Reklama
Rozwiń

Jak zwabić kibica

Są stadiony, nie ma widzów. Ekstraklasa SA przyznaje: mamy problem

Publikacja: 05.10.2011 02:24

Korona Kielce – puste trybuny na stadionie lidera. Zdaniem fachowców, by je zapełnić, trzeba najpier

Korona Kielce – puste trybuny na stadionie lidera. Zdaniem fachowców, by je zapełnić, trzeba najpierw przez kilka lat dopłacać

Foto: Fotorzepa

Korona Kielce po dziewięciu kolejkach jest liderem ekstraklasy. Poniedziałkowy mecz z Górnikiem Zabrze do kilkunastu krajów transmitował Eurosport.

Kibice za granicą zobaczyli ładny stadion, ale wypełniony tylko w połowie. A to przecież Kielce, gdzie mecz piłkarski nie rywalizuje o widza z wieloma atrakcjami.

Niski procent

W Kielcach stadion jest już od pięciu lat i ma 15 tysięcy krzesełek. Te w Gdańsku, Poznaniu i we Wrocławiu, budowane na mistrzostwa Europy mogą pomieścić ponad 40 tysięcy kibiców. Ryzyko, że będą świecić pustkami, jest coraz większe. W najbliższy wtorek na posiedzeniu rady nadzorczej Ekstraklasy SA zacznie się dyskusja, co zrobić, by ludzie przychodzili na stadiony tak tłumnie, jak dzieje się to w Niemczech i Anglii.

– Będziemy sugerowali rozwiązania dotyczące całej ligi, ale na razie nie mogę mówić o  szczegółach. W porównaniu z poprzednim sezonem kibiców mamy więcej, ale niesatysfakcjonujący jest procent, w jakim zapełniają się stadiony. Nie możemy być dumni z 2/3 zajętych siedzeń – mówi Adrian Skubis, rzecznik Ekstraklasy.

Mija właśnie okres fascynacji tym, co nowe. Na otwarcie obiektu w Gdańsku przyszły tłumy, ostatni mecz z Bełchatowem oglądało już tylko 17 tysięcy widzów. W Poznaniu kibice ciągle protestują, a na meczu z Jagiellonią było raptem 10 tysięcy – najmniej od 2007 roku. Niedzielny hit Legia – Wisła oglądało 25 tysięcy fanów, a ponad 7 tysięcy wejściówek zostało w kasach. Nie lepiej jest na meczach Wisły w Krakowie, gdzie czasem przychodzi tylko 11 tysięcy kibiców.

– Polska piłka potrzebuje cierpliwości. Mniejsza liczba kibiców to nie jest trend krakowski, ale ogólnopolski. Oczekiwania były zbyt duże, a my musimy walczyć o lepszy wizerunek polskiego futbolu. Zakończmy temat korupcji, pokażmy, że stadiony są jak centra handlowe, nowoczesne i bezpieczne. Mówi się i pisze o chuliganach i zamykanych słusznie czy niesłusznie stadionach, a za mało jest pozytywnych skojarzeń i budowania przychylnego klimatu. Ale to się zmieni. Jestem optymistą – tłumaczy Bogdan Basałaj, prezes Wisły.

Trzeba dopłacać

Liga musi wychować nowego kibica. Zachęcić go do przyjścia na stadion z rodziną i zostawienia kilkudziesięciu złotych za bilet. Najbardziej fanatycznych kibiców raczej nie przybędzie – na stadionach została im oddana  jedna trybuna, tak jest na całym świecie.

Resztę mają zapełnić ludzie, którzy chcą miło spędzić  popołudnie i zamiast kina czy spaceru wybierają stadion. Po jednym z meczów Wisły Patryk Małecki swoją wypowiedzią zepsuł kilka miesięcy pracy działu marketingu. Kibiców, którzy nie dopingowali, wysłał na stadion rywala – Cracovii, by tam jedli kiełbaski. Klub zawiesił go na tydzień i nałożył 20 tys. zł kary. Przy Reymonta wiedzą, że wypowiedź Małeckiego nie pomogła w budowaniu frekwencji.

W ubiegłym tygodniu przy okazji prezentacji raportu finansowego Ekstraklasy przygotowanego przez firmę Deloitte gościł w Polsce David Richards, prezes Premier League i Europejskich Lig Zawodowych. To m.in. od niego Ekstraklasa dowiadywała się, co robić, by nie stać się ligą pustych trybun.

– Trzeba zwrócić się do młodych ludzi i wykorzystać to, że ostatnio bardzo poprawiła się jakość oglądania meczów. Trzeba zaprosić szkoły, juniorów z trenerami, samotnych rodziców z dziećmi, wymyślić sposób, by zapełnić nimi trybuny, nawet jeśli trzeba będzie do tego dopłacić. Kiedy inni zobaczą pełny stadion, też będą chcieli przyjść. Przede wszystkim nie można jednak zapominać o atrakcyjnym futbolu – mówi „Rz" Richards.

W Polsce łamane są kolejne bariery zarobków – najlepsi piłkarze dostają  pół miliona euro za rok kontraktu.  Potrzeba dwa razy więcej, by zaczęły przyjeżdżać gwiazdy. Richards twierdzi jednak, że od nich ważniejsze jest wychowanie kibica.

– Kiedy zrobiliśmy zniżki dla dzieci, niewiele to pomogło, ale kiedy przez cały sezon dzieci wchodziły na stadion za darmo, przyniosło to efekt. Taki zabieg powtórzono kilka razy, co zapewniło frekwencję na lata, bo dzieci dorosły – stwierdził Richards.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku