Młody polski trener podpisze kontrakt z Manchesterem United

Radosław Mozyrko, młody polski trener, który będzie pracował dla Manchesteru United

Publikacja: 16.01.2012 00:42

Radosław Mozyrko ma 24 lata. Jest wychowankiem GKS Katowice, grał też w Polonii Brunszwik, Malahide

Radosław Mozyrko ma 24 lata. Jest wychowankiem GKS Katowice, grał też w Polonii Brunszwik, Malahide United i Nottinghamshire. Trenerem jest od 2007 roku. Był na stażach w Irlandii, Anglii i USA. W maju 2011 roku został menedżerem akademii Znicza Pruszków. Od marca będzie pracował z młodzieżą aspirującą do gry w Manchesterze United

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Jak się trafia do tak wielkiego klubu?

Radosław Mozyrko: Ofertę znalazłem w Internecie. Pierwszy raz wysłałem aplikację w 2008 roku. Potem jeszcze trzykrotnie. I w końcu się udało. Przeszedłem cztery etapy rekrutacji, zaproponowali mi roczną umowę – to standard. We wtorek jadę załatwić formalności, pracę zaczynam w marcu. Może wcześniej mnie nie wybierano, bo byli lepsi. Ale nie zamierzałem się poddawać, nigdy nie przejmuję się porażkami.

Jak wyglądała rekrutacja?

Niestety, nie mogę powiedzieć. Trochę tajemnicy nie zaszkodzi.

Na czym będzie polegała pana praca?

Będę prowadził zajęcia dla dzieci, które chcą trenować według filozofii MU. Może uda się pojechać na tournée z pierwszą drużyną.

W ramach programu Development Centre będę pracował z zawodnikami w wieku 8 – 14 lat, wyszukanymi przez skautów. Razem z innymi trenerami przez mniej więcej sześć tygodni będziemy ich obserwowali i oceniali, czy nadają się do akademii.

Pracował pan w najlepszej amerykańskiej akademii piłkarskiej – w New York Red Bulls.

Ostatnio do reprezentacji młodzieżowych powołano aż 30 zawodników tego klubu. Liga amerykańska jest niedoceniana, a przez trzy ostatnie lata zrobiła wielki postęp i obecnie jest dużo lepsza niż polska ekstraklasa. Amerykanie są otwarci i mają mentalność zwycięzców. Mój przełożony w Red Bulls docenił, że nie złożyłem broni i drugi raz zgłosiłem się do klubu. Inni raczej się obrażali. Nigdy nie spoczywam na laurach. Nie cieszę się z porażek innych. Podobało mi się to, że za granicą nikt nie patrzył, kim byłem, ile miałem lat, tylko ile umiałem.

Poznał pan Thierry'ego Henry'ego?

Przyglądałem mu się na treningach. Niektórzy próbują grać w piłkę, inni to potrafią, a on się z tym urodził. Ale nie ma gwiazdorskich manier. Pomagał młodym zawodnikom, przekazywał im rady, mówił, że tylko ciężką pracą mogą coś osiągnąć.

Kto pana najwięcej nauczył?

O młodzieżowej piłce najwięcej dowiedziałem się od Simona Nee, mojego przełożonego w Red Bulls. Oczy na świat otworzył mi też Hans Backe, były asystent Svena-Gorana Erikssona w Manchesterze City i reprezentacji Meksyku, a obecnie trener Red Bulls.

Doświadczenia z zagranicy przeniósł pan do akademii Znicza Pruszków. Strategię i system szkolenia oparł pan na modelach sprawdzonych w New York Red Bulls, Manchesterze United, Ajaksie Amsterdam i Valencii.

Wymieniam się wiedzą na temat szkolenia z trenerami z całego świata. W akademii Znicza wszystkie 18 drużyn  gra według tego samego ustawienia i stylu, który zakłada m.in. grę kombinacyjną na połowie rywala i szybki pressing po stracie piłki. Wprowadziłem specjalizację wiekową, w szkole podstawowej trenerzy zmieniają się co dwa lata, od gimnazjum co roku. Zajęcia prowadzone są według tego samego konspektu: 20 proc. czasu to rozgrzewka, 40 proc. część główna i 40 proc. gra – bo to ona jest najlepszym nauczycielem. Podczas każdego treningu poruszany jest tylko jeden temat. Wszystkie ćwiczenia odbywają się z piłką. 95 procent trenerów Znicza przekonało się już do mojej filozofii, choć początki były trudne. Niektórzy otwarcie mówili, że problemem jest mój wiek. Nie boję się, że po moim wyjeździe akademia przestanie funkcjonować. Zawsze mogą do mnie zadzwonić, nie zrywam kontaktów.

Inne polskie kluby nie były panem zainteresowane?

Wysyłałem swoje CV do Polonii Warszawa, Legii i Kosy Konstancin. Odpowiedziała tylko Polonia. Szansę pracy z młodzieżą dał mi trener Michał Libich. Potem sprowadził mnie do Pruszkowa. I już tu zostałem.

Dlaczego nie został pan piłkarzem?

Grałem jako defensywny pomocnik. Charakter miałem, brakowało zdrowia. Przeszkodziły kontuzje.

W wieku 20 lat podjąłem męską decyzję i wyjechałem do Irlandii na bezpłatny staż trenerski w Malahide United. Uczyłem się języka. By zarobić na utrzymanie, pracowałem po 10 – 12 godzin w hotelu, w pralni i jako kelner. W Anglii dorabiałem jako recepcjonista w studiu tatuażu, poznałem interesujących ludzi. Dopiero w USA nie musiałem się martwić o pieniądze. Nadal inwestuję w siebie, robię kursy za granicą. Zastanawiam się też nad studiami, które poszerzyłyby moją wiedzę na temat psychologii i anatomii sportu. Ale na razie zbyt wiele podróżuję. Cieszę się, że w końcu będę mógł więcej czasu spędzić z narzeczoną, która kończy studia w Nottingham i za kilka miesięcy do mnie dołączy.

Jakie ma pan plany na przyszłość?

Przede wszystkim dalej się rozwijać. Podpisać następny kontrakt z MU, jeśli będzie mi się tam podobało, i przebić się do akademii. Za dwa, trzy lata chciałbym wrócić do Polski i pracować z reprezentacjami młodzieżowymi. Ale wiem, że bez układów jest ciężko. U nas brakuje konkursów dla trenerów. A jak są, to tylko fikcyjne. Może do tego czasu coś się zmieni albo przekonają się do mnie. Chciałbym też opracować system szkolenia, którego w Polsce nie ma. Marzy mi się Real Madryt, drugi ulubiony klub zagraniczny obok MU, ale musiałbym się nauczyć hiszpańskiego. A poza tym czytałem, że oni zatrudniają tylko ludzi, którzy poznali ich filozofię. Może wrócę na Śląsk, do GKS Katowice. Tam się wychowałem, tam jest mój dom.

Rz: Jak się trafia do tak wielkiego klubu?

Radosław Mozyrko: Ofertę znalazłem w Internecie. Pierwszy raz wysłałem aplikację w 2008 roku. Potem jeszcze trzykrotnie. I w końcu się udało. Przeszedłem cztery etapy rekrutacji, zaproponowali mi roczną umowę – to standard. We wtorek jadę załatwić formalności, pracę zaczynam w marcu. Może wcześniej mnie nie wybierano, bo byli lepsi. Ale nie zamierzałem się poddawać, nigdy nie przejmuję się porażkami.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany