Podejrzane miliony Joana Laporty

Były prezes Barcelony Joan Laporta przyznał w sądzie, że dostał 10 mln euro z Uzbekistanu. Zapewne od kliki rządzącej tym krajem

Publikacja: 18.10.2011 03:06

Joan Laporta wyprowadził Barcelonę z chaosu na szczyt, ale w rozrzutności i zagarnianiu władzy dla s

Joan Laporta wyprowadził Barcelonę z chaosu na szczyt, ale w rozrzutności i zagarnianiu władzy dla siebie często się zapędzał. fot. JOSEP LAGO

Foto: AFP

Laporta był prezesem Barcelony od roku 2003 do 2010, władcą bardzo uduchowionym, przemawiał jak szef Narodów Zjednoczonych, przyjął logo Unicef na koszulki zespołu. Lubił też wystawne imprezy na koszt klubu, dalekie wyjazdy promujące barcelońskie idee, zlecał podsłuchiwanie wiceprezesów.

Zostawił klub w rozkwicie sportowym (to on odważył się postawić na trenera Pepa Guardiolę). Zostawił też długi, ale wielu uważa go za najlepszego prezesa w ponadstuletniej historii Barcy.

Uzbekistan jest fasadową demokracją, prezydent Islam Karimow rządzi nim od ponad 20 lat, jego klika nie dopuszcza żadnej opozycji, łamie prawa człowieka, siły bezpieczeństwa torturują i zabijają przeciwników, głośna była historia dwóch więźniów ugotowanych przez bezpieczniaków żywcem.

Miliony przelała Laporcie firma związana z klanem Karimowów

Karimow ma córkę Gulnarę szykowaną na jego następczynię. Gulnara kontroluje firmę Zeromax handlującą m.in. ropą, gazem i bawełną, a firma Zeromax kontroluje klub Bunyodkor, który z niczego wyrósł w sześć lat (powstał w 2005) na lokalną potęgę, zatrudniał m.in. Rivaldo i trenera Luiza Felipe Scolariego, a chciał też zatrudnić Samuela Eto'o, wówczas piłkarza Barcelony.

Z Bunyodkorem Barcelona, więcej niż klub, współpracowała podczas rządów Laporty więcej niż ściśle. Uzbecki klub nawet herb wymodelował sobie na wzór Barcy, z jej gwiazdami organizował od 2008 r. letnie szkolenia piłkarskie, na które przyjeżdżali m.in. Leo Messi i Andres Iniesta, a gdy budował nowy stadion, sam Laporta położył pierwszą cegłę.

Klub dostał za tę współpracę 3,5 mln euro. Teraz, gdy w Katalonii trwa wojna na kwity między ekipą dwóch prezesów, byłego i obecnego Sandro Rosella (jeden z socios klubu wytoczył Laporcie proces o nadużycia), okazuje się, że szefa klubu Uzbecy wynagrodzili znacznie hojniej.

Na szwajcarskie konto kancelarii adwokackiej Laporta & Arbocs wpłynęło 10 milionów euro od Zeromaksu. Pozywający Laportę do sądu turecki pośrednik piłkarski Bayram Tutumlu twierdzi, że to nielegalne prowizje za wspólne biznesy piłkarskie prezesa i Uzbeków, w których też uczestniczył i należy mu się procent.

Laporta broni się, że to wynagrodzenie za usługi kancelarii dla Zeromaksu. A przede wszystkim, że to spisek sił zła przeciw człowiekowi, który z prezesa stał się politykiem i któremu marzy się rządzenie Katalonią.

Rosell może być pewien, że wkrótce wypłyną nowe kwity. Tym razem na niego.

Laporta był prezesem Barcelony od roku 2003 do 2010, władcą bardzo uduchowionym, przemawiał jak szef Narodów Zjednoczonych, przyjął logo Unicef na koszulki zespołu. Lubił też wystawne imprezy na koszt klubu, dalekie wyjazdy promujące barcelońskie idee, zlecał podsłuchiwanie wiceprezesów.

Zostawił klub w rozkwicie sportowym (to on odważył się postawić na trenera Pepa Guardiolę). Zostawił też długi, ale wielu uważa go za najlepszego prezesa w ponadstuletniej historii Barcy.

Pozostało 82% artykułu
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką