Korona Kielce po dziewięciu kolejkach jest liderem ekstraklasy. Poniedziałkowy mecz z Górnikiem Zabrze do kilkunastu krajów transmitował Eurosport.
Kibice za granicą zobaczyli ładny stadion, ale wypełniony tylko w połowie. A to przecież Kielce, gdzie mecz piłkarski nie rywalizuje o widza z wieloma atrakcjami.
Niski procent
W Kielcach stadion jest już od pięciu lat i ma 15 tysięcy krzesełek. Te w Gdańsku, Poznaniu i we Wrocławiu, budowane na mistrzostwa Europy mogą pomieścić ponad 40 tysięcy kibiców. Ryzyko, że będą świecić pustkami, jest coraz większe. W najbliższy wtorek na posiedzeniu rady nadzorczej Ekstraklasy SA zacznie się dyskusja, co zrobić, by ludzie przychodzili na stadiony tak tłumnie, jak dzieje się to w Niemczech i Anglii.
– Będziemy sugerowali rozwiązania dotyczące całej ligi, ale na razie nie mogę mówić o szczegółach. W porównaniu z poprzednim sezonem kibiców mamy więcej, ale niesatysfakcjonujący jest procent, w jakim zapełniają się stadiony. Nie możemy być dumni z 2/3 zajętych siedzeń – mówi Adrian Skubis, rzecznik Ekstraklasy.
Mija właśnie okres fascynacji tym, co nowe. Na otwarcie obiektu w Gdańsku przyszły tłumy, ostatni mecz z Bełchatowem oglądało już tylko 17 tysięcy widzów. W Poznaniu kibice ciągle protestują, a na meczu z Jagiellonią było raptem 10 tysięcy – najmniej od 2007 roku. Niedzielny hit Legia – Wisła oglądało 25 tysięcy fanów, a ponad 7 tysięcy wejściówek zostało w kasach. Nie lepiej jest na meczach Wisły w Krakowie, gdzie czasem przychodzi tylko 11 tysięcy kibiców.