Ważność kontraktów wygasła z końcem roku, kiedy już nie było ówczesnego szefa Kolegium Sędziów, powszechnie krytykowanego Janusza Eksztajna. Jego miejsce zajął Zbigniew Przesmycki, w przeszłości również arbiter. Wielu sędziów mówi w związku z tym o „odwilży", przewietrzeniu pokoju Kolegium Sędziów i robi sobie nadzieje, że wszystko wraca do normalności i znowu można będzie uczciwie pracować.
Uważają oni, że blisko dwutygodniowe zgrupowanie w Turcji, dla około pięćdziesięciu sędziów głównych i ich asystentów z ekstraklasy oraz czołówki I ligi, było najlepszym, od kiedy organizuje je PZPN.
– Cieszę się, że sędziowie mają taką opinię bo i ja jestem zadowolony – mówi „Rz" Zbigniew Przesmycki. – Przez dziesięć dni mieliśmy od rana do wieczoru zajęcia praktyczne i teoretyczne, które prowadził przede wszystkim Walentin Iwanow, w przeszłości znany rosyjski sędzia międzynarodowy. W tym samym czasie na południu Turcji przebywało wiele europejskich drużyn, które rozgrywały mecze kontrolne, więc polscy sędziowie prowadzili około 60. Każdy arbiter główny robił to dwa, trzy razy, a asystenci jeszcze więcej. Zgrupowanie zakończyło się egzaminami, które wszyscy zdali – kończy Przesmycki.
W Turcji odbywało się także zgrupowanie organizowane przez UEFA dla sędziów tzw. Top Klasse, czyli najlepszych w Europie. Wzięli w nim udział dwaj Polacy należący do tej kategorii – Marcin Borski i Paweł Gil. Trzecim był Adam Lyczmański, którego zaproszono jako tzw. pierwszoroczniaka. Wynikało to z pozycji, jaką miał na liście polskich sędziów, przesłanej przez poprzednie władze Kolegium Sędziów do UEFA. Lyczmański jesienią skompromitował się jednak w meczu Wisły z Jagiellonią, a teraz, podczas zgrupowania doznał kontuzji. Nie wiadomo, kiedy wróci na boisko i w jakiej klasie będzie prowadził mecze.
Kilkunastu sędziów, którym skończyły się umowy profesjonalne, pozostaje bez pracy. Otrzymują jedynie honoraria za prowadzenie meczów. Za udział w zgrupowaniu w Turcji musieli jednak zapłacić po tysiąc złotych.