Jest jak przy stole pokerowym – działacze Legii i Wisły czekają z kamiennymi twarzami, kto pierwszy zacznie kupować piłkarzy. Na razie nikt nie mrugnie nawet okiem.
Ponad 40 lat nie mieliśmy dwóch polskich klubów w wiosennej fazie europejskich pucharów, a Legia i Wisła poddają się bez walki. Drużyna Macieja Skorży ma za sobą najlepszą jesień od lat i tylko cztery punkty straty do lidera Śląska Wrocław, zimą jednak zamiast wzmocnień regularnie się osłabia.
Legia i Wisła zachowują się tak, jakby gra o dużą stawkę oba kluby przerastała
Wpływy z nowego stadionu, wywalczenie awansu do fazy pucharowej Ligi Europejskiej już po czterech meczach grupowych pobudziły wyobraźnię. Skorżę wybrano na trenera roku, a Legia ogłosiła: „Jesteśmy samowystarczalni, w przyszłym sezonie budżet wzrośnie do 80 milionów złotych. Będzie najwyższy w Polsce".
Kiedy z klubu odchodzili Manu i Moshe Ohayon, nikt nie płakał, bo ci piłkarze i tak nie mieścili się w kadrze. Kiedy Ariel Borysiuk kilka dni temu podpisał kontrakt z Kaiserslautern, a Legia zarobiła na nim dwa miliony euro, trener pytał, czy już ma protestować. Borysiuk ma 20 lat, od niego Skorża zaczynał ustalanie składu.