Dlaczego zginęło 96 kibiców

Po 23 latach kłamstw Anglia rozlicza prawdziwych winnych śmierci 96 kibiców na stadionie Hillsborough

Aktualizacja: 17.09.2012 01:43 Publikacja: 17.09.2012 01:43

– Poczułem po raz pierwszy, że to cierpienie jest nie tylko moje, ale całego narodu – napisał Adrian Tempany, dziś dziennikarz „Guardiana", a 15 kwietnia 1989 roku jeden z kibiców Liverpoolu, którzy przeżyli tragedię na stadionie w Sheffield. Widział, jak na Hillsborough umierają inni, zgnieceni przez napierający tłum, słyszał, jak ranni płaczą i wołają o pomoc. A potem przez 23 lata musiał wysłuchiwać, że tragedię sprowokowały ofiary i pozostali kibice Liverpoolu.

Nie wierzyły w to rodziny zabitych i walczyły o prawdę. W styczniu 2010 roku udało się powołać niezależną komisję pod przewodnictwem biskupa Liverpoolu Jamesa Jonesa. Teraz, po publikacji jej raportu, Wielka Brytania jest w szoku. Gdyby nie zaniedbania policji i służb medycznych, tragedii można byłoby uniknąć.

– Rodziny miały rację. Pod wpływem nowych dowodów, zawartych w raporcie, jako premier pragnę złożyć szczere przeprosiny rodzinom 96 ofiar... Za zachowanie rządu i całego naszego kraju. Szczerze przepraszam, że ta podwójna niesprawiedliwość trwała tak długo – mówił David Cameron, a członkowie Izby Gmin kiwali głowami. Nie było w ostatnim tygodniu ważniejszego sportowego tematu na Wyspach. Nawet mecz kadry był w cieniu ustaleń komisji. Premier Cameron nazwał Hillsborough największą brytyjską tragedią w czasach pokoju.

W tej sprawie bez winy nie są ani konserwatyści, bo do katastrofy w Sheffield doszło, gdy premierem była Margaret Thatcher, ani laburzyści, którzy przez 13 lat byli u władzy i w tym czasie nie zrobili nic, żeby dojść do prawdy. Lider opozycji Ed Miliband już przyłączył się do przeprosin Camerona.

To, co wcześniej mówiono i pisano o tragedii, wszystkim było na rękę: policji, piłkarskiej federacji, organizatorom meczu, nawet prasie, bo układało się w prostą całość. Winna była pijana hołota z Liverpoolu, która siłą wdarła się na trybuny. Cztery lata wcześniej z winy kibiców Liverpoolu doszło do tragedii na Heysel podczas finału Pucharu Europy.

Co się stało na Hillsborough, stadionie Sheffield Wednesday? 15 kwietnia 1989 roku miał się tam odbyć dodatkowy mecz półfinałowy Pucharu Anglii między Liverpoolem a Nottingham Forest. Do miasta przyjechały tysiące fanów Liverpoolu, część z powodu korków zjawiła się pod stadionem tuż przed spotkaniem. Czekali przed dwiema wąskimi bramami i słyszeli, jak wewnątrz tłum wiwatuje. Policja wyznaczyła dla nich trybunę zbyt małą i zupełnie niedostosowaną do rangi spotkania.

Każdy chciał się dostać do środka, a kibiców z pierwszych rzędów blokowała metalowa siatka. Na filmach widać, jak przerażeni ludzie usiłują się wycofać, ale nie mogą, bo z zewnątrz wciąż wciskają się kolejni. Nieliczni próbują się ratować, wdrapują się na balkon, wciągani przez kolegów, albo próbują sforsować barierki. Reszta jest w pułapce.

Piłkarze grali tylko przez sześć minut. Potem sędzia przerwał spotkanie, a na płytę wbiegli policjanci. Nawoływali do wycofania się, dopiero po kilku minutach otworzyli dwie wąskie furtki prowadzące na boisko. Brakowało karetek, sanitariusze nie nadążali z wynoszeniem rannych.

Zaczęło się gwałtowne szukanie winnych, a raczej spychanie odpowiedzialności. Winnych znalazł tabloid „The Sun". Kibice najpierw rozpętali piekło, a potem przeszkadzali w akcji ratunkowej. Bili policjantów, sikali na zwłoki, okradali ofiary. Tekst opierał się na relacjach anonimowych funkcjonariuszy.

Dziś wiadomo, że te rewelacje pochodziły od Irvine'a Patnicka, konserwatywnego deputowanego z okręgu Sheffield, który próbował tuszować prawdę. Do dziś żaden kibic The Reds nie bierze do ręki „The Sun".

Ale winni są nie tylko politycy. Kłamała policja, według ustaleń komisji biskupa Jonesa zeznania 116 ze 164 świadków zostały spreparowane. Kłamali lekarze patolodzy, którzy potwierdzali, że o 15.15 nie żyła już żadna z ofiar. Dzięki temu policja uniknęła dochodzenia w sprawie własnych zaniedbań.

Dziś wiadomo, że co najmniej 41 osób dawało lekkie oznaki życia po tym, jak zostali wyciągnięci z tłumu i gdyby akcja ratunkowa była przeprowadzona sprawniej, mieliby szansę przeżyć.

Dziś już nikt nie mówi, że liverpoolczycy użalają się nad sobą i rozkoszują byciem ofiarą, że tworzą teorie spiskowe i wymuszają współczucie. Alex Ferguson wzywa kibiców Manchesteru United, żeby nie śpiewali więcej o tragedii na Hillsborough.

A „The Sun" pisze, że Liverpool wygrał kolejną batalię o prawdę i jest gotów wyruszyć w drogę raz jeszcze. I tym razem, jak śpiewają kibice na Anfield,  już nie będzie szedł sam.

– Poczułem po raz pierwszy, że to cierpienie jest nie tylko moje, ale całego narodu – napisał Adrian Tempany, dziś dziennikarz „Guardiana", a 15 kwietnia 1989 roku jeden z kibiców Liverpoolu, którzy przeżyli tragedię na stadionie w Sheffield. Widział, jak na Hillsborough umierają inni, zgnieceni przez napierający tłum, słyszał, jak ranni płaczą i wołają o pomoc. A potem przez 23 lata musiał wysłuchiwać, że tragedię sprowokowały ofiary i pozostali kibice Liverpoolu.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Sukces kobiecej reprezentacji, porażka męskiej. Rok 2024 w polskim futbolu
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay