Łukasz Piszczek przyleciał do Polski tylko na kilka godzin – prywatnym samolotem wynajętym przez klub. Około 12 pojawił się w siedzibie PZPN, gdzie złożył dodatkowe zeznania, o 13.30 pędził z powrotem na Okęcie.
Związkowy Trybunał Piłkarski zmienił mu karę bezwzględnej półrocznej dyskwalifikacji na roczną, ale w zawieszeniu na trzy lata. Zawodnik musi też wpłacić 150 tysięcy złotych na dowolnie wybrany dom dziecka. Do 20 października w PZPN ma przedstawić dowód wpłaty.
Piszczek odwołał się od decyzji Wydziału Dyscypliny PZPN z lipca. Ukarany został za udział w kupieniu meczu swej ówczesnej drużyny Zagłębia Lubin z Cracovią w 2006 roku. Początkowo przyjął karę i zapowiedział, że przez pół roku nie będzie występował w reprezentacji Polski. Gdy się okazało, że kara będzie jednak miała znaczenie także dla jego kariery w niemieckim klubie – zmienił zdanie.
Dyskwalifikacje za korupcję i doping obowiązują w całym świecie, dlatego do zmiany decyzji piłkarza namówili także prawnicy Borussii Dortmund. Piszczek w sierpniu przed meczem z Gruzją spotkał się w Lubinie z trenerem Franciszkiem Smudą i prezesem PZPN Grzegorzem Latą. Wszyscy mówili, że nie wyobrażają sobie, by zmniejszyć piłkarzowi karę. Piszczek odwołał się od decyzji Wydziału Dyscypliny jeszcze przed meczem z Niemcami, na który jednak nie dostał powołania, bo PZPN chciał poczekać do wyjaśnienia sprawy.
– Decyzja trybunału jest krokiem w kierunku indywidualizacji kar, co zapewnić ma poczucie sprawiedliwości. Czyn, którego dopuścił się Piszczek, miał tło finansowe, dlatego wydaje się, że nałożona dzisiaj dodatkowa kara jest najbardziej adekwatna – mówi przewodniczący trybunału Włodzimierz Głowacki.