Borussia ma po dwóch meczach jeden punkt. Olympiakos żadnego. – To jak finał – mówi trener mistrzów Niemiec Juergen Klopp. Kto wygra, może ruszyć w pogoń za prowadzącymi w grupie Arsenalem i Olympique Marsylia. Kto przegra, już raczej awansu nie dogoni.
Zagra dziś Robert Lewandowski, zapewne również Łukasz Piszczek, który musiał skrócić rehabilitację po kontuzji, bo teraz leczy się jego zmiennik Patrick Owomoyela. Plan Borussii to minimum jeden punkt. Z takim samym poleciał do Marsylii Arsenal Wojciecha Szczęsnego.
Kiedyś pokonać Olympiakos w Pireusie to był wyczyn, bywało, że w LM nikomu się to nie udawało przez kilka lat. Dziś stadion imienia Giorgiosa Karaiskakisa już nie jest twierdzą (Olympique wygrał tu w pierwszej kolejce LM), to raczej muzeum zmarnowanych szans. Zburzony i zbudowany od podstaw na igrzyska w Atenach, ciągle wygląda nowocześnie, to było ledwie siedem lat temu. Ale wokół stadionu straszą dziury w asfalcie, na ich zalepienie nie ma pieniędzy. Są tylko na to, co konieczne. Drużyny też to dotyczy.
Latem Olympiakos musiał sprzedać do Galatasaray najlepiej opłacanego piłkarza Alberta Rierę. Na pocieszenie sprowadził z Aston Villi Jeana Makouna, ale ten częściej narzeka, niż robi coś dla drużyny. Jest przygnębiająco, ale Olympiakos na tle innych klubów miejscowej ligi, a właściwie całego greckiego sportu (olimpijczycy przygotowują się do igrzysk w Londynie tylko dzięki pożyczce z MKOl), to i tak wyspa szczęścia. Ma pieniądze z LM i względny spokój. Panathinaikos usycha, zadłużony i niepewny przyszłości. Ligę opuszczają sponsorzy i kibice, których już nie stać na bilety. W tym bezwładzie dobrze czują się tylko specjaliści od ustawiania meczów – afera korupcyjna ciągnie się od dawna – i chuligani.
Dziś kibice przyjdą na pewno, bo nie dość, że jest Liga Mistrzów, to przyjechał klub z kraju Angeli Merkel, warto być z Olympiakosem, gdy będzie próbował dać Niemcom po nosie. Dziennikarze też przyjdą, specjalnie swój 24-godzinny strajk zaczęli wczoraj o szóstej rano, żeby mecz móc już opisać. Ale cały kraj stanie, zaczyna się dwudniowy strajk generalny, w centrum Aten ma być pół miliona protestujących. Nie pojedzie metro, nie odlecą samoloty. Borussia na wszelki wypadek zarezerwowała sobie w Atenach boisko na czwartkowy trening i jest w ciągłym kontakcie z ambasadą. Trener Klopp zachowuje uśmiech: jak drużyna wróci, to teraz mniej ważne. Byle z punktami.