Wczoraj w Warszawie rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami z Meksykiem (Warszawa, piątek) i Niemcami (Gdańsk, wtorek), ale Franciszek Smuda, piłkarze i działacze PZPN bardzo chcieliby zachować to w tajemnicy. Kadra trenuje na stadionie Legii, mieszka w hotelu Sheraton, najlepiej czuje się jednak we własnym sosie i każdy obcy traktowany jest jak intruz.
Opóźnienia w budowie dróg czy stadionów są niczym przy opóźnieniu, jakie ma reprezentacja. Na boisku jesteśmy 30 miejsc za Burkina Faso, jeszcze gorzej jest z tym, co dzieje się wokół kadry. Wczorajszy poranny trening zaczął się godzinę później, niż planowano, dziennikarzy i kamerzystów ustawiono za bandami reklamowymi, tak by przypadkiem w telewizji nie pokazać, kto płaci miliony, by reklamować się przy tej drużynie.
Później była tak zwana mixed-zona, czyli miejsce, gdzie piłkarze powinni zatrzymać się przed kamerami i powiedzieć parę słów o tym, jak bardzo będą chcieli wygrać.
Nie zatrzymał się nikt, bo rzecznik prasowy wpuścił tam dziennikarzy, gdy piłkarze zeszli już z boiska. Później zaprosił media do środka stadionu, gdzie po pięciu minutach pojawił się zdziwiony pracownik ochrony, informując, że kadra już dawno odjechała autokarem do hotelu.
A z hotelu wypraszany jest każdy, jeśli ochroniarz rozpozna w nim dziennikarza. Kadra bardziej niż w centrum Warszawy wolała mieszkać w Józefowie i trenować w Sulejówku, ale nikt w sztabie nie pomyślał o tym wcześniej i hotel zarezerwowany został przez inne firmy.