Reklama
Rozwiń

Real – Barcelona: walka o ogień

Dziś o 22.30 (TVP?1) rewanż Superpucharu. Idealna okazja, by Real przestał być bladym cieniem mistrza

Publikacja: 29.08.2012 02:17

Real – Barcelona: walka o ogień

Foto: AFP

Zagrali już trzy mecze w tym sezonie, żadnego nie wygrali, choć w każdym prowadzili. W grze o Superpuchar pozostają tylko dzięki temu, że Cristiano Ronaldo wykorzystał  na Camp Nou pół okazji, Leo Messi pudłował, a Victorowi Valdesowi wysadziło w ostatnich minutach meczu bezpieczniki i podarował Realowi bramkę na 2:3.

Real nie zaczął sezonu tak źle od 39 lat, czyli od czasów, gdy Johan Cruyff dopiero urządzał się w Barcelonie, a największe hiszpańskie kluby w lecie jeszcze trenowały, zamiast zarabiać na zaoceanicznych objazdówkach.

Jose Mourinho dostał po urlopach grupę piłkarzy wyczerpanych mistrzostwami Europy, ścigał się z czasem, żeby ich przygotować w przerwach między płatnymi sparingami w USA, ale ten wyścig przegrał.

Real nie przypomina na razie drużyny, która frunęła wiosną po mistrzostwo. Teraz gwiazdy biegają jak śnięte, Sami Khedira zbiera siły na ławce, Mesut Oezil stracił blask, nie zawodzą tylko Angel di Maria (dwie asysty w lidze, gol w Superpucharze) i Gonzalo Higuain (dwa gole w lidze), którzy Euro oglądali w telewizji w Argentynie. Podobnie jak wypoczęty Messi, który w lidze strzelił cztery gole, a piątego przed tygodniem Realowi.

Barcelona też ma swoje problemy, w niej też ogień jeszcze nie płonie, z Osasuną w ostatni weekend się męczyła, a trener Tito Vilanova został karnie odesłany na trybuny. Ale jej bilans się zgadza: trzy mecze, trzy zwycięstwa. Tym gorzej dla Realu. Ledwie zaczęli sezon, a już jest pięć punktów za Barcą.

Tym wyższa stawka dzisiaj: prezes Florentino Perez już dawno uprzedzał, że Superpuchar nie ma prawa odjechać z Santiago Bernabeu do Barcelony. Realowi wystarczy najskromniejsze zwycięstwo.

Dziś Jose Mourinho odzyska Pepe, czyli talizman, bez którego ostatnio Real z Barceloną nie wygrywał. W pierwszym meczu Portugalczyka zabrakło, bo miał kilka dni wcześniej wstrząs mózgu. Barcelona może odpowiedzieć, wystawiając człowieka w masce: Carlesa Puyola, który kolejny raz złamał kość policzkową, ale wieczoru na Santiago Bernabeu nie chciał odpuścić.

Real nastroje poprawił sobie, idąc na zakupy. Sprowadzenie z Tottenhamu Luki Modricia za 35 mln euro plus kolejnych kilka milionów w przypadku sukcesów Chorwata i Realu to najdroższy transfer lata w Hiszpanii. I właściwie jedyny działający na wyobraźnię w czasach wielkiego oszczędzania. Real pierwszy raz od 1978 r. nie zrobił przed sezonem żadnego transferu i dopiero teraz nadrabia zaległości. Ale pytań o sensowność sprowadzania Modricia, zwłaszcza za tak duże pieniądze, też jest wiele.

Real zapłacił tyle za piłkarza wyglądającego jak młody Cruyff i porównywanego do niego, ale po pierwsze – strzelającego gole znacznie rzadziej niż Holender, po drugie, sprowadzanego bez gwarancji miejsca w składzie, i po trzecie – piłkarza, który przez ostatnie półtora miesiąca zagrał tylko 25 minut, w meczu reprezentacji, a w klubie trenował sam, bo od kiedy dowiedział się, że chce go Real, bojkotował polecenia szefów Tottenhamu i trenera Andre Villasa Boasa.

Niektórzy mówią, że Mourinho upierał się przy tym transferze, by zdobyć broń na rywali, którzy zamurowują  bramkę i jeden Oezil to wtedy za mało, by stworzyć coś zaskakującego. Są i tacy, którzy twierdzą, że Mourinho upierał się, bo mógł jednym ruchem wzmocnić Real i zrobić na złość Villasowi Boasowi, który kiedyś był jego asystentem, a teraz jest między nimi wojna. To chyba zbyt złośliwa interpretacja, ale z don Jose nic nie wiadomo.

Zagrali już trzy mecze w tym sezonie, żadnego nie wygrali, choć w każdym prowadzili. W grze o Superpuchar pozostają tylko dzięki temu, że Cristiano Ronaldo wykorzystał  na Camp Nou pół okazji, Leo Messi pudłował, a Victorowi Valdesowi wysadziło w ostatnich minutach meczu bezpieczniki i podarował Realowi bramkę na 2:3.

Real nie zaczął sezonu tak źle od 39 lat, czyli od czasów, gdy Johan Cruyff dopiero urządzał się w Barcelonie, a największe hiszpańskie kluby w lecie jeszcze trenowały, zamiast zarabiać na zaoceanicznych objazdówkach.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku