Falcao, anioł z brzytwą

Im wyższa stawka, tym on jest lepszy, w pucharach strzela gole tuzinami. Rozmodlony Kolumbijczyk długo w Atletico Madryt nie zostanie

Publikacja: 03.09.2012 01:59

Falcao

Falcao

Foto: AFP

Najbardziej bój się tych, którzy nie straszą. A piłkarz, o którym hiszpańscy komentatorzy piszą: „śmiertelne niebezpieczeństwo", na boisku się nie odzywa, nie kłóci z sędzią, nie biegnie do nikogo z pretensjami. Poza boiskiem też go kiepsko słychać i widać: nieśmiały, głos cichy, wzrost bliższy Leo Messiemu niż Cristiano Ronaldo, włosy przylizane na aniołka. I gdy się już odezwie, to jest dużo o Bogu i duszy, bo Radamel Falcao Garcia Zarate to ewangelik w wydaniu południowoamerykańskim. Czyli misjonarz jak Kaka.

Ale gdy ten misjonarz wbiega w pole karne to, jak wspominał kiedyś obrońca, który przeciw niemu grał w lidze argentyńskiej, w jednej ręce trzyma odbezpieczony granat, a w drugiej brzytwę. Nie jest wysoki, ale muskularny, z potężnym wyskokiem. I nie boi się – jak powiedział o nim kiedyś obrońca Granady Inigo Lopez – wsadzić głowy w gniazdo os.

W Ameryce Południowej nazywają go Tygrysem, bo krąży po połowie rywala lekko pochylony. Ciągle na granicy spalonego, jak mistrz Filippo Inzaghi. Czeka na błąd, wyszukuje słaby punkt, zamęcza obrońców. A potem włącza turbodoładowanie. Strzela z bliska, z daleka, ładnie, brzydko, prawą nogą, lewą, głową. Od dwóch lat jest najskuteczniejszym piłkarzem Ligi Europejskiej, do niego należy rekord w liczbie bramek strzelonych w jednym sezonie europejskich pucharów – 17. W Atletico musiał zastąpić Diego Forlana i Sergio Aguero, którzy odeszli jednego lata, i dał radę. W pierwszym sezonie w Hiszpanii strzelił 4 gole. Ale Falcao to przede wszystkim piłkarz na finałowe wieczory. W finale Porto – Braga strzelił w 2011 r. jedyną bramkę, w finale Atletico Madryt – Athletic Bilbao – dwie z trzech. A w piątek w Superpucharze Europy zdemolował Chelsea, strzelając jej trzy gole. Atletico wygrało ze zwycięzcą Ligi Mistrzów 4:1.

– Całe szczęście, że ten mecz był 31 sierpnia, a nie na przykład 25 – mówi trener Diego Simeone. To aluzja do zamykającego się półtorej godziny po meczu okna transferowego. Zadłużone po uszy Atletico jakimś cudem znalazło rok temu 40 mln euro na kupienie Falcao. A tego lata jeszcze większym wysiłkiem odparło ataki wszystkich chętnych do kupienia Kolumbijczyka. Ale w następnym oknie może się już nie obronić. Falcao to dziś najlepszy piłkarz grający poza Ligą Mistrzów.

Ma za sobą karierę bez granic. Jest Kolumbijczykiem wychowanym w Wenezueli, dostał przydomek po wielkim Brazylijczyku, na rozgłos zapracował w Argentynie, dziś strzela gole dla Hiszpanów, ale daje też zarabiać Portugalczykom, bo jego interesy prowadzi słynny Jorge Mendes. To fundusz inwestycyjny, za którym stoi ten menedżer, pomógł Atletico wykupić Falcao z Porto. A wcześniej sprowadził Kolumbijczyka z River Plate Buenos Aires.

Falcao ma 26 lat, jest synem piłkarza, przeciętnego obrońcy Radamela Garcii Kinga, który nigdy nie wyskoczył ponad ligę kolumbijską i wenezuelską. I z tym większą determinacją pchał syna do kariery. Radamel w drugiej lidze kolumbijskiej zadebiutował jako 13-latek, już dwa lata później wyjechał sam do River Plate. Stamtąd w 2009 r. trafił do Porto i do imperium Mendesa, twórcy królów. To głównie od Portugalczyka zależy, czy Falcao pobije kiedyś transferowy rekord świata.

Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?