Rozpada się kolejny po GKP Gorzów klub. Po meczu z Flotą Świnoujście trener Odry Wodzisław Jarosław Skrobacz oświadczył, że najprawdopodobniej był to ostatni mecz jego drużyny w pierwszej lidze.
I ta wypowiedź uruchomiła lawinę zdarzeń, w których coraz mniej było logiki, a coraz więcej chaosu, oświadczeń, dramatycznych apeli i braku porozumienia. Najmniej odzywali się ci, którzy powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za losy klubu – jego czescy właściciele. Nawet nie zdobyli się na oficjalne wycofanie zespołu z rozgrywek, choć pieniędzy na jego funkcjonowanie nie ma od dawna.
W głównych rolach wystąpili za to były prezes Dariusz Kozielski, trener Jarosław Skrobacz i jego piłkarze oraz zarząd Pogoni Szczecin. Wszyscy próbowali ratować sytuację. Kozielski zaoferował autokar, rywale ze Szczecina – hotel. Potem z tej deklaracji się wycofali, ale zobowiązania chciał na siebie wziąć zarząd klubu (ostatecznie też się z tego wycofał, bojąc się oskarżeń o korumpowanie przeciwników).
Trener Skrobacz się denerwował i wskazywał, że bardziej niż gry jego zawodnicy potrzebują pieniędzy. Pogoń w tym czasie zmieniła trenera (Artura Płatka zastąpi od przyszłego sezonu Marcin Sasal), a piłkarze Odry zdecydowali, że do Szczecina nie jadą. Kto wie, może gdyby było bliżej, to by się na mecz wybrali?
Choćby i do Bielska-Białej, gdzie w weekend Podbeskidzie będzie świętować awans. Meczem z Górnikiem Zabrze, koncertem zespołu Piersi, festynami i konkursami. Kibicom i trenerom zaprezentują się sprowadzeni już z myślą o ekstraklasie Słowak Matej Nather i Macedończyk Cvetan Czurlinov, a może nawet Adrian Sikora.