Kulikowski był biznesmenem. Podkreśla, że był, bo od 2007 roku, gdy wykryto u niego poważną chorobę nerek, zrezygnował z prowadzenia firmy budowlanej i od tego czasu żyje z oszczędności i szkółki piłkarskiej, którą prowadzi razem z Władysławem Żmudą. Kulikowski lubi futbol, jego firma POL-WAZ zatrudniała kiedyś prezesa Michała Listkiewicza, a na wprowadzenie Grzegorza Laty na to stanowisko z jego prywatnej kieszeni poszło ponad 200 tysięcy złotych.
- Zaangażowałem się finansowo i organizacyjnie. Gdy Grzesiek zapytał mnie, jakie są moje oczekiwania, odpowiedziałem, że chciałbym dostawać bilety na loże na mecze reprezentacji. No i żeby wprowadził wszystkie reformy, które obiecywał - mówi „Rz" Kulikowski.
Mówiono o nim „szara eminencja". Jeździł na zgrupowania reprezentacji Polski z Jerzym Engelem i Pawłem Janasem, chociaż w PZPN odpowiadał za futbol kobiecy. Lubił to, bo wieczorami przychodzili byli piłkarze i można było z nim porozmawiać. Skończyło się za Leo Beenhakkera, który wprowadził zasadę, że działacze mieszkają w innym budynku niż drużyna, a dla Kulikowskiego działacze nie byli już żadną atrakcją, bo miał ich na co dzień w Warszawie. Jeszcze większym rozczarowaniem, niż rządy nowego selekcjonera, było zachowanie Laty, który po tym, jak został prezesem zaczął wycofywać się z obietnic.
- Wszystko storpedował Zdzisław Kręcina, który tak naprawdę rządzi PZPN. Przyjrzałem się wielu kontraktom, uznałem, że to patologia i postanowiłem nie stać z boku. Ekstranet, czyli system ewidencji zawodników, Karta Kibica, z której pieniądze nie wiadomo gdzie trafiają... wszędzie pojawia się nazwisko sekretarza i chciałbym, by jego działalności przyjrzały się CBA I CBŚ - tłumaczy Kulikowski.
Historia taśm prawdy ma kilka miesięcy. Nie wiadomo dokładnie, od jak dawna Kulikowski nagrywał rozmowy z Kręciną, nie chce tego zdradzać, by nie ułatwiać drugiej stronie linii obrony. Żeby pokazać problem doprowadził do prowokacji. PZPN ogłosił przetarg na budowę nowej siedziby, zgłosiło się kilka firm, niektóre oferowały gotowe biurowce. Jednym z oferentów był ojciec młodego piłkarza ze szkółki Kulikowskiego i Żmudy. Kulikowski poszedł do Kręciny i udając pośrednika zaproponował, że załatwi milion złotych łapówki. Kręcina poszedł ze sprawą do Laty. Wszystko zostało nagrane, w piątek ujrzało światło dzienne. - Sekretarz tłumaczy się, że prowadzi ze mną grę i że wiedział, że jest podsłuchiwany. Pytam więc czy w takim przypadku poszedłby do prezesa? - mówi Kulikowski.