Ekstraklasa SA sukces otrąbiła już dwa miesiące temu. Chociaż kluby spodziewały się za nowy trzyletni kontrakt telewizyjny nawet pół miliarda złotych, przyjęta została propozycja około 360 milionów, czyli tyle samo, ile warta była umowa, która dobiegła końca. Po dwóch miesiącach w świetle kamer prezes Andrzej Rusko otworzył szafę, z której wypadł trup.
Wolna Ekstraklasa TV
– Podpiszę z panią tę umowę, ale muszę zaznaczyć, że mam pełnomocnictwa 15 z 16 klubów. Statut PZPN odgórnie narzuca centralizację praw telewizyjnych, marketingowych i reklamowych, kluby nie mogą nimi samodzielnie dysponować. Odmowa oznacza naruszenie statutu – powiedział, ściskając dłoń Beaty Mońki, prezesa zarządu stacji Canal Plus Cyfrowy.
Pytany o szczegóły Rusko poinformował, że chodzi o Legię Warszawa, czyli najbardziej medialny klub w Polsce. Pani prezes była zdziwiona, zdołała tylko powiedzieć, że skoro zaczyna się nowy sezon, pora zaczynać transmisje.
Ekstraklasa sprzedała Canalowi+ licencję na trzy lata. Pierwszy raz stacja pokaże wszystkim 240 meczów na żywo, bo udało się ustalić stałe godziny spotkań i liga będzie grać od piątku do poniedziałku. Prezes Rusko, podpisując umowę, powinien mieć pełnomocnictwa wszystkich klubów, a skoro podpisał bez zgody jednego podmiotu, to Ekstraklasa miałaby kłopoty, gdyby kamery nie zostały wpuszczone na stadion Legii. Klub z Warszawy pierwszy mecz rozgrywa z Zagłębiem Lubin w niedzielę.
– Nie jest tajemnicą, że największe kluby liczyły na korzystniejszy kontrakt telewizyjny i nie są do końca zadowolone z tego, co udało się wynegocjować. Trochę wyższa od zwycięskiej była na przykład oferta ITI, ale nie zakładała ona możliwości rozwiązania umowy po każdym z sezonów – tłumaczy „Rz" Jacek Masiota, przewodniczący rady nadzorczej Ekstraklasy.