Trener Wisły nie spodziewał się niczego dobrego. Zabrał do Londynu tylko 17 piłkarzy, bo sześciu było kontuzjowanych, a Osman Chavez pauzował za kartki. Na lotnisku Gatwick zostawił kolejnych trzech, bo okazało się, że Serbowie: Milan Jovanić, Marko Jovanović i Ivica Iliew, nie mają niezbędnych dokumentów. Wisła protestowała, zapewniając, że załatwiła wszystkie formalności identycznie jak wówczas, gdy trzy lata temu grała z Tottenhamem, ale zatrzymani piłkarze dołączyli do drużyny w środę dopiero o 21 i nazajutrz nie znaleźli miejsca w pierwszym składzie.
Po przegranym 0:1 meczu w Krakowie trener Martin Jol zapowiadał srogi rewanż. Fulham zagrał bardzo ostro, a najbardziej poniewierany był Gervasio Nunez, który dwa tygodnie temu udawał znokautowanego przez Moussę Dembele.
Zespół z Londynu zemścił się najlepiej jak mógł, wbijając kolejne gole. Pierwszy po akcji od własnego pola karnego i błyskawicznej wymianie podań powinien trafić do podręczników, podobnie jak nietypowe wykonanie rzutu wolnego przy trzeciej bramce. Przy drugim golu Andy Johnson strzelił tak mocno i precyzyjnie, że tej piłki nie zatrzymałby żaden bramkarz świata.
Wisła pierwszą połowę rozegrała na przyzwoitym poziomie. Gol Andraża Kirma na 1:1 dał nawet nadzieję, że mimo eksperymentalnego składu z drużyną Maaskanta wcale nie musi być źle. Wisła siedem razy celnie strzelała na bramkę Fulham, ale gospodarze dwa razy więcej i dużo skuteczniej.
Niestety, po przerwie mistrzowie Polski byli na boisku tylko ciałem. Zadanie Anglikom bardzo ułatwiała obrona Wisły. Kew Jaliens był wolny, ospały, Dragan Paljić częściej dawał się oszukać, niż zatrzymywał ataki przeciwników.