Zły początek Copa America: w Argentynie trwa chaos

Mistrzostwa zaczęły się niespodziewanie: Argentyna nie jest liderem grupy. Zagrała z Boliwią tak źle, że jeszcze trochę, a trzeba będzie rehabilitować trenera Maradonę

Aktualizacja: 03.07.2011 19:20 Publikacja: 03.07.2011 18:05

Mecz Argentyna - Boliwia, z piłką Lionel Messi

Mecz Argentyna - Boliwia, z piłką Lionel Messi

Foto: AFP

Piękna była tylko bramka, która dała gospodarzom w meczu otwarcia remis 1:1, gol jak z komputera: dośrodkowanie Angela di Marii, odegranie klatką piersiową przez Nicolasa Burdisso i wolej Sergio Aguero tak mocny, że piłka od razu wypadła z siatki i jak ktoś się zagapił, to mógł mieć wątpliwości, czy do niej w ogóle wpadła. Cała reszta meczu była argentyńskim koszmarem: najpierw koszmarem nudy, potem niemocy, wreszcie paniki, gdy Boliwia zdobyła prowadzenie na początku drugiej połowy, i znowu niemocy, gdy Aguero wyrównał, ale nic więcej zrobić się nie udawało.

Trener Sergio Batista wszystko stara się robić inaczej niż jego poprzednik Diego Maradona, żegnany z ulgą król chaosu. Batista stawia na piłkarzy, których Maradona pomijał - na Estebana Cambiasso, Javiera Zanettiego, Evera Banegę, Ezequiela Lavezziego (wszyscy grali przeciw Boliwii w pierwszym składzie) - nie wypycha siebie do pierwszego szeregu, woli działać niż mówić, chciałby takiej taktyki dla swojej drużyny, by Leo Messi mógł się w niej czuć jak w Barcelonie. Ale w pierwszym naprawdę ważnym meczu podczas swojej kadencji zespół pękał mu w szwach zupełnie tak samo jak rok temu Maradonie podczas mundialu.

Sędzia ze sprejem

W środku argentyńskiej zimy, w strugach deszczu, na oczach tłumu miejscowych polityków, którzy będą się prężyć też na innych stadionach Copa America, by zdobywać punkty przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, walczyło z Boliwią jedenastu samotnych piłkarzy. Grali tak nudno i nijako, że największą atrakcją meczu długo był sprej, którym sędzia rysował piłkarzom na trawie linię muru przy rzutach wolnych (linia znika po jakimś czasie, sprej nazywa się "9,15" i był już używany w południowoamerykańskich ligach, ale w meczach reprezentacji jeszcze nie). Między obroną a pomocą straszyła wielka dziura i gdyby nie bramkarz Sergio Romero, Moreno Martins strzeliłby w drugiej połowie gola na 2:0 dla Boliwii po długim biegu przez ziemię niczyją.

Obrońcy nie mieli wsparcia, pomocnicy nie mieli siły przebicia, napastnicy nie mieli sytuacji. Dośrodkowania trafiały wszędzie tylko nie tam, gdzie ktoś na piłkę czekał. Ever Banega miał rozgrywać, a dał się zapamiętać na dłużej tylko z tego, że po rzucie rożnym tuż po przerwie wolno toczącą się piłkę wcisnął do własnej bramki: chciał wybijać, ale piłka zaplątała mu się między nogami. Edivaldo Rojas uderzył ładnie, bokiem stopy, ale gol i tak był zawstydzający.

Remis wyszarpała kwadrans przed końcem drużyna w wersji awaryjnej: dośrodkowujący Di Maria wszedł jako rezerwowy zmieniając Cambiasso, Aguero zmienił Lavezziego.

Intymności zero, przyjemność żadna

A Messi? Grał gorzej niż na mundialu z Maradoną, choć i tak wybrano go na piłkarza meczu. Kopany przez Boliwijczyków od pierwszych minut, bliski bójki z Jaime Roblesem, tracił energię na naprawianie tych wszystkich niedokładności w rozgrywaniu, które w Barcelonie się nie zdarzają. A to oznaczało, że każdy swój rajd zaczynał o ułamek sekundy później, i bez takiego wsparcia jakie ma w klubie. Leo (teraz raczej Lio, bo tak na niego mówią w ojczyźnie) i Argentyna to temat na długą opowieść. Messi jako jedyny nie śpiewał hymnu przed meczem otwarcia, potem wiele razy słyszał jak skandowane jest jego imię, ale na końcu trybuny fetowały Aguero, któremu jeszcze niedawno wytykano, że jako zięć Maradony zbyt wiele dostawał od poprzedniego trenera po znajomości.

Wielki Diego po powrocie z mistrzostw w RPA, zakończonych 0:4 z Niemcami w ćwierćfinale, został pogoniony z pracy i obśmiany. Z Argentyną tak już od dłuższego czasu jest, że daje świetnych trenerów innym (Argentyńczycy, albo trenerzy pochodzący z Argentyny, trenują podczas Copa America Boliwię, Kostarykę, Paragwaj, Chile), a sama sobie nie umie dobrego znaleźć. Albo inaczej: nawet jak znajdzie dobrego, to mu obrzydza życie podejrzliwością, brakiem szacunku, emocjonalnymi huśtawkami i wiąże mu ręce biznesowymi zobowiązaniami federacji (czy ktoś wierzy, że to Batista chciał niedługo przed Copa America u siebie wizytować Nigerię i Polskę z rezerwowym składem?). Jeden z byłych trenerów Boca Juniors powiedział, że prowadzić ten klub to jak kochać się przy otwartym oknie wychodzącym na ulicę: "Intymności zero, przyjemność też żadna". O kadrze można powiedzieć to samo.

Powodów do histerii jeszcze nie ma: udało się wydrzeć remis, grupa A jest słaba i straty można odrobić już w środę w Santa Fe w meczu z Kolumbią (Kolumbijczycy wygrali w drugim spotkaniu tej grupy z Kostaryką 1:0 i są liderami). Ale wątpliwości szybko nie znikną.

Dziś wieczorem gra grupa B: Brazylia z Wenezuelą o 21 i Paragwaj z Ekwadorem o 23.30. Transmisje w TVP Sport

Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay