Pewnie nie odpadną, jeszcze nie teraz. Ale tylko dlatego, że z Copa America trudno odpaść w fazie grupowej. Do ćwierćfinału można awansować nawet z trzeciego miejsca, a Argentyńczycy mają na koniec – w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu - mecz z rezerwową Kostaryką. Z Boliwią uratowali remis, z Kolumbią powinni przegrać, jak nie pokonają również młodych Kostarykańczyków to się skończy ulicznymi zamieszkami jak po spadku River Plate.

Po dwóch meczach Argentyna ma dwa punkty, jedną bramkę, drugie miejsce, które się może dziś w nocy, po meczu Boliwii z Kostaryką (0.05, TVP Sport) zmienić w trzecie. I boi się. Największe zgromadzenie talentu w Ameryce Południowej (czy to jeszcze aktualne?) po remisie z Kolumbią nie miało odwagi nie tylko podejść do trybun, ale nawet spojrzeć w ich stronę. A kibice gwizdali już od dawna, zaczęli jeszcze w pierwszej połowie. Śpiewali „Rusz się, rusz się, Argentyno", wzywali, by wrócił Maradona, nie oszczędzali nawet Lionela Messiego, a Everowi Banedze zgotowali takie pożegnanie, gdy był zmieniany, żeby trener Sergio Batista nie miał wątpliwości: już więcej go nie wystawiaj. „W Santa Fe pękła więź między drużyną a kibicami" – napisał po meczu „Clarin" wytykając piłkarzom Batisty, że nie mają ani stylu, ani wyników.

Ryba na piasku

Banega miał być rozgrywającym, wymyślać Argentynę razem z Messim, ale kontaktu między nimi nie ma żadnego. Nie tylko między nimi, Argentyńczycy nie wiedzą jaką mają grać muzykę, nikt nie dyryguje, w obronie jest zgrzyt za zgrzytem i nawet Gabriel Milito potrafi podać przy swoim polu karnym do rywala. „Ta drużyna chce sobie wtłoczyć w DNA kontrolę nad piłką. Ale w meczu z Kolumbią pokazała, że można mieć piłkę, a nie mieć kontroli. Tak bardzo brakowało pomysłów i podań" – komentuje dziennik „Ole". Argentyna gra w miarę dobrze dopiero jak wykorzysta wszystkie zmiany (tym razem pomogli jej Fernando Gago i – znów – Sergio Aguero) i ma nóż na gardle. A Messi czuje się w tej drużynie jak ryba na piasku. Nikt mu nie stwarza okazji do strzelenia goli, sam tego nie jest w stanie zrobić, nawet dryblingi mu się nie udają. Miewa tylko przebłyski. Ale na każdy taki przebłysk przypada sytuacja jak z 81. minuty, gdy celebrował rzut wolny z narożnika pola karnego, a potem kopnął beznadziejnie wysoko i daleko od bramki.

Mecz w Santa Fe to było studium jego min: spojrzeń w dal, wycierania twarzy koszulką, przygnębienia. Może nawet trochę ostentacyjnego, pod publiczkę, żeby Argentyna widziała, jak Lio cierpi. Ale ile by w dal nie spoglądał, nie zobaczy tu Xaviego ani Iniesty, więc pora przestać za nimi szlochać, tylko wymyślić coś własnego. Messi nie ma w Argentynie swojego miejsca na boisku, gra bliżej pomocy niż ataku, ale przecież w mundialu w RPA było tak samo, a zachwycał, mimo że bramek nie strzelał.

Do pustej bramki

Pora też przestać traktować inne drużyny z Ameryki Południowej jako dodatek do Argentyny, Brazylii czy Urugwaju. Obrona Kolumbii to, od prawej do lewej: Udinese (Pablo Armero), Atletico Madryt (Luis Perea), Milan (Mario Yepes) i Napoli (Juan Zuniga), a w pomocy i ataku biegają piłkarze Porto, których ktoś wkrótce kupi za dziesiątki milionów euro: Freddy Guarin i Radamel Falcao. I oni jeszcze do tego potrafią współpracować. Argentyńczycy musieli ganiać za nimi po boisku w Santa Fe, a nie odwrotnie, choć to rywalom wystarczał remis. Argentyna miała swoje szanse: Ezequiel Lavezzi w pierwszej połowie, Carlos Tevez w drugiej. Ale Kolumbia miała ich dwa razy więcej i dwa razy lepsze. Adrian Ramos był sam przed bramkarzem Sergio Romero, wybranym potem piłkarzem meczu. Dayro Moreno strzelał do pustej bramki i spudłował w niewiarygodny sposób. Potem Falcao strzelił w Romero po tym jak uciekł już wszystkim obrońcom. Sergio Batista wzdychał pod nosem, a trener rywali Hernan Dario Gomez mógł ze wszystkimi zmianami czekać do ostatniej chwili, żeby grać na nosie Argentynie i przerywać jej, gdy próbowała się zerwać do ostatnich ataków. Zresztą nawet w doliczonym czasie przewagę miała Kolumbia. W niej widać pomysł, siłę, dobre przygotowanie. A Argentyńczykom idzie na razie tak jak z hymnem przed meczem: ze szczerego serca, ale fałsz na fałszu. A Messi nie śpiewa wcale.