Grecka liga przygnieciona kryzysem

Ligę przygniotły długi, kibice się biją, wszystko niszczeje. Ale reprezentacji Grecji nadal trzeba się bać

Publikacja: 03.04.2012 01:27

Ostatnie derby Aten przerwała bitwa chuliganów z policją

Ostatnie derby Aten przerwała bitwa chuliganów z policją

Foto: AP

Ogień został zaprószony dawno temu, a kryzys go teraz roznosi po całym kraju. Rozrzutność, złe zarządzanie, bezradność wobec chuliganów, ustawianie meczów, przyzwolenie na omijanie przepisów. To się wszystko wzajemnie napędzało. Dziś kluby podupadają przy pustoszejących trybunach, na niszczejących stadionach, osierocone przez sponsorów, wśród sporów z telewizją i bukmacherami, którzy nie chcą już płacić za prawa do ligi tyle co dawniej.

Spokój panuje u nielicznych. Olympiakos Pireus, który przez ostatnie 15 lat mistrzostwa nie zdobył tylko dwa razy, właśnie zmierza po następne. Mały Atromitos Peristeri, przez lata krążący po niższych ligach, dziś jest w drodze do europejskich pucharów. Kłopotów nie ma też Ergotelis z Heraklionu, choć jemu finansowa stabilność gwarantuje tylko tyle, że może się w tym roku utrzyma w lidze.

Trenerze, nie płacą

– Wszędzie widać kryzys. Od kiedy telewizja i bukmacherzy obcięli wypłaty, budżety klubów padły. Kolejnym ciosem były spadające wpływy z biletów – mówi „Rz" trener Wisły Michał Probierz, który w Arisie Saloniki wytrwał dwa miesiące, potem rozwiązał kontrakt.

– Razem z moimi współpracownikami uznaliśmy, że nie ma tam możliwości rozwoju. W szatni cały czas były narzekania: trenerze, nie dostajemy pieniędzy, może pan jakoś pomoże. Nie żałuję, miałem niezłą szkołę życia: w szatni 17 obcokrajowców, którym Aris nie płacił. Wielu zawodników odeszło, rozwiązując kontrakty. Wielu pooddawało sprawy do sądów piłkarskich – mówi Probierz.

Kryzys kryzysem, ale gdy polski trener  przychodził do Salonik, klub miał w kadrze blisko 40 piłkarzy. Taką samą pętlę założył sobie na szyję Panionios, który ze sprowadzonych piłkarzy mógłby spokojnie wystawiać po trzy drużyny, ale nawet jednej nie jest w stanie utrzymać.

Trwa piąty rok recesji, ale większość prezesów klubów wciąż uważa, że kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Więc obok Olympiakosu i Atromitosu są w czołowej piątce ligi sami kandydaci do bankructwa: sparaliżowany konfliktem udziałowców wicelider Panathinaikos oraz pozbawieni sponsorów AEK Ateny i PAOK Saloniki.

Bomba tyka

AEK i Panathinaikos jeszcze jakimś cudem obroniły prawo do licencji UEFA i  mogą planować grę w pucharach. Ale za trzy miesiące UEFA znów sprawdzi, czy są w stanie spłacać swoich futbolowych wierzycieli.

– Wcześniej był przepis, że kto nie dostanie licencji UEFA, nie ma też prawa grać w naszej ekstraklasie, ale liga zawodowa tydzień temu to prawo zmieniła. Wiedziała, że jak będzie obstawać przy swoim, to zostanie w niej pięć, sześć klubów. Z drugiej ligi by nie dobrali, tam też jest źle. Więc przyklepali rzeczywistość. I jaką kluby mają teraz motywację, żeby się naprawiać? – pyta  Giannis Kyriazis z gazety „Espresso".

Wszyscy się przyzwyczaili, że zawsze jakieś wyjście się znajdzie. Tu się załatwi, tam przymknie oko. – Dziwne rzeczy się czasami w tej lidze działy, na boisku i poza nim. Nie dziwię się, że są tam teraz problemy, bo zanosiło się na wielkie „trach" – mówi Marcin Baszczyński, obrońca Polonii Warszawa, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w Atromitosie.

