Korespondencja z Lubina
O meczu z Gruzją w reprezentacji mało kto rozmawia. Przeciwnik nie jest groźny, a przecież jeszcze w tym roku kadrę czekają poważniejsze sprawdziany – z Meksykiem, Niemcami czy Włochami. Poza tym już tradycyjnie nie brakuje problemów niezwiązanych z boiskiem. Łukasz Piszczek, który po ukaraniu przez PZPN za korupcję zdecydował się dobrowolnie poddać karze półrocznego zawieszenia, nie zdawał sobie sprawy, że to może być dopiero początek kłopotów.
Wczoraj przyjechał do Legnicy i w czasie, gdy piłkarze trenowali na stadionie w Lubinie, rozmawiał z prezesem Grzegorzem Latą, Franciszkiem Smudą i swoim menedżerem. – Uczestniczyłem tylko w początku dyskusji, nie doszliśmy do żadnych wniosków, ale myślę, że będą one dobre – mówił selekcjoner.
Co obiecał prezes
Piszczek w Legnicy nie był zbyt rozmowny, powiedział, że nie wyklucza zmiany swojej decyzji, ale nie będzie wypowiadał się do czwartku, kiedy Wydział Dyscypliny oficjalnie wręczy mu orzeczenie o karze. Piszczek, rezygnując z gry w reprezentacji i poddając się wyrokowi WD PZPN, nie wiedział, że może to spowodować również zawieszenie na grę w Bundeslidze.
Kary za doping i korupcję są międzynarodowe, a Piszczek należy do najlepszych zawodników Borussii Dortmund. W czwartek zapewne zapowie odwołanie od wyroku, nie wiadomo, co obiecał mu prezes Lato, ale najprawdopodobniej złagodzenie kary, by nie rujnować zawodnikowi kariery.