy nie wyszło mu w Manchesterze United, po jednym z meczów miał krzyczeć: „Hej, Hiszpanie. Teraz zdobędziemy puchar waszego króla". Rozkręcenia tej spirali chyba najbardziej boi się Del Bosque. Do tej pory obowiązuje przepis ustawy o sporcie, który grozi dwuletnią dyskwalifikacją zawodnikowi, za odmowę gry w reprezentacji. Nigdzie indziej, w demokratycznym państwie o podobnych rozwiązaniach nie słyszano.

Hiszpanie już od dawna dmuchali na zimne. To za sprawą Hiszpanii przyjęto też w 1999 roku poprawkę do statutu UEFA, że jej członkami mogą zostać tylko państwa już uznane przez ONZ. W 2007 roku tamtejszy związek uniemożliwił Carlesowi Puyolowi występ w reprezentacji Katalonii tłumacząc, że kilka dni później musi zagrać w eliminacjach Euro 2008. I nawet jeśli bardzo ciężko sobie wyobrazić, że nagle Xavi, Iniesta czy Pique odmówią włożenia czerwonej koszulki, to na pewno można się obawiać tego, że poczucie wspólnoty już nie wróci. Del Bosque ma się czym martwić.