– Na mój klub nie powiem złego słowa, zawsze pieniądze były na czas, to w Grecji rzadkość. Ale wokół bywało różnie. Huczało od plotek, co się będzie działo w meczach i w zakładach bukmacherskich, a ten kraj jest od nich uzależniony. Pamiętam też finał pucharu Grecji z AEK, gdy w cudowny sposób dostały się na stadion tłumy kibiców rywala, choć bilety miały być rozdzielone po równo. I od początku do końca meczu było niespokojnie – mówi Baszczyński.

Chuligani panoszą się na pustoszejących trybunach. Mecze Panathinaikosu ogląda średnio ledwie 10 tysięcy widzów – na 75-tysięcznym Stadionie Olimpijskim. – Jeszcze w lecie 2010, tuż po mistrzostwie, klub sprzedał 30 tysięcy karnetów, bijąc rekord. A teraz jest równia pochyła. Ludzie nie przychodzą, bo jest kryzys, bo Panathinaikos sprzedał Djibrila Cisse, bo mają dość wszechwładzy Olympiakosu, bo liga jest przewidywalna, bo wybuchają afery korupcyjne, a prawdziwi winni nie ponoszą kary. Ci, którzy ciągle chodzą na stadion, są tykającą bombą – mówi Jotis Panagiotas z dziennika „To Vima".

Przewróciło się, niech leży

Niedawne derby Panathinaikos – Olympiakos  zostały przerwane, mimo że wpuszczono tylko kibiców gospodarzy. Ale po co przeciwnicy z Pireusu, skoro była policja, wspólny wróg? Na stadionie skrzyknęli się wszyscy, którzy chcieli z nią załatwić jakieś porachunki, od chuliganów z szalikami po anarchistów. Leciały koktajle Mołotowa, trybuny płonęły, ponad 50 osób zatrzymano, 20 policjantów zostało rannych.

– Cały nasz sport podupadł. Rząd obciął fundusze na przygotowania do igrzysk. Olimpijskie obiekty niszczeją. Przewróciło się, niech leży. Stadiony piłkarskie i tak mają się jeszcze nieźle – mówi Giannis Kyriazis.

W Grecji, tak jak w Polsce, związek piłkarski jest jedynym, który nie bierze od rządu pieniędzy. – Nauczył się samodzielności przez ostatnie dziesięć lat i mimo kryzysu daje radę. Nie ma mowy, żeby reprezentacji czegoś zabrakło w przygotowaniach do Euro – dodaje Jotis Panagiotas.

Polska gra z Grecją w meczu otwarcia, 8 czerwca. – Bilety kupiło na razie niewielu kibiców, ale tak jest przed każdym turniejem. Dolatują dopiero, gdy reprezentacji dobrze idzie. A piłkarze będą mieli podwójną motywację, bo każdy chce się wyrwać z ligi. Zwłaszcza kadrowicze z Panathinaikosu, Sotiris Ninis już jest umówiony na przejście do Parmy – tłumaczy Panagiotas.

Marsz od wielkiego chaosu do sukcesu – to się zdarzało w wielkich turniejach, choćby Włochom. Patrzeć teraz na Greków z góry to byłby pierwszy krok do nieszczęścia.

Ogień został zaprószony dawno temu, a kryzys go teraz roznosi po całym kraju. Rozrzutność, złe zarządzanie, bezradność wobec chuliganów, ustawianie meczów, przyzwolenie na omijanie przepisów. To się wszystko wzajemnie napędzało. Dziś kluby podupadają przy pustoszejących trybunach, na niszczejących stadionach, osierocone przez sponsorów, wśród sporów z telewizją i bukmacherami, którzy nie chcą już płacić za prawa do ligi tyle co dawniej.

Pozostało 92% artykułu
Piłka nożna
Nowy bohater Barcelony. Jak Ferran Torres stał się “Ferrandowskim”?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?