Na sobotni mecz o Superpuchar Bułgarii Ljubosław Penew wystawił rezerwy, które przegrały z CSKA Sofia 1:3.
Wisła w lidze z trudem zremisowała z Widzewem 1:1, a Robert Maaskant miał żal do sędziów. Dzień później patrzył już na wszystko chłodniej. – Robert Małek jest dobrym sędzią, dlatego dziwiłem się, że nie podejmował oczywistych decyzji. Ale może nie powinienem tak często z nim dyskutować – opowiada trener Wisły.
Maaskant jest pod presją. Po pierwsze – wyeliminowanie Liteksu w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej da jego drużynie nie tylko szansę na walkę o fazę grupową Ligi Mistrzów, ale gdyby nie udało się pokonać kolejnego rywala, zagwarantuje miejsce w Lidze Europejskiej. Po drugie – chociaż Holender zapowiadał, że skład na nowy sezon skompletowany będzie miał jeszcze przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, nie udało mu się dotrzymać obietnicy. Stan Valckx sprowadzał piłkarzy sukcesywnie, ale nie da się powiedzieć, że nowe nabytki wiedzą już, jak mają grać. Jest o co się martwić.
Operacja na żywym organizmie raz Maaskantowi już się udała, gdy wymieniając większość składu w trakcie sezonu, wywalczył mistrzostwo Polski. Teraz komisja egzaminacyjna jest jednak bardziej wymagająca, bo międzynarodowa. Najbardziej surowym recenzentem będzie jednak Bogusław Cupiał, który plany wprowadzenia drużyny do Ligi Mistrzów opierał już na różnych pomysłach, ale Holendrom zaufał wyjątkowo.
Wczoraj Maaskant zamknął trening, tłumacząc, że taktykę i skład do ostatniej chwili chce utrzymać w tajemnicy. Gotowi do gry są kontuzjowani ostatnio Patryk Małecki i Sergei Pareiko, nie wiadomo tylko, co z Cezarym Wilkiem.