Stary umierający król powoli oddaje władzę nowemu. Lech Poznań przez 90 minut nie był w stanie poważnie zagrozić bramce gospodarzy, a ci – grając z przesadnym respektem – też potrafili strzelić tylko jednego gola.
– Nie musieliśmy dzisiaj wygrać. Mogliśmy czekać na grę zawodników Lecha, ale oni wcale nie chcieli grać. Nie wiem dlaczego. Z tego powodu w tym meczu nie działo się wiele – tłumaczył trener Robert Maaskant.
Mecz toczył się bez dopingu kibiców, którzy protestowali przeciwko klubowemu zakazowi oprawy przygotowanej specjalnie na to spotkanie. Bramka Cwetana Genkowa z 73. minuty uspokoiła nerwową atmosferę. To było zwycięstwo symboliczne, bo w Krakowie mistrz Polski zostawił koronę. Przegrał spotkanie, po którym nie ma już nawet matematycznych szans na obronę tytułu. Zmalały też nadzieje na europejskie puchary, a co za tym idzie – na utrzymanie posady przez Jose Mari Bakero.
Maaskant po ostatnim gwizdku wszedł na boisko i zrobił małą rundę honorową – próbę przed tym, co może się dziać już w niedzielę. W tym czasie na środku boiska jego piłkarze znowu cieszyli się z wielkiego kroku do mistrzostwa.
Wisła 13. tytuł może świętować już za cztery dni, też symbolicznie – po derbach z broniącą się przed spadkiem Cracovią. Po wtorkowej przegranej Jagiellonii z Polonią Warszawa znowu zwiększyła dystans do słabego i zdyszanego peletonu. 9 punktów przewagi na cztery mecze przed końcem sezonu to już niemal gwarancja sukcesu.