Reklama
Rozwiń

Śląsk przegrał we Wrocławiu Ligę Mistrzów?

Dziś Legia spotyka się w Austrii z SV Ried, Lech w Szwecji z AIK, a Ruch w Chorzowie z Viktorią Pilzno

Publikacja: 02.08.2012 02:26

Śląsk zmniejszył do minimum szanse występu w Lidze Mistrzów. Porażka 0:3 u siebie praktycznie te szanse odbiera. Helsingborg był zdecydowanie lepszy i nie ma nawet gdzie szukać pocieszenia. – Mamy fatalne dni, będziemy mieli fatalną noc – powiedział po meczu kapitan Śląska Sebastian Mila, dodając, że w swój zespół wierzy.

A co innego ma powiedzieć? Nie będzie wyciągał wewnętrznych konfliktów, wzajemnych pretensji, nie będzie publicznie oskarżał niektórych kolegów o ich brak profesjonalizmu. Nie powie wreszcie niczego przeciw trenerowi, który zdobył ze Śląskiem tytuł mistrza, ale teraz nie jest w stanie nad nim zapanować. Śląsk przegrał cztery ostatnie mecze, wszystkie we Wrocławiu. Z Benficą i Athletic Bilbao w turnieju Polish Masters, rewanż z Buducnostią Podgorica i wczoraj z Helsingborgiem. Nie ma w tym żadnego przypadku. Kilku zawodników odeszło, nowi nie są lepsi, niektórym nie chce się grać, bo czekają na premie za tytuł mistrza. A choćby wszyscy razem zapomnieli o konfliktach i zmobilizowali się na półtorej godziny w tygodniu, to też by pewnie nic nie dało, bo są za słabi. Czarnogórcom dadzą radę, dobrze zorganizowanym, choć wcale nie jakimś wybitnym Szwedom – już nie.

Pamiętając o przewadze Buducnosti i braku okazji podbramkowych Śląska, trener Orest Lenczyk zmienił nieco skład. Wystawił od początku ofensywnego Waldemara Sobotę, a Łukasza Gikiewicza zastąpił w ataku Johanem Voskampem. Nic to nie dało. Obydwaj zagrali słabo, cała obrona fatalnie, a Przemysław Kaźmierczak nie grał w ogóle, mimo że był na boisku. Śląsk wypracował dwie sytuacje strzeleckie. Goście mieli pięć dobrych, z których strzelili trzy bramki. Z taką grą nie ma co marzyć o odrobieniu strat.

Znacznie lepiej od piłkarzy zaprezentowali się kibice Śląska. Ich kartoniada i transparenty poświęcone rocznicy i bohaterom Powstania Warszawskiego były imponujące i wzruszające. To dobrze wróży atmosferze na stadionie Legii, gdzie 12 sierpnia Śląsk zagra z Legią o Superpuchar Polski.

Dziś trzy nasze drużyny walczą o Ligę Europejską. Być może najtrudniejszego przeciwnika ma Ruch. Viktoria Pilzno w ubiegłym roku grała w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Miała pecha, bo wylosowała Barcelonę, Milan i tylko Borysów był przeciwnikiem na jej miarę. Po zajęciu trzeciego miejsca w Lidze Europejskiej Viktoria trafiła na Schalke i odpadła po dogrywce.

Dwaj najlepsi zawodnicy Petr Jiracek i Vaclav Pilar przeszli do Wolfsburga, pozostali natomiast dwaj obrońcy David Limbersky i Frantisek Rajtoral oraz pomocnicy Daniel Kolar i Vladimir Darida. Cała szóstka (oraz napastnik Milan Petrzela, dziś w Augsburgu) znalazła się w kadrze Czech na mistrzostwa Europy. Czterej z nich wystąpili przeciw Polsce we Wrocławiu i wiemy, że dobrze dla nas to się nie skończyło.

Chorzowianie na razie spisują się w Lidze Europejskiej bardzo dobrze. Wygrali obydwa mecze z Metalurgiem Skopje (3:1 i 3:0). Teoretycznie nie ma powodów do obaw. W dodatku z Chorzowa do Pilzna nie jest daleko, trenerzy obydwu drużyn wymienili się płytami DVD z meczów w poprzedniej rundzie.

Lech i Legia pierwsze mecze rozegrają na boiskach rywali. Lech spotyka się z jedną z najsłynniejszych szwedzkich drużyn, założonym jeszcze pod koniec XIX wieku AIK. Nie ma on  siedziby w Sztokholmie, jak się powszechnie uważa, lecz w Solnej, gdzie znajduje się narodowy stadion Rasunda. I właśnie Lech będzie jedną z ostatnich drużyn, która na nim wystąpi. 15 sierpnia meczem Szwecja–Brazylia zakończy się 75-letnia historia stadionu, na którym w roku 1958 Brazylia z Pele i Garrinchą zdobyła swój pierwszy tytuł mistrza świata.  Rasunda zostanie zburzona.

AIK, którego działaczem był eksprezydent UEFA Lennart Johansson, to dziś przeciętny zespół, o poziomie zbliżonym do Lecha. W kadrze Szwecji na Euro nie było ani jednego zawodnika AIK. Najlepsi szwedzcy piłkarze grają za granicą.

Legia też nie powinna narzekać. SV Ried to drużyna średniej austriackiej klasy (kończył tam karierę Tomasz Rząsa), niemogąca poszczycić się takimi osiągnięciami krajowymi i międzynarodowymi jak Legia. W poprzedniej rundzie dwukrotnie zremisowała z białoruskim Szachtiorem Soligorsk (1:1, 0:0), awans zawdzięcza golowi zdobytemu na wyjeździe z karnego.

Nie ma w austriackim klubie zawodników, których Jan Urban chciałby sprowadzić na Łazienkowską. Powinniśmy się o tym przekonać dziś i za tydzień.

Ruch – Viktoria Pilzno, AIK Solna – Lech, SV Ried – Legia.

Wszystkie mecze o godz. 19. Nie transmituje ich żadna telewizja.

Śląsk – Helsingborg 0:3 (0:1). III runda el. Ligi Mistrzów.

Bramki: A. Finngobason (36), Ch. Andersson (72), D. Nordmark (85). Czerwona kartka: R. Elsner (Śląsk, 89, za drugą żółtą). Sędziował I. Bebek (Chorwacja). Widzów 20 000.

Śląsk: Kelemen - Kowalczyk, Grodzicki, Pawelec, Spahic - Sobota, Elsner, Kaźmierczak (73, Stevanović), Mila, Patejuk (73, Gikiewicz) - Voskamp (66, Diaz).

Rewanż 8.08. w Helsingborgu.

Śląsk zmniejszył do minimum szanse występu w Lidze Mistrzów. Porażka 0:3 u siebie praktycznie te szanse odbiera. Helsingborg był zdecydowanie lepszy i nie ma nawet gdzie szukać pocieszenia. – Mamy fatalne dni, będziemy mieli fatalną noc – powiedział po meczu kapitan Śląska Sebastian Mila, dodając, że w swój zespół wierzy.

A co innego ma powiedzieć? Nie będzie wyciągał wewnętrznych konfliktów, wzajemnych pretensji, nie będzie publicznie oskarżał niektórych kolegów o ich brak profesjonalizmu. Nie powie wreszcie niczego przeciw trenerowi, który zdobył ze Śląskiem tytuł mistrza, ale teraz nie jest w stanie nad nim zapanować. Śląsk przegrał cztery ostatnie mecze, wszystkie we Wrocławiu. Z Benficą i Athletic Bilbao w turnieju Polish Masters, rewanż z Buducnostią Podgorica i wczoraj z Helsingborgiem. Nie ma w tym żadnego przypadku. Kilku zawodników odeszło, nowi nie są lepsi, niektórym nie chce się grać, bo czekają na premie za tytuł mistrza. A choćby wszyscy razem zapomnieli o konfliktach i zmobilizowali się na półtorej godziny w tygodniu, to też by pewnie nic nie dało, bo są za słabi. Czarnogórcom dadzą radę, dobrze zorganizowanym, choć wcale nie jakimś wybitnym Szwedom – już nie.

Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku