Tomasz Hajto będzie trenerem Jagiellonii

Tomasz Hajto pokazał, jak można dużo wygrać i szybko wszystko stracić. Wiosną poprowadzi Jagiellonię

Publikacja: 28.12.2011 23:55

Tomasz Hajto będzie trenerem Jagiellonii

Foto: ROL

Swoją karierę  streszcza opowieścią o niewykorzystanym rzucie karnym.

Kiedyś nie trafił z 11 metrów dla Schalke w Lidze Mistrzów i w Polsce z niego drwili. Gdy zapytał o to  dziennikarz, Hajto wytłumaczył mu spokojnie: – Najpierw musiałem dobrze grać w polskiej lidze, żeby kupili mnie do Niemiec, potem grać tak dobrze, by sprowadziło mnie Schalke. Musieliśmy awansować do Ligi Mistrzów, a później cieszyłem się takim szacunkiem w drużynie, że koledzy wybrali mnie na kapitana i mogłem strzelać rzut karny. Rozumiesz, ile warunków musiało być spełnionych, żebym nie wykorzystał karnego? A teraz odpowiedz sobie, czy kiedyś uda ci się nie strzelić karnego w Lidze Mistrzów?

Hajto w decydujących momentach  życia często pudłował. Przyciągał pecha. Najpierw mozolnie wspinał się na szczyt, a później nie umiał cieszyć się szczęściem. Mówi, że jako trener chciałby otworzyć nowy zeszyt, żeby patrzono tylko na jego treningi i sposób prowadzenia drużyny, a nie na to, co ma już za sobą. – Mój zeszyt piłkarza jest bardzo gruby. Jest tam wiele pięknych momentów, ale to też kronika błędów i złych decyzji – opowiada „Rz".

Redknapp i Wójcik

W Polsce grał w Hutniku Kraków i Górniku Zabrze. Kupił go MSV Duisburg, gdzie nigdy nie zszedł poniżej solidnego poziomu i zapracował na swoją markę. Z Schalke w latach 2000 – 2004 dwa razy zdobył Puchar Niemiec, do mistrzostwa zabrakło sekund, kiedy gol w doliczonym czasie gry dał tytuł Bayernowi Monachium. Razem z Tomaszem Wałdochem pisał polską historię klubu z Gelsenkirchen w XXI wieku, Hajto został kapitanem.

Później grał jeszcze w Norymberdze, Southampton, gdzie miał miejsce w składzie, dopóki trenerem był Harry Redknapp, a potem zaczął się już zjazd z przeszkodami – Derby County, ŁKS, Górnik Zabrze i znowu ŁKS.

– Talent to miał Wojtek Kowalczyk czy Andrzej Juskowiak, ja ciężko pracowałem. Ale to jest w piłce najpiękniejsze, że  z małym talentem można dużo osiągnąć. W Jagiellonii będzie jak w Bundeslidze, przychodzi nowy trener i zaczynamy wszystko od zera. Oczywiście inaczej spojrzę na Tomasza Frankowskiego, a inaczej na  17-latka, ale obaj będą mieli szansę. Muszą tylko przestrzegać zasad i porządku. Z obcokrajowcami też sobie poradzę, znam cztery języki obce, na boisku spędziłem 22 lata i jak ostatnio policzyłem – pracowałem z 37 trenerami. Takie nazwiska jak Redknapp, Heynckess, Stevens, Piechniczek czy Wójcik to znane firmy – opowiada.

Wstydliwe papierosy

Mówi, że w życiu wyznaczał sobie cele i po kolei je realizował. Pierwsza liga, zagranica, kadra, mistrzostwa świata. Hajtę trenera też sobie wymyślił, od niedawna prowadzi z kolegą akademię piłkarską dla dzieci od 4. do 12. roku życia.

Pochodzi z biednej rodziny z Makowa Podhalańskiego, wspomina, że się nie przelewało i wszystko od życia musiał wyrywać pazurami. – Tomek nie był trudnym piłkarzem do prowadzenia. Cała drużyna wydawała się krnąbrna, ale twarde charaktery nie pękają w trudnych sytuacjach. Hajto grał w kilku klubach, dojrzewał z wiekiem i życzę każdemu polskiemu piłkarzowi, by osiągnął tyle co on. Moi zawodnicy pochodzili z małych miejscowości, wyjeżdżali z Polski nieprzygotowani na nowe realia. Stawali się milionerami i nie zawsze wiedzieli, co zrobić z pieniędzmi – mówi Jerzy Engel, w którego drużynie Hajto grał na mistrzostwach świata w Korei (2002).

W pewnym momencie kariery pieniędzy miał dużo. Gdy zapomniał bielizny, jadąc na zgrupowanie, w całej Warszawie szukał sklepu Versace i szybko z Tomka stał się „Giannim". Nie bał się, mówił ostro o wszystkich. W Korei stał na czele grupy piłkarzy, która obrzucała polskich dziennikarzy wyzwiskami. W Niemczech w szczytowym okresie gry w Schalke został oskarżony o posiadanie papierosów bez akcyzy, w 2007 roku śmiertelnie potrącił samochodem 73-letnią kobietę. Był trzeźwy, ale jechał za szybko i nie ustąpił pierwszeństwa. Kiedy słucha litanii grzechów, nie oburza się jak kiedyś, ale uważa, że nie zasłużył na to, by ciągle mu to wypominać.

– Moje życie to gra błędów. Zrobiłem  dużo głupot. W Korei impreza przerosła wszystkich: piłkarzy i dziennikarzy także. Po 16 latach posuchy nie byliśmy gotowi na mundial. Pokłóciliśmy się, głupio mi i teraz tego żałuję. Najbardziej wstyd mi jednak za te papierosy. Zarabiałem półtora miliona euro rocznie, a kupiłem dziesięć kartonów papierosów bez akcyzy. W Niemczech zostałem uniewinniony, ale płacę za swoją głupotę do dzisiaj. Stać mnie  na te fajki było, a teraz ciągle słyszę głupie żarty. To uderza w moje dzieci – opowiada.

Kostka Rubika

Najnowszy żart jest jeden – o tym, że w Jagiellonii zamiast przerzutów piłek zawodnicy ćwiczyć będą przerzuty papierosów. Hajto mówi, że kiedyś za coś takiego może by i lał, ale teraz uważa to za chwyty poniżej pasa ludzi zazdrosnych. Przypomina, co mówiła mu babcia.

– Jak Polak ma krowę, a sąsiad dwie, to nie będzie pracował, żeby dorobić się kolejnej, tylko pomodli się, żeby sąsiadowi zdechła. Tak samo jest w piłkarskim środowisku – mówi.

Jego stosunek do samego siebie był i jest zagadką. Często po przegranym meczu reprezentacji (rozegrał w niej 62 spotkania) jako jedyny stawał twarzą w twarz z dziennikarzami, dyskutował, kłócił się. Ale potrafił też wyjść z szatni w tak dobrym nastroju, że  wierzyliśmy mu, nawet jak opowiadał, że dalekie wyrzuty z autu to efekt treningów w Makowie Podhalańskim, gdy przerzucał broną stodołę. Gdy na mundialu ogrywał go Pedro Pauleta, a Portugalia gromiła Polskę 4:0, brutalnie faulował. Tłumaczył później, że to przez charakter. Nie umiał przegrywać.

Mówi się, że ma długi przez ruletkę. Nie jeździ drogim samochodem, dorabia jako ekspert komentator meczów Bundesligi. Podobno praca w Jagiellonii to kolejna szansa wyjścia na prostą. – Cieszę się, że ludzie tak martwią się moimi finansami. Życzę im, żeby przeżyli i zarobili tyle co ja. Szybko podnoszę się po wpadkach. Długi i dochody pozostaną prywatną sprawą. Dziwię się, że moja praca w Jagiellonii wzbudza tyle emocji – tłumaczy.

Tomasz Hajto zaczął już przygotowywać plan treningów. Piłkarze wracają z urlopów 9 stycznia, pięć dni wcześniej okaże się, czy nowy trener  może warunkowo prowadzić drużynę do końca sezonu. Na razie nie ukończył odpowiednich kursów. W PZPN ma wrogów, ale trudno, by było inaczej po tym, gdy publicznie się zakładał, że prezes Grzegorz Lato nie ułoży jednej ścianki kostki Rubika.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.kolodziejczyk@rp.pl

Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?