Babcia jest szczęśliwa

Damien Perquis przed debiutem w reprezentacji Polski

Publikacja: 04.09.2011 22:47

Babcia jest szczęśliwa

Foto: ROL

Wreszcie udało się panu zdobyć polski paszport. Ulga?

Damien Perquis:

Czuję się świetnie, odebranie dokumentów kończy długą i trudną walkę. O polskie obywatelstwo zacząłem się starać dość wcześnie, ale później z różnych powodów sytuacja zaczęła się komplikować. Okazało się niemożliwe, by tylko potwierdzić moje obywatelstwo, musiał mi je nadać prezydent.

Dlaczego?

Były jakieś luki w dokumentach, dla administracji było to nie do przejścia. Dla mnie sposób nadania obywatelstwa nie ma znaczenia, szkoda było mi tylko mojej babci, bo ona chciała, by udało się wszystko załatwić bez żadnych problemów. Babcia Józefa była wzruszona od samego początku, gdy się dowiedziała, że zdecydowałem się grać dla Polski.

Oglądał pan mecz z Meksykiem w Warszawie już w reprezentacyjnym dresie. Był pan zdenerwowany?

Odkrywałem wszystko, uczyłem się tego, co dokoła. Niezdenerwowany, bo wiedziałem, że nie zagram. Jedyne, co czułem, to duma z tego, że mogę być częścią tej drużyny. Zadowolona była również cała moja rodzina. Próbowałem nawet śpiewać hymn. Wydawało mi się, że udało mi się poznać wszystkie słowa, ale w rzeczywistości poszło mi trochę gorzej. Polacy mówią bardzo szybko, minie trochę czasu, zanim będę się swobodnie porozumiewał.

Boenisch, Polanski, Obraniak, Matuszczyk, teraz Perquis. Nie wydaje się panu, że w tej drużynie proporcje zaczynają być zachwiane?

Takie jest życie. W reprezentacjach nie grają tylko piłkarze urodzeni w danym kraju, ale także ci, którzy mają tam przodków. Chciałem polskiego obywatelstwa również ze względu na babcię, miałem prawo o nie walczyć. A że prezentuję wystarczająco wysoki poziom, by dostać powołanie do reprezentacji – mogę się cieszyć.

Zadebiutuje pan w reprezentacji Polski po dwóch treningach w meczu z Niemcami. To normalna sytuacja? Pan jest taki dobry czy drużyna taka słaba?

Sam siebie nie wstawię do składu, to będzie decyzja trenera. Wiem, że wielu Polaków traktuje mnie jak zbawcę obrony, ale to nieporozumienie. Nie po to tu jestem. W każdej drużynie są potrzebni piłkarze o różnej charakterystyce. Mam pewne cechy, których nie mają inni zawodnicy reprezentacji, a oni mają cechy, których nie mam ja. Chodzi o to, żeby się uzupełniać i razem coś osiągnąć.

Wie pan, czym dla nas jest mecz z Niemcami?

To więcej niż mecz, bo ma wiele podtekstów politycznych. Zapewne presja będzie wielka, ale po tym, co zobaczyłem przeciwko Meksykowi, myślę, że stać nas na dobrą grę. W Warszawie nerwowo zrobiło się po czerwonej kartce dla Ludovica Obraniaka, ale to, jak szybko kontrataki wyprowadzali pomocnicy i napastnik, musiało robić wrażenie.

Rozgrywa pan mecz z Niemcami w myślach, boi się pan trochę?

Nie mam obaw. Wyobrażam sobie, że będę spięty, bo będę reprezentował kraj mojej babci, ale pewność siebie wróci od pierwszego kopnięcia piłki. Później nie będę myślał o niczym, co jest poza boiskiem. Mecz się potoczy swoim rytmem.

Babcia będzie na stadionie?

Nie, jest zbyt zmęczona, obejrzy spotkanie w telewizji. Dumna i szczęśliwa jak cała moja rodzina. Gdy otrzymałem paszport, żona powiedziała mi, że teraz jest żoną Polaka i też nie może się doczekać mojego debiutu.

Polska jeszcze nigdy nie wygrała z Niemcami.

Dlaczego nie przejść do historii od razu w pierwszym meczu w reprezentacji?

Nie za późno dołącza pan do drużyny? Turniej już za dziewięć miesięcy.

Wiem, że nie zostało dużo czasu na adaptację. Ale przecież futbol na całym świecie jest taki sam. Mam nadzieję, że szybko zrozumiem schemat taktyczny, według którego gra reprezentacja. Nie boję się jakoś o swoją przyszłość, do tej pory łatwo odnajdowałem się w nowych okolicznościach.

Ale wygląda pan na zagubionego...

Jestem skryty, dużo obserwuję, bo to moje pierwsze dni. Przyglądam się, kto ma jakie możliwości na boisku, na przykład jestem zaskoczony wielką siłą Wasilewskiego albo inteligencją Głowackiego. Poza boiskiem staram się poznać obyczaje Polaków, jak najwięcej rozmawiać nie tylko z Ludovikiem Obraniakiem, ale ze wszystkimi zawodnikami, bo to przecież także jest adaptacja. Słowa trenera inni tłumaczą mi na angielski. Ale lubię też pomilczeć, bardzo tego potrzebuję. W niedzielę rano dostaliśmy cza

s wolny, autokarem zawieziono nas do Sopotu, spacerowałem po plaży z dala od innych. Musiałem pomyśleć.

rozmawiał w Gdańsku Michał Kołodziejczyk

Wreszcie udało się panu zdobyć polski paszport. Ulga?

Damien Perquis:

Pozostało 99% artykułu
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Piłka nożna
Liverpool nie do zatrzymania. Ani w Europie, ani w Anglii
Piłka nożna
Liga Narodów. Dlaczego Kylian Mbappe nie pomoże Francji?
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Złota jesień trwa. Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok podbijają Ligę Konferencji
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni