Trener Laurent Blanc jako piłkarz był pojętnym uczniem

Laurent Blanc jako piłkarz był pojętnym uczniem, a nauczycieli miał wielkich

Publikacja: 09.06.2011 21:18

Laurent Blanc

Laurent Blanc

Foto: AFP

Jest sympatycznym autokratą, napędzanym ambicją. Choć jakby nie miał ambicji i tylko żył dawną sławą, to też nic by się nie stało. Miejsca w historii nikt mu nie odbierze. Pozostanie tym, który przed meczami mundialu 1998 całował w łysą głowę Fabiena Bartheza, a w 1/8 finału złotym golem przerwał wojnę na wyniszczenie z Paragwajem.

Pewnie nie wszyscy nawet pamiętają, że nie całował Barteza przed każdym meczem: w finale nie mógł. W półfinale uderzył Slavena Bilicia i dostał czerwoną kartkę. Jedyną w karierze. Ale to jego roli nie umniejsza, w końcu Zinedine Zidane też przez czerwoną kartkę nie grał we wszystkich meczach. Dwa lata później Blanc zagrał w finale Euro 2000, zdobył złoto, trafił do jedenastki turnieju i zakończył karierę w reprezentacji.

Był liderem każdej szatni, do której wchodził, z czasem zaczęli go nazywać "Prezydentem". Francja ani razu nie przegrała, gdy mogła pod swoją bramką postawić ich czterech: Blanca z Marcelem Desailly, a po bokach Bixente Lizarazu i Liliana Thurama.

Blanc grał z elegancją, intuicją i ochotą na ruszanie do przodu. Nie zdarzył mu się sezon bez strzelonego gola. Nigdy nie był szybki, ale zawsze przychodził na czas. Czasami tylko to wyczucie chwili go zawodziło, i raczej poza boiskiem: nie może powiedzieć, że grał z Maradoną, bo przyszedł do Napoli, gdy Diego właśnie uciekał przed kontrolerami dopingowymi i narkotykowym śledztwem. Nie może też powiedzieć, że trenował u Johana Cruyffa, bo przyszedł do Barcelony za jego sprawą, ale akurat tego dnia, gdy Cruyffa zwolniono.

Narzekać jednak nie może. W Barcelonie trafił na Bobby'ego Robsona, a wcześniej i później na inne sławy: Aime Jacqueta w Montpellier i reprezentacji, Michela Platiniego w kadrze, Guya Rouxa w Auxerre, Marcello Lippiego w Interze. I wreszcie Aleksa Fergusona w Manchesterze, gdzie Blanc, nazywany tam Larry White, zakończył karierę i zdobył drugi tytuł mistrza kraju. Pierwszy wywalczył z Auxerre w 1996 roku.

Czego nie mógł dać drużynie szybkością, to dawał spokojem, panowaniem w powietrzu i genami przywództwa. Spokój i swoją wizję futbolu przeniósł na ławkę trenerską, a że miał wcześniej kogo podpatrywać, sukcesy zaczął osiągać niemal z miejsca. W pierwszym sezonie pracy wicemistrzostwo z Bordeaux i tytuł trenera roku we Francji. W drugim – mistrzostwo. Rok później – przesiadka do reprezentacji.

Przyszedł ratować jej cześć, utraconą pod wariackim panowaniem Raymonda Domenecha. Po buncie grupy piłkarzy podczas mundialu i wcześniejszym skandalu obyczajowym z udziałem m.in. Karima Benzemy i Francka Ribery Blanc zastał w kadrze zgliszcza. Ale w pewnym sensie zadanie miał wdzięczne: Francja niżej już upaść nie mogła, a on, cokolwiek by zrobił, na tle Domenecha będzie się wydawał ostoją normalności.

Cieszy się takim zaufaniem, że nie nadszarpnęły go ani porażka z Białorusią na początek eliminacji Euro 2012, ani skandal z rasizmem w tle. Po ujawnieniu, że francuska federacja i sztab kadry naradzali się, by ograniczyć liczbę niebiałych piłkarzy w szkółkach, akurat Blanc został szybko oczyszczony z zarzutów. Nie bez znaczenia było zapewne, że jego reprezentacja wygrywa, o powołaniach decyduje wiedza trenera, a nie astrologia – jak za Domenecha – a piłkarze kadrę zaczęli traktować jak przywilej, a nie karę. Niby normalność, a jak cieszy.

Piłka nożna
Manchester City na kolanach w Paryżu. Mistrzowie Anglii bez awansu?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Piłka nożna
PSG – Manchester City. Bogaci, ale jak na razie przegrani
Piłka nożna
Gole Roberta Lewandowskiego, błędy Wojciecha Szczęsnego i zwycięstwo Barcelony
Piłka nożna
Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski szuka kolejnych bramek, Barcelona walczy o awans
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Piłka nożna
Florentino Perez: Sił i pomysłów wciąż mu nie brakuje
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej