Rozdział dziesiąty nazywa się: Bunt. Zaczął się już wcześniej, po sierpniowych niepowodzeniach z Barceloną w Superpucharze, ale dopiero po 1:2 sprzed tygodnia wszystkie żale zaczęły wypływać na wierzch.
Pierwszy raz się zdarzyło, że Mourinho został wygwizdany na Santiago Bernabeu. Jego obrońcy wśród dziennikarzy milczeli, gdy trenera przeczołgiwano za wybranie na pierwszy ćwierćfinał Pucharu Króla tchórzliwej taktyki. Sergio Ramos, jeśli wierzyć "Marce", otwarcie postawił się Portugalczykowi, gdy ten wytknął mu błąd przy golu Barcelony na 1: 1. Z szatni wycieka coraz więcej historii mających sugerować, że największym problemem Realu nie jest Barcelona, ale trener, w którego wstępuje diabeł za każdym razem, gdy trzeba z nią grać.
"El Pais" opisuje według relacji piłkarzy – oczywiście anonimowych – przemowę Mourinho sprzed ostatniego półfinału Ligi Mistrzów, gdy po 0:2 w Madrycie zawieszony przez UEFA trener prosił piłkarzy, by nie odrabiali strat za wszelką cenę, bo najważniejsze to nie ryzykować nadmiernie, nie przegrać wysoko i dalej grać skrzywdzonych przez sędziów (w pierwszym meczu niesłusznie wyrzucony został Pepe).
Po tej przemowie, jak wspominają piłkarze z grupy niechętnej Mourinho i reszcie portugalskiego klanu z Realu, zaczął się kruszyć mit trenera cudotwórcy. A gdy Barcelona wygrała również w Superpucharze Króla, po sporach, bójkach i starciu Mourinho z asystentem Pepa Guardioli Tito Vilanovą, niektórzy piłkarze uznali, że nie chcą iść za trenerem, jeśli to ma oznaczać rozbijanie hiszpańskiej kadry. Kapitan Iker Casillas zadzwonił wtedy do Xaviego i przeprosił go za zachowanie swoje i drużyny. Gdy Mourinho dowiedział się o tym i zmył mu głowę w szatni, sugerując, że jest ktoś, kto postępuje wbrew drużynie, Casillas miał mu odpowiedzieć: – Nigdy więcej nie obrzucaj mnie gównem przy wszystkich.
Od tej pory spory między kadrowiczami z Barcelony i Realu ustały, za to wszystko skupia się na Mourinho. Słuchając jego wrogów można by pomyśleć, że chodzi o klub w zapaści, a nie o lidera ligi, mającego przewagę pięciu punktów nad drużyną uważaną za najlepszą w historii, do tego mającego za sobą same zwycięstwa w rundzie grupowej Ligi Mistrzów.