Lech na początku sezonu zachwycał najbardziej, wygrał trzy mecze, jeden zremisował, ale rozmach, z jakim atakował, podziwiali wszyscy.
W Zabrzu nie było jednak przypadku, wygrała lepsza drużyna. Pierwszego gola tuż przed przerwą strzelił Aleksander Kwiek, drugiego zaraz na początku drugiej – Adam Banaś z karnego. Lech odpowiedział tylko golem Siergieja Kriwca w końcówce spotkania. Gospodarze grali tak dobrze w obronie, że niewidoczny był Artjom Rudniew, który w poprzednich meczach strzelił osiem goli.
Przed tą kolejką Lech przewodził tabeli, ale miał tyle samo punktów co Śląsk, który w niedzielę gra z Widzewem. Ciekawie będzie też w sobotę w Krakowie, gdzie Wisła gra z Lechią.
– Jedyną okazją, żeby za rok znowu zagrać w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, jest obrona tytułu mistrza Polski. Moi piłkarze dobrze o tym wiedzą – mówił Robert Maaskant.
Trener Wisły przekonywał nawet, że nie wie, na którym miejscu po czterech kolejkach jest w tabeli jego drużyna. A jest bardzo nisko, bo po trzech remisach i jednym wymęczonym zwycięstwie z Zagłębiem Lubin zajmuje dopiero ósmą pozycję.