Reklama
Rozwiń

Legia musi zostać mistrzem

Jan Urban, trener Legii Warszawa, o nowym sezonie, najwyższym budżecie, atmosferze w szatni i szacunku

Publikacja: 17.08.2012 00:06

Jan Urban był już trenerem Legii w latach 2007 – 2010

Jan Urban był już trenerem Legii w latach 2007 – 2010

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Reprezentacja kompromituje się w meczu z Estonią, polskie kluby fatalnie grają w europejskich pucharach. Cała nadzieja w Legii?

Jan Urban: Trzeba wejść do grupy Ligi Europejskiej, a ostatnie wyniki pokazują, że wcale nie będzie łatwo. Moim zdaniem ekstraklasa zaczyna sezon za późno. Nie wiem, czy to przez igrzyska olimpijskie, czy z innego powodu, ale jeśli i tak nie jesteśmy mocni, a do tego pozbawiamy się rytmu meczowego, szkodzimy sami sobie. Trudno inaczej wytłumaczyć to, jak grały Śląsk, Ruch czy Lech.

Do ligi nie przyszedł nikt z wielkim nazwiskiem.

To prawda, nie kupiono zawodnika, którego gry kibice byliby zawsze ciekawi. Niestety, kryzys finansowy jest odczuwalny także w piłce. Jest dużo transferów, ale są to przede wszystkim transakcje bezgotówkowe. Jak trzeba kogoś sprzedać, to też się na to godzimy bez gadania. Kluby muszą jakoś wiązać koniec z końcem, krajowe budżety nie są za wysokie, a nikt nie chce dopuścić do tego, co na przykład stało się z Glasgow Rangers. Oszczędności to zabezpieczenie się przed upadkiem, większość klubów jest przecież zadłużona. Wszyscy powinni iść w kierunku niemieckiego modelu, tam każdy wie, że z długami nie ma co liczyć na licencję.

O ostatnich sezonach mówiliśmy: liga przypadku, ale chyba tak wyrównanej stawki jak teraz nie było od dawna?

My nikogo ważnego latem nie sprzedaliśmy, ale przecież trzech kluczowych zawodników odeszło zimą. Teraz pożegnaliśmy się z tymi, którzy zarabiali najwięcej – Nacho Novo i Ismaelem Blanco. Budżet Legii jest najwyższy w lidze, ale trzeba na niego zarobić, dlatego tak ważne jest dla nas pokonanie Rosenborga Trondheim i awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej. To nie te pieniądze co Liga Mistrzów, ale na polskie warunki jednak duże.

Legia jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski?

Tak sądzę. Nie tylko ze względu na budżet, ale też na kadrę. Wisła czy Jagiellonia mają mocne wyjściowe jedenastki, ale jak się spojrzy głębiej, to Legia ma bardziej wartościową ławkę rezerwowych. Mam więcej wariantów gry.

Odpowiada panu taka rola – prowadzenie drużyny, która nie może przegrać?

A kiedy w Legii było inaczej? Niezależnie od tego, jakie były warunki, ta drużyna zawsze walczyła o mistrzostwo. Tym razem wymagania są chociaż adekwatne do możliwości. Już w poprzednim roku Legia powinna zdobyć mistrzostwo i nikt nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. Liczę na to, że zawodnicy będą na siebie źli i teraz złość wykorzystają do odnoszenia zwycięstw.

Zastał pan podzieloną szatnię?

Przynajmniej do tej pory nie mam żadnych problemów, atmosfera w drużynie jest naprawdę dobra. Nie mogę powiedzieć złego słowa o zaangażowaniu zawodników w treningi. To, co pisała prasa o poprzednim sezonie, było mocno przesadzone.

Ale kiedy wracał pan do Legii, Serbowie sami chcieli wpisywać się na listę transferową.

Konflikt między mną i Miroslavem Radoviciem był wymyślony. On miał swoje zdanie, ja swoje, a teraz spotkaliśmy się po trzech latach i jesteśmy innymi ludźmi. Rado był kawalerem, teraz to ojciec rodziny. Wszystkim piłkarzom obiecałem surową ocenę tego, jak podchodzą do zawodu, ale też obiecałem im szacunek. Tego samego wymagam od nich, bo tylko w takich warunkach możemy osiągnąć założony cel. Najważniejsza jest drużyna, nie zawodnicy. Legia to historia miasta, jesteśmy tylko jej częścią i od nas zależy, jaki napiszemy rozdział. Mówię jasno, niczego nie owijam w bawełnę, staram się zawsze dotrzymać słowa. Piłkarze to świetni obserwatorzy, błyskawicznie przyłapują trenera na jakimś drobnym kłamstwie. Wszyscy zasługują na taki sam szacunek, co nie znaczy, że mają równe prawa. Przecież Michał Żewłakow nie będzie trenował tak jak młody zawodnik.

Wraca pan do Legii dokończyć to, co nie udało się wcześniej?

Wtedy nie było kibiców, stadion był w budowie, ale i tak w drugim roku mojej pracy mogliśmy zdobyć mistrzostwo i nie wiadomo, jak potoczyłyby się moje losy. Teraz mam mocniejszą drużynę i wszystko poukładane tak, by można było odnieść sukces.

Reprezentacja kompromituje się w meczu z Estonią, polskie kluby fatalnie grają w europejskich pucharach. Cała nadzieja w Legii?

Jan Urban: Trzeba wejść do grupy Ligi Europejskiej, a ostatnie wyniki pokazują, że wcale nie będzie łatwo. Moim zdaniem ekstraklasa zaczyna sezon za późno. Nie wiem, czy to przez igrzyska olimpijskie, czy z innego powodu, ale jeśli i tak nie jesteśmy mocni, a do tego pozbawiamy się rytmu meczowego, szkodzimy sami sobie. Trudno inaczej wytłumaczyć to, jak grały Śląsk, Ruch czy Lech.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku