Polskie szczęście

Gol Roberta Lewandowskiego dał Borussii wygraną z Ajaksem

Publikacja: 19.09.2012 02:09

Robert Lewandowski: w sobotę gol w Bundeslidze, we wtorek w Lidze Mistrzów

Robert Lewandowski: w sobotę gol w Bundeslidze, we wtorek w Lidze Mistrzów

Foto: PAP/EPA

Kilkadziesiąt tysięcy kibiców skandowało jego nazwisko, trener Juergen Klopp przytulił go, dziękując, gdy już było po wszystkim. Żeby się takie sceny mogły powtórzyć za miesiąc, kiedy trzeba będzie grać z Anglią na Narodowym.

Robert Lewandowski uratował Borussię w meczu, którego, jak się wydawało, już nie miała prawa wygrać. Męczyła się z Ajaksem przez cały wieczór, popełniała błędy, po których ratowały ją tylko spokój i szczęście bramkarza Romana Weidenfellera. Nie potrafiła wykorzystać nawet rzutu karnego. Na początku drugiej połowy, po faulu na Mario Goetzem, Mats Hummels strzelił zbyt słabo, w bramkarza, jakby się bał. Cała Borussia się bała. Zanosiło się na powtórkę z Ligi Mistrzów sprzed roku, z Ligi Europejskiej sprzed dwóch: że przylgnie do tej drużyny opinia silnej tylko na własnym podwórku, a poza nim nerwowej i naiwnej.

Ale przyszła 88. minuta, chwila wielkości Lewandowskiego, „Frankfurter Allgemeine Zeitung" nazwała Polaka późnym szczęściem Borussii. Mistrzowie Niemiec atakowali już wtedy bardzo chaotycznie, a nagle złożyło się w całość wszystko, czego nie mogli poskładać wcześniej. Dośrodkowanie – wreszcie w porę, na głowę Łukasza Piszczka. Potem jego podanie do czekającego przed bramką Lewandowskiego, świetne przyjęcie i zwód, po którym Toby Alderweireld został z boku, a Polak nie dał szans bramkarzowi Ajaksu.

Lewandowski też się męczył w tym meczu. Albo podejmował złe decyzje, albo źle przyjmował sobie piłkę, albo – jak w doskonałej sytuacji w drugiej połowie – strzelał niecelnie. Ale koniec był radosny. Zwłaszcza że bez zwycięstwa z Ajaksem u siebie trudno byłoby Borussii liczyć na wyjście z grupy, w której trzeba będzie jeszcze grać z Realem i Manchesterem City.

Wczoraj w Madrycie dwie drużyny zbudowane za łącznie blisko miliard euro wynudziły widzów przez 70 minut i zachwyciły przez ostatnich 20.   Najpierw był futbol żelbetowy (słaby ostatnio Mesut Oezil siedział na ławce, a  grał pancerny Michael Essien) i uporządkowany, potem dużo szaleństwa. Dwa razy Manchester City prowadził, po golach Edina Dżeko i Aleksandra Kolarowa – i niepewnej grze Ikera Casillasa. Ale Real szybko wyrównywał, a w 90. minucie po fatalnym błędzie Joe Harta Cristiano Ronaldo strzelił na 3:2. I nawet się ucieszył.

Może nadchodzą spokojniejsze czasy na Santiago, bo od początku sezonu Real częściej dyskutował o problemach prawdziwych i urojonych, niż trenował. Mourinho zrobił przed tym meczem zakład o swoją przyszłość w Madrycie: posadził na ławce Sergio Ramosa, czyli nieformalnego przywódcę ruchu oporu przeciw portugalskim rządom w Realu. Wolał na środku obrony wystawić niedoświadczonego Raphaela Varane.

Dziś Juve – Chelsea

Zlatan Ibrahimović został wczoraj pierwszym piłkarzem, którzy strzelał gole w LM dla sześciu klubów, po jego rzucie karnym Paris Saint Germain rozpędziło się w meczu z Dynamem Kijów i skończyło na czterech golach. Ale to nie był udany wieczór dla wszystkich futbolowych oligarchów. Zenit Sankt Petersburg po wielkich transferach – na Hulka i Axela Witsela wydał ok. 90 mln euro – przegrał w bardzo złym stylu z Malagą, która przed Ligą Mistrzów sprowadziła piłkarzy z muzeum: Javiera Saviolę i Roque Santa Cruza. Saviola zdobył bramkę w meczu z Zenitem, ale gwiazdą wieczoru był dwudziestoletni Isco. Pierwszego gola zdobył po ładnym rajdzie, drugiego strzałem w okienko.

Dziś broniąca tytułu Chelsea gra z Juventusem (20.45, TVP 1).    To próba ognia dla Edena Hazarda, sprowadzonego latem Belga, który od początku zachwyca w Premiership, ale w meczu o Superpuchar Europy z Atletico Madryt grał słabo i przypomniano od razu, że gdy był gwiazdą Lille, też czasami zawodził, gdy stawka była wysoka. Juventus broni czci włoskiego futbolu. Zwłaszcza teraz, gdy rozprzedany Milan (wczoraj zremisował u siebie z Anderlechtem, Marcin Wasilewski grał na środku obrony) w trzech meczach ligowych uciułał trzy punkty, a Serie A spadła tak nisko, że w Lidze Mistrzów ma tylko dwa kluby. Juventus odrodził się po latach przeciętności, wrócił do wielkiej gry pod wodzą Antonio Conte – w poprzednim sezonie wywalczył mistrzostwo Włoch, nie przegrywając meczu.

Conte nie poprowadzi drużyny w Londynie. Za ustawianie meczów w czasach, gdy prowadził Sienę, stracił licencję na dziesięć miesięcy. Trener do niczego się nie przyznaje, twierdzi, że sąd woli wierzyć oszustom niż jemu, a że w klubie ma bardzo mocną pozycję, nie został zwolniony ze stanowiska. Zastępuje go Massimo Carrera, ale wiadomo, że wykonuje tylko polecenia przełożonego.

Pierwsza kolejka Ligi Mistrzów

Grupa A: • Dinamo Zagrzeb – FC Porto 0:2 (0:1). Bramki: L. Gonzalez (41), S. Defour (90) • PSG – Dynamo Kijów 4:1 (3:0). Bramki: dla PSG – Z. Ibrahimović (19-karny), T. Silva (29), Alex (32), J. Pastore (90); dla Dynama – M. Veloso (87).

Grupa B: • Olympiakos Pireus – Schalke 04 Gelsenkirchen 1:2 (0:1). Bramki: dla Olympiakosu – D. Abdoun (58); dla Schalke – B. Hoewedes (41), K.J. Huntelaar (59) • Montpellier – Arsenal Londyn 1:2 (1:2). Bramki: dla Montpellier – Y. Belhanda (9, karny); dla Arsenalu – L. Podolski (18), Gervinho (18).

Grupa C: • AC Milan – Anderlecht Bruksela 0:0 • Malaga CF – Zenit St. Petersburg 3:0 (2:0). Bramki: Isco dwie (3, 76), J. Saviola (13).

Grupa D: • Real Madryt – Manchester City 3:2 (0:0). Bramki: dla Realu – Marcelo (76), K. Benzema (87), C. Ronaldo (90); dla Manchesteru City – E. Dżeko (68), A. Kolarow (85-wolny). • Borussia Dortmund – Ajax Amsterdam 1:0 (0:0). Bramki: R. Lewandowski (87).

Dziś grają (wszystkie mecze o 20.45, transmisja łączona na kanale 108 platformy n; skróty spotkań o 23 w TVP 1):

Grupa E: • Chelsea – Juventus (TVP1 I kanał 109n) • Szachtar Donieck – FC Nordsjaelland.

Grupa F: • Bayern Monachium – Valencia (nSport) • Lille – BATE Borysów.

Grupa G: • Barcelona – Spartak Moskwa (nPremium) • Celtic Glasgow – Benfica (retransmisja nSport 23.30)

Grupa H: • Sporting Braga – CFR Cluj • Manchester United – Galatasaray Stambuł (nPremium3).

Kilkadziesiąt tysięcy kibiców skandowało jego nazwisko, trener Juergen Klopp przytulił go, dziękując, gdy już było po wszystkim. Żeby się takie sceny mogły powtórzyć za miesiąc, kiedy trzeba będzie grać z Anglią na Narodowym.

Robert Lewandowski uratował Borussię w meczu, którego, jak się wydawało, już nie miała prawa wygrać. Męczyła się z Ajaksem przez cały wieczór, popełniała błędy, po których ratowały ją tylko spokój i szczęście bramkarza Romana Weidenfellera. Nie potrafiła wykorzystać nawet rzutu karnego. Na początku drugiej połowy, po faulu na Mario Goetzem, Mats Hummels strzelił zbyt słabo, w bramkarza, jakby się bał. Cała Borussia się bała. Zanosiło się na powtórkę z Ligi Mistrzów sprzed roku, z Ligi Europejskiej sprzed dwóch: że przylgnie do tej drużyny opinia silnej tylko na własnym podwórku, a poza nim nerwowej i naiwnej.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Piłka nożna
Liga Europy dla Tottenhamu. Sezon cierpień Manchesteru United dopełniony
Piłka nożna
Transfery polskich piłkarzy. Lato znów może być gorące
Piłka nożna
Finał zranionych. Tottenham - Manchester United o triumf w Lidze Europy
Piłka nożna
Gary Lineker po prawie 30 latach odchodzi z BBC. Powód? Oskarżenia o antysemityzm
Piłka nożna
Juergen Klopp stęsknił się za trenerską ławką. Czy poprowadzi Romę?