Polacy zremisowali trzeci mecz z rzędu. Po 1:1 z Meksykiem i 2:2 z Niemcami w piątek w Seulu piłkarze Franciszka Smudy nie pozwolili na zwycięstwo gospodarzom.
Gol na 2:2 dający Polakom remis padł siedem minut przed końcem. Jakub Błaszczykowski z Pawłem Brożkiem odważnie zaatakowali koreańskich obrońców, którzy za bardzo nie wiedzieli, co zrobić z piłką przed polem karnym. Błaszczykowski ją przejął, popędził na bramkę Sung Ryonga Junga i strzelił gola.
Ten gol, choć w meczu towarzyskim i rozgrywanym daleko od Polski, jest symboliczny. Błaszczykowski jako jeden z pierwszych, a już na pewno najgłośniej, krytykował wyjazd do Korei w środku sezonu. Półtora roku wcześniej wiele osób krytykowało też Smudę za wybranie go na kapitana drużyny. Jako człowiek Nike miał być tylko nośnikiem reklamy, bo charyzmy nikt się po nim nie spodziewał.
Tymczasem gdy do Euro pozostało dziewięć miesięcy, w meczu, na który trzeba było przejechać pół świata, to Błaszczykowski dał sygnał do walki. Siedem minut przed końcem, kiedy Polakom zazwyczaj brakuje sił, a w meczu z Koreą w drugiej połowie byli gorsi, kapitan odebrał jednak piłkę rywalowi, jakby grali na podwórku.
Błaszczykowski w Borussii Dortmund jest rezerwowym, ale na razie nie przeszkadza mu to być liderem reprezentacji Polski. W piątek był najlepszym zawodnikiem kadry Smudy. Przy pierwszym golu zdobytym przez Roberta Lewandowskiego (było po nim 1:0) pięknie strzelił zza pola karnego, piłka trafiła w poprzeczkę i kolega z Borussii uderzał ją głową już do pustej bramki. Dzięki temu reprezentacja Polski prowadziła do przerwy.