Anioły i skurczybyki

Manchester City. Po podbiciu Anglii szejkowie zapowiadają dalszą ekspansję

Publikacja: 16.05.2012 00:41

Manchester City – wreszcie parada zwycięstwa po latach klęsk i upokorzeń

Manchester City – wreszcie parada zwycięstwa po latach klęsk i upokorzeń

Foto: AP

Głośni sąsiedzi – jak mówi o nich Alex Ferguson – od niedzieli świętują mistrzostwo Anglii. I nie zamierzają szybko przestać hałasować. Czekali na ten moment 44 lata.

To był czas rozczarowań, upokorzeń, spadków i powrotów. Przez prawie pół wieku miłość do Manchesteru City była bardzo trudna. Chyba najgorsze było jednak życie w cieniu United. Gdy drużyna z Old?Trafford  kolekcjonowała tytuły, oni byli wdzięcznym obiektem żartów.

Modły trenera

Ale niebieski kolor koszulek i hymn „Blue moon" od kilku dni z cierpieniem już się nie kojarzy. „Żegnajcie, demony przeszłości" – obwieściły angielskie gazety, gdy Edin Dżeko i Sergio Aguero w doliczonym czasie meczu z Queens Park Rangers zdobyli bramki, które zrzuciły z tronu Czerwone Diabły.

City już wiedzą, co czuli Teddy Sheringham i Ole Gunnar Solskjaer, strzelając w ostatnich minutach gole Bayernowi w finale Ligi Mistrzów 1999 na Camp Nou. Pokazali, że nie tylko United mogą sięgać po trofea w dramatycznych okolicznościach, pisząc piękną historię futbolu.

Wizyta Roberto Manciniego w kościele przyniosła efekty, modlitwy włoskiego trenera zostały wysłuchane. Finał był dla niego taki jak cały sezon: pełen wzlotów i upadków, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Najbardziej szalony w Premiership. Jego symbolem będą kłótnie z Mario Balotellim oraz fochy i kilkumiesięczne wakacje Carlosa Teveza, ale także wielki triumf na Old Trafford (6:1), po którym Ferguson powiedział, że to najgorszy dzień w jego karierze, i udana pogoń za United w końcówce sezonu.

Reklama
Reklama

– Zasłużyliśmy na ten tytuł – powtarza Mancini. I ma rację. City prowadzili w tabeli przez 28 kolejek, nie przegrali u siebie ani jednego meczu, stracili najmniej goli – 29, strzelili najwięcej – 93. W historii ligi bardziej skuteczni byli tylko piłkarze Chelsea – 103 bramki w sezonie 2009/2010 i United – 97 w sezonie 1999/2000.

Jasne, że nie byłoby tego sukcesu bez arabskiego wsparcia. Ponad miliard funtów wydany w cztery lata robi wrażenie, tym bardziej że skarbiec szejka Mansoura bin Zayeda Al-Nahyana wydaje się nie mieć dna.

Belgijska skała

Same pieniądze to jednak nie wszystko, trzeba jeszcze umiejętnie nimi zarządzać. Mark Hughes, poprzednik Manciniego, potrafił za 6 mln funtów kupić Vincenta Kompany'ego, dziś jedną z najważniejszych postaci zespołu, ale i mocno przepłacić za Robinho. To były czasy, gdy wszyscy śmiali się z działaczy City, bo krążyli po Europie z walizkami pełnymi pieniędzy, miotając się od jednej gwiazdy do drugiej,  często, jak np. w przypadku Kaki, bez powodzenia.

Angielscy dziennikarze Manciniemu też zarzucają złe decyzje, ale jednocześnie przyznają, że nie można mu odmówić konsekwencji. Włoch nigdy nie wątpił w to, co robi, i przede wszystkim nie stracił kontroli nad międzynarodową konstelacją gwiazd. Pytania o problemy z krnąbrnymi piłkarzami zbywał, twierdząc, że w drużynie trzeba mieć aniołów, ale też i skurczybyków.

Do mistrzostwa poprowadziło City sześciu Anglików, trzech Argentyńczyków, dwóch Francuzów, dwóch Iworyjczyków, Włoch, Hiszpan, Belg, Holender, Serb, Bośniak, Czarnogórzec i Chilijczyk.

– Często słyszymy, że przyszliśmy tu dla pieniędzy. To nie jest prawda. Marzyliśmy o takich sukcesach od dziecka – wypowiada się w imieniu kolegów kapitan Kompany.

Reklama
Reklama

Chłopak, który jako nastolatek debiutował w Anderlechcie Bruksela i w reprezentacji Belgii, stał się najlepszym środkowym obrońcą w Anglii. Skałą nie do przejścia. I jak na prawdziwego kapitana przystało, strzelił jednego z najważniejszych goli w sezonie: w derbach z United, pozwalającego wyprzedzić rywali tuż przed metą.

Zresztą w tym zespole każdy spełnił swoje zadanie. Joe Hart, o którym nawet Ferguson mówi, że na lata rozwiąże kłopoty Anglików z bramkarzami, w 17 meczach nie puścił gola. Yaya Toure harujący na chwałę napastników. Balotelli, bohater jesiennych derbów na Old Trafford. Aguero i David Silva, którzy mieli sobie nie poradzić na Wyspach. Pierwszy tylko w lidze strzelił 23 gole, drugi podaje tak, że wystarczy przystawić nogę. Jak oni wszyscy pomieścili się w jednym zespole?

Wielkie zakupy

A City zapowiadają już kolejną ofensywę transferową, by nie pożegnać się znów z Ligą Mistrzów po fazie grupowej. Są zainteresowani każdym dobrym zawodnikiem, który chce opuścić swój klub.

Padają  same wielkie nazwiska: królów strzelców Premiership i Ligi Europejskiej, Robina van Persiego z Arsenalu i Kolumbijczyka Radamela Falcao z Atletico, najlepszego piłkarza ligi francuskiej Belga Edena Hazarda z Lille.

Na liście życzeń znajdują się również obrońcy, m.in. Gerard Pique i Raul Albiol, który mógłby poprawić sytuację na prawej stronie  zespołu.

– Manchester City może zdominować ligę na lata – uważa Alan Shearer. – To dopiero początek – zapowiada Aguero.

Głośni sąsiedzi – jak mówi o nich Alex Ferguson – od niedzieli świętują mistrzostwo Anglii. I nie zamierzają szybko przestać hałasować. Czekali na ten moment 44 lata.

To był czas rozczarowań, upokorzeń, spadków i powrotów. Przez prawie pół wieku miłość do Manchesteru City była bardzo trudna. Chyba najgorsze było jednak życie w cieniu United. Gdy drużyna z Old?Trafford  kolekcjonowała tytuły, oni byli wdzięcznym obiektem żartów.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Wszyscy go lubią. Nowym selekcjonerem reprezentacji Polski ma zostać Jan Urban
Piłka nożna
Chelsea wygrała klubowe mistrzostwa świata, ale się nie zatrzymuje. Na transfery wydała już fortunę
Piłka nożna
Lech ma nowych piłkarzy, Legia ma Superpuchar Polski. Niespodzianka w Poznaniu
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama