Polacy i Polaczki

W sobotę Borussia Dortmund gra z Schalke o Superpuchar Niemiec

Publikacja: 23.07.2011 01:32

Łukasz Piszczek

Łukasz Piszczek

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

W derbach Zagłębia Ruhry stawką jest, którzy ludzie pracy będą mogli nosić głowę wyżej.

– Te mecze to najbardziej elektryzująca rzecz na ziemi – mówi piłkarz Borussii Kevin Grosskreutz i dodaje, że jeśli jego syn zostałby kibicem Schalke, oddałby go do domu dziecka. Grosskreutz jest głosem ludu: jeszcze dwa lata temu siedział na trybunie najgłośniejszych fanów Borussii.

Klub z knajpy

Po ostatnim sezonie klub z Dortmundu nazwano niemiecką wersją Barcelony. Kilka lat temu cudem uratowany od bankructwa, nauczył się tanio kupować i szybko przystosowywać do swojego systemu mało znanych piłkarzy. W tym Polaków: Łukasza Piszczka, Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego.

Kiedy w 1909 roku w jednej z dortmundzkich knajp członkowie katolickiej organizacji integrującej imigrantów zza Odry z miejscowymi protestantami zakładali klub, otworzyli szeroko bramy dla piłkarzy z polskimi nazwiskami pochodzących z Prus Wschodnich czy Nadrenii. Alfred Kielbassa i Alfred Niepieklo należeli do najlepszych. Jeszcze przed wojną grał tu Marian Brzezinski, dużo później: Joachim Siwek czy Tadeusz Krafft. Teraz naszych piłkarzy do Zagłębia Ruhry sprowadza się za pieniądze i dla pieniędzy (całkiem niedawno grał też w Borussii Euzebiusz Smolarek), kiedyś przyjeżdżali tutaj sami: do kopalń.

Błaszczykowski ostatnio leczył kontuzję i nie wiadomo, czy zagra w sobotę. Zresztą nawet gdyby był w pełni zdrowy, mogłoby dla niego zabraknąć miejsca w składzie. Lewandowski także ma w ataku silną konkurencję. Nietykalny jest tylko Piszczek, uznany za najlepszego prawego obrońcę ligi w ostatnim sezonie.

Schalke w poprzednim sezonie Bundesligi wypadło fatalnie, zajęło dopiero 14. miejsce, tracąc do Borussii 35 punktów. Trener Ralf Ragnick przyznaje, że kryzys finansowy w klubie (216 milionów euro długu) nie pozwolił mu zbudować na nowy sezon drużyny marzeń. Sprowadzeni wcześniej Raul czy Klaas-Jan Huntelaar to był   pomysł na nowy wizerunek klubu, w którym poza wychowankami dobrze czują się także największe piłkarskie gwiazdy. W Bundeslidze to się nie sprawdziło, ale Schalke doszło aż do półfinału Ligi Mistrzów i zdobyło Puchar Niemiec.

Małe Szczytno

Gelsenkirchen było kiedyś największym ośrodkiem wydobycia węgla w Europie, a Schalke uchodziło za klub biedoty. Raul zupełnie nie pasuje do historycznego wizerunku, a jego zarobki są zbyt dużym obciążeniem.

Klub nazywano kiedyś Polaczkami, bo grali w nim i zdobywali mistrzostwa Niemiec emigranci z Mazur. Największe sukcesy odnosił w czasach III Rzeszy, a większość piłkarzy nosiła polskie nazwiska: Burdenski, Zajonz, Szepan, Tibulski. Ci z niemieckimi musieli się uczyć, jak je wymawiać.

Dzielnicę Gelsenkirchen  Schalke (na jej północnych obrzeżach leży stadion) nazywano nawet Klein Ortelsburg, czyli Małe Szczytno. „Polaczków" z historii próbowano się pozbyć, etosu pracy, która daje wielkie efekty – już nie.

Jeszcze dziesięć lat temu w Schalke parę stoperów tworzyli Polacy Tomasz Hajto i Tomasz Wałdoch, ten drugi był nawet kapitanem. Pierwszego od 1958 roku mistrzostwa nie udało im się zdobyć. W 2001 już zaczęli święto po ostatniej kolejce, ale przerwał im je Bayern, strzelając gola HSV w czwartej minucie doliczonego czasu i wyrywając mistrzostwo. Z powodu takich historii Schalke jest nazywane raz Meister der Herzen, raz „Meister der Schmerzen. Czyli: mistrz serc, ale i mistrz bólu. Drużynie, w której grali Wałdoch i Hajto, zostały na pocieszenie dwa Puchary Niemiec. Borussia ze swoimi Polakami zdobyła mistrzostwo.

Trener mistrzów Juergen Klopp nie pozwala jednak, by Borussię nazywano faworytem nadchodzącego sezonu. Faworytem finału – też nie.

– Myślę, że Schalke potrafi trochę grać w piłkę. Przynajmniej podejrzewam, że potrafi – mówi. Takie drobne uszczypliwości to dla derbów tło naturalne.

Mecz o 20.30. Transmisja w Eurosporcie 2

W derbach Zagłębia Ruhry stawką jest, którzy ludzie pracy będą mogli nosić głowę wyżej.

– Te mecze to najbardziej elektryzująca rzecz na ziemi – mówi piłkarz Borussii Kevin Grosskreutz i dodaje, że jeśli jego syn zostałby kibicem Schalke, oddałby go do domu dziecka. Grosskreutz jest głosem ludu: jeszcze dwa lata temu siedział na trybunie najgłośniejszych fanów Borussii.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Bałagan po katalońsku. Zamieszanie z rejestracją zawodników i żądania głowy prezesa Laporty
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay