Poza Francją chyba mało kto martwi się tym, że katarski klub z siedzibą w Paryżu kolejny raz dostał mocny cios. „Projekt PSG" wymyślony przez szejków jako instrument zdobywania wpływów i zyskiwania sympatii w Europie (niektórzy mówią wprost o „miękkiej władzy") po kilku latach pompowania pieniędzy jest w gruzach. Mecz z Manchesterem United na trybunach Parc des Princes oglądał emir Kataru Al-Thani i oczywiście, jak na emira przystało, nie powiedział po klęsce ani słowa, ale jeśli uznał to, co się stało, za poniżające, być może klub czeka wstrząs.
Zamiast emira przemówił ten, który w takich okolicznościach przemawia zawsze, czyli szef PSG Nasser al-Khelaifi. I powiedział to, co z krajowego podwórka znamy dobrze, gdy kolejną porażkę Legii w Europie musi tłumaczyć Dariusz Mioduski. „To wielkie rozczarowanie, ale sezon się nie kończy, mamy jeszcze Puchar Francji i ligę".
Własność państwa
O ile w przypadku Legii takie tłumaczenie ma pozór sensu, bo trzeba mierzyć siły na zamiary, o tyle w ustach Katarczyka brzmi śmiesznie. We Francji pieniądze PSG nie mają konkurencji i w normalnych warunkach Nasser al -Khelaifi już żegnałby się ze swoją funkcją, bo jego model kierowania klubem się nie sprawdza.
Ale PSG to nie jest normalny klub, tylko własność państwa Katar, które wybrało futbol jako wehikuł dla swojej wizerunkowej ekspansji w Europie. Nawet nie tylko futbol, lecz sport w ogóle, gdyż stacja telewizyjna beIn Sports będąca potęgą na francuskim rynku również należy do Kataru. To miało zagrać razem – wielkie pieniądze, by osiągnąć sukces na boisku, i równie duże, by zapewnić europejskim telewidzom atrakcyjne widowiska.
Efekt mrożący
Zamiast tego jest katastrofa – kolejna po pamiętnym wyeliminowaniu dwa lata temu przez Barcelonę pomimo zwycięstwa PSG u siebie 4:0. Ale francuscy piłkarscy komentatorzy podkreślają, że pomimo całego nieprawdopodobieństwa tego, co się stało, Barcelona to jednak Barcelona i działo się to na Camp Nou, a teraz PSG został upokorzony w domu przez rezerwy Manchesteru dowodzone przez tymczasowego trenera.