Juergen Klopp Bayernowi się nie kłania

Borussia Dortmund znów mistrzem Niemiec. Ta drużyna jest jak jej trener: młodość, talent, żywioł, brawura i dobrze zaplanowany sukces

Aktualizacja: 23.04.2012 01:06 Publikacja: 23.04.2012 01:05

Juergen Klopp Bayernowi się nie kłania

Foto: AFP

Jest nieznośnie wygadany, nieznośnie pracowity i do tego nieznośnie dobrze wygląda. Wieczny prymus. Jeden z tych, u których trawa jest zawsze bardziej zielona, doba ma więcej niż 24 godziny i którzy już dziś wiedzą, co będą robili za rok.

Jako uczeń – klasowy błazen i przewodniczący samorządu. Jako piłkarz – kapitan drużyny. Jako trener – co sezon lepszy i bardziej rozchwytywany. Jako telewizyjny ekspert – gwiazda od pierwszego wejrzenia. Mówią na niego „TV Bundes-trainer". Jeśli się nie potknie, zrobią go kiedyś następcą Joachima Loewa.

Brodata czirliderka

Nie znosi, jak ktoś się nie stara na miarę talentu. Nie słucha, gdy mu mówią, że coś się nie uda. Dlaczego ma się nie udać? – Ja nie chcę – powtarza – od życia niczego, czego nie mógłbym dostać.

Wkroczył osiem lat temu do Bundesligi z takim hukiem, jakby nie wiedział, że tu jest jakaś hierarchia i młodym nie wszystko wypada. Z trzydniowym zarostem, w okularkach bez oprawy, w dżinsach i bluzie z kapturem. Krzycząc, strojąc miny, szczerząc nienagannie białe zęby, skacząc przy ławce jak brodata czirliderka. Żona Ulla i menedżer Mark Kosicke zawsze go proszą: Kloppo, ty się opanuj, nie rób wstydu.

Rywale mają do niego pretensje. Ale to jest silniejsze od niego. On gra razem z piłkarzami. W jednym z meczów Pucharu Niemiec szarżował tak, że naciągnął sobie mięsień. – Nie potrafię inaczej. Nie jestem tylko trenerem Borussii. Jestem też jej kibicem – tłumaczy.

Sukces i on to dobrana para. Awans do Bundesligi z FSV Mainz wywalczył w 2004 r. jeszcze przed skończeniem szkoły trenerskiej w Kolonii. Rok później był już w europejskich pucharach i w studiu ZDF podczas meczów reprezentacji, jako wesoły pan od taktyki. Ponoć agent Franza Beckenbauera, który też miał umowę z ZDF, prosił wtedy w imieniu Kaisera: „Pan Franz chętnie przyjdzie, ale do programów bez tego obwiesia".

Dziś ten obwieś ma dwie telewizyjne nagrody za pracę przy mundialu 2006 i Euro 2008 i dwa tytuły mistrza Bundesligi z Borussią. A Bayern cesarza Beckenbauera pokonał już w czterech meczach z rzędu, co się nikomu nie udało od 20 lat.

Wychowaj sobie sukces

Przejął w 2008 r. Borussię wyblakłą, tuż nad strefą spadkową, pokonywaną przez Schalke, upokarzaną przez Bayern. Odmalował ją po swojemu. Również na biało-czerwono. Z dzisiejszej drużyny zastał tylko Jakuba Błaszczykowskiego, Romana Weidenfellera i Matsa Hummelsa. Pozostałych wyszukał: w szkółce Borussii, wśród piłkarzy wygnanych z tej szkółki do innych klubów, w zdegradowanej Hercie Berlin, jak Łukasza Piszczka, w lekceważonej ekstraklasie, jak Roberta Lewandowskiego, w drugiej lidze japońskiej, jak Shinjiego Kagawę.

Wychował kilku reprezentantów Niemiec, wychowuje nam serce, płuca i głowę kadry. Borussia sprzed roku była najmłodszym mistrzem Bundesligi, efektowną sensacją. Ale to, że obroniła tytuł, jest sensacją jeszcze większą.

Ostatni raz odsunąć Bayern od mistrzostwa na więcej niż jeden sezon potrafiła też Borussia Dortmund, w 1995 i 1996 roku. Ale tamta Borussia ostrzeliwała ligę milionami euro, żyła na kredyt, ocknęła się na progu bankructwa.

Gdy Klopp zostawiał cztery lata temu FSV Mainz dla Dortmundu, usłyszał: nie dostaniesz tu wielkich pieniędzy, ale dostaniesz swobodę, by robić wszystko po swojemu, szukać tam, gdzie inni nie szukają, budować tak, jak inni nie mają odwagi. Dla niego to było naturalne. Przecież przez całą karierę nie robił nic innego.

Piłkarz od szyi w górę

W piłkę grał przeciętnie. Najpierw był napastnikiem, potem pomocnikiem, w końcu środkowym obrońcą. Cały czas na miarę drugiej ligi. „Dobrze grałem głową, ale od szyi w dół było dużo gorzej" – wspomina. Jedenaście lat kopał w Mainz, klubie ubogim, ale z szefami, którzy lubią eksperymenty. Tam spotkał trenera Wolfganga Franka, który do niemieckiego futbolu, zapatrzonego w grę z libero i szukającego kolejnych wcieleń Beckenbauera, odważył się wprowadzić obronę strefową a la Milan Arrigo Sacchiego.

Ćwiczyli to godzinami, dyskutowali, wychodziło różnie. Trenera zwolniono, drużyna osuwała się do trzeciej ligi, a szefowie wybrali ucieczkę do przodu: takiej taktyki nauczy piłkarzy tylko ten, kto sam jej się uczył razem z nimi. Kloppo, zostań trenerem.

Zgodził się. Uratował zespół od spadku, potem wprowadził do Bundesligi, spadł z niej, ale nikt go za to nie winił. Gdy odchodził do Borussii, przyszło na jego pożegnanie 20 tysięcy kibiców, a on wskoczył na płot przy boisku i płakał. Trenerem został z dnia na dzień, ale przygotowywał się do tego od dawna. Jak do wszystkiego. Kiedyś jako nastolatek przeniósł się ze swojego rodzinnego Glatten w Szwarcwaldzie do Badenii Wirtembergii, do TuS Ergenzingen, bo ten klub słynął ze szkolenia młodzieży. Jako piłkarz studiował na uniwersytecie we Frankfurcie, by szybciej zostać trenerem. Jako młody trener przyszedł pewnego dnia ze swoim prawnikiem do Marka Kosicke, który wtedy jeszcze pracował dla Nike. – Chciałbym mieć umowę reklamową z tą firmą – oświadczył. Nie oczekiwał wielkich pieniędzy, tyle żeby wystarczyło na prawnika. Chciał dać sygnał innym: patrzcie, taka firma na mnie zwróciła uwagę, walczcie o mnie.

Idiotów unikam

Dziś reklamodawcy stoją do niego w kolejce (zachwalał już ubezpieczenia, banki, ale też klej do tapet i plastry nikotynowe – papierosy to jego słabość), a Kosicke jest jednym z najbardziej wziętych agentów. Reprezentuje Kloppa, reprezentował Jensa Lehmanna, jego wspólnikiem jest menedżer reprezentacji Niemiec Oliver Bierhoff. Kiedyś podczas wspólnej kolacji zgadali się, że wszyscy byli gospodarzami klasy.

To oni, prymusi z mieszczańskich domów: Klopp z rodu piwowarów i kaletników, Bierhoff, syn menedżera wielkiego koncernu energetycznego, ale też Juergen Klinsmann z rodziny piekarzy i Joachim Loew, syn zduna, zaserwowali kilka lat temu niemieckiej piłce rewolucję. Pod hasłem: wychodzimy z grajdołu, koniec walki samców alfa, niemiecki futbol to ma być młodość, równość, odwaga. Ma być światowo i pięknie.

Taka jest reprezentacja, taka Borussia. Klopp ulepił ją na swoje podobieństwo. Ma kilka zasad, od których nie odstąpi. Futbol jest dla widzów, nie tylko dla wyników. Szuka piłkarzy pazernych na wygrywanie, gotowych, by być ciągle w ruchu. W czasie meczu mają wszyscy przebiec minimum 120 kilometrów, odbierać piłkę rywalowi jak najbliżej jego pola karnego, a akcję bramkową przygotować sobie, jeszcze zanim piłkę przechwycą. – Mamy być jak szerszenie, ale nie takie, które żądlą gdzie popadnie. Najpierw rywala związujemy, potem żądlimy – tłumaczy. Drużyna to ma być grupa przyjaciół, którzy prędzej ratując na boisku kolegę złapią kontuzję, niż go zostawią na lodzie.

– Nie wiem, jak dobrym ktoś musiał być piłkarzem, żebym zniósł, że jest dupkiem. Nigdy tego nie spróbowałem. Staram się też unikać idiotów, bo za często przebywamy razem – mówi.

W sobotę ze swoimi szerszeniami świętował mistrzostwo. A niedługo krzyknie im znowu: – Chłopaki, pełen gaz!

Juergen Klopp w czerwcu skończy 45 lat, z pierwszą żoną Sabine ma dorosłego już syna Marca, piłkarza rezerwy Borussii

Jest nieznośnie wygadany, nieznośnie pracowity i do tego nieznośnie dobrze wygląda. Wieczny prymus. Jeden z tych, u których trawa jest zawsze bardziej zielona, doba ma więcej niż 24 godziny i którzy już dziś wiedzą, co będą robili za rok.

Jako uczeń – klasowy błazen i przewodniczący samorządu. Jako piłkarz – kapitan drużyny. Jako trener – co sezon lepszy i bardziej rozchwytywany. Jako telewizyjny ekspert – gwiazda od pierwszego wejrzenia. Mówią na niego „TV Bundes-trainer". Jeśli się nie potknie, zrobią go kiedyś następcą Joachima Loewa.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay