Dzisiejsza noc skończy drugą kolejkę meczów w grupach. Jeszcze nie pokazała się drugi raz Brazylia (jej mecz z Paragwajem o 21, a Wenezuela – Ekwador o 23.30, oba w TVP Sport), ale ona sama jednym meczem fatalnego bilansu faworytów nie odmieni. Argentyńczycy, Urugwajczycy, Brazylijczycy wszystkie spotkania na razie zremisowali, zostawiając po sobie cierpki smak i łącznie ledwie trzy gole.
Żadna z tych drużyn nie jest jeszcze w sytuacji beznadziejnej, ale ich droga, jeśli z niej nie zejdą, prowadzi do trzecich miejsc w grupie, na jej końcu jest tak wąsko, że w ćwierćfinale zmieszczą się tylko dwie.
Na tym bladym tle maszeruje Chile: z fantazją, zawzięte, zgrane. Zmarnowało pierwszą połowę z Urugwajem na faule i kłótnie, przegrywało, rywale znaleźli sposób, by zatrzymać ich w ataku i zmusić do błędów w obronie. Ale gdy Chilijczycy wezwali z ławki na boisko swojego maga, rywale już byli bezradni. Trener Claudio Borghi pokazał, jak jedną decyzją odmienić mecz. Ale robił to z ociąganiem: Jorge Valdivia, rozgrywający brazylisjkiego Palmeiras, dopiero się wyleczył, lekarze radzą, by go na razie nie wpuszczać na dłużej niż 20. Borghi też wolałby go oszczędzać na rundę pucharową, ale uznał, że nie ma wyjścia: Alexis Sanchez potrzebował kogoś, z kim może zaskoczyć Urugwaj.
Chile nie lubi przypadku
Bo Chilijczycy od początku mieli częściej piłkę, ale Urugwajczycy byli groźniejsi. Bardziej bezpośredni: kilkudziesięciu centymetrów im zabrakło, by strzelić gola po ataku za którym ledwo nadążyły w pierwszej połowie kamery: Fernando Muslera wybił piłkę, Diego Forlan oddał ją od razu Edinsonowi Cavaniemu, ten Luisowi Suarezowi, a Suarez huknął bez czekania, ale nie trafił.
Chile też lubi takie błyskawiczne wymiany, ale coś się tym razem zacinało. Najlepszą okazję Chilijczycy stworzyli sobie przypadkiem: rozpędzony Mauricio Isla został trafiony przez tak mocno wybijającego piłkę Diego Lugano, że rykoszet trafił zza pola karnego w poprzeczkę i Muslera ledwo to zauważył. Ale Chile nie lubi polegać na przypadku, więc Valdivia wszedł już w 60. minucie.