Mecz z Anglią na Narodowym to największy piłkarski hit w Polsce od Euro 2012. Biletów przeznaczonych do sprzedaży wśród kibiców było 30 tysięcy. Członków Klubu Kibica, którzy jak zwykle mieli pierwszeństwo przy zakupie, jest około 90 tysięcy. Trzeba było cudu, żeby jakikolwiek bilet pozostał do wzięcia, zanim ruszyła otwarta sprzedaż. I cud się oczywiście nie zdarzył.
Kibice są oburzeni, że PZPN przeznaczył dla nich tylko niewiele ponad połowę miejsc, a resztę zachował dla działaczy i sponsorów, ale to akurat żadna nowość. Podobnie było na Euro.
– Nie dopytywaliśmy, dlaczego podział był taki, a nie inny, bo na ostatnim posiedzeniu zarządu, pierwszym po przedwyborczej klęsce Grzegorza Laty, atmosfera była i tak podła – mówi „Rz" jeden z członków zarządu. I tłumaczy, że tym razem ostro w sprawie biletów naciskały niektóre związki wojewódzkie. – Na przykład Witold Dawidowski z Podlasia przywiózł zamówienie na 1600 biletów. I nie był jedynym z takimi potrzebami.
– Przykroiliśmy te zamówienia do rzeczywistości. Każdy z 16 związków dostał prawo do kupienia średnio kilkuset biletów. Do tego dochodzą bilety dla sponsorów związku, którym zawsze proponujemy kupno w przedsprzedaży. Tym razem zainteresowanie było bardzo wysokie – przekonuje „Rz" rzecznik związku Agnieszka Olejkowska.
Ciekawsza od podziału biletów jest sprawa samego Klubu Kibica, który właśnie kończy swoją działalność w obecnej formie. Wydane karty członkowskie zachowają ważność (wygasają w 2014 r.), ale klubu nie będzie już prowadziła zewnętrzna firma (to spółka córka firmy Centurion Technologies), tylko sam PZPN. Jak wynika z naszych informacji, ma odkupić system zarządzania KK za 200 tys. zł, negocjacje w tej sprawie już się kończą.