Bar­ce­lo­na­–Re­al: gdy wy­bi­je 17.14

Je­śli za dłu­go był spo­kój, to zna­czy, że po­ra na Gran Der­bi. Mecz w nie­dzie­lę o 19.50 (Ca­nal+ Sport)

Publikacja: 05.10.2012 01:22

Wy­da­wa­ło­by się, że już mu­szą spo­wsze­dnieć. Ile moż­na: Mes­si kon­tra Cri­stia­no, Mo­urin­ho kon­tra je­go wro­go­wie, mrocz­ny żni­wiarz Pe­pe kon­tra sy­mu­lan­ci z Bar­ce­lo­ny, mit nie­po­ka­la­nej Bar­cy kon­tra mit za­prze­da­ją­ce­go du­szę Re­alu. Do­sta­je­my to ostat­nio ca­ły­mi se­ria­mi, o róż­ną staw­kę. Li­go­wą, pu­cha­ro­wą, su­per­pu­cha­ro­wą, już trud­no spa­mię­tać, któ­ra awan­tu­ra by­ła w któ­rym me­czu. Ale ode­rwać się od te­go jesz­cze trud­niej.

Spo­koj­ne Gran Der­bi? Nie w dzi­siej­szej Hisz­pa­nii, w któ­rej wy­star­czy iskra. Nie w kra­ju, w któ­rym w Ma­dry­cie po­li­cja strze­la do de­mon­stran­tów z bro­ni gład­ko­lu­fo­wej, a w Bar­ce­lo­nie my­ślą o tym, że­by jed­nak ode­rwać Ka­ta­lo­nię od resz­ty.

I nie tam, gdzie spo­ty­ka się dwóch zra­nio­nych: Re­al tra­cą­cy już osiem punk­tów do li­de­ra, za­ję­ty cią­głym ga­sze­niem po­ża­rów w dru­ży­nie i Bar­ce­lo­na, któ­ra prze­gra­ła tyl­ko je­den mecz se­zo­nu, ale wła­śnie z Re­alem i jest w ta­kiej sy­tu­acji jak jesz­cze nie­daw­no jej ry­wal: co z te­go, że zdo­bę­dzie mi­strzo­stwo, je­śli nie wy­gra Gran Der­bi.

Prze­gra­ła je wio­sną na Camp Nou, po­zwa­la­jąc Re­alo­wi po­sta­wić pie­częć na ty­tu­le, nie­daw­no prze­gra­ła re­wanż Su­per­pu­cha­ru i da­ła so­bie ode­brać rów­nież to tro­feum.

Je­śli prze­gra Re­al, to li­go­wy wy­ścig bę­dzie wła­ści­wie roz­strzy­gnię­ty, za­nim się na­praw­dę za­czął. Je­śli prze­gra Bar­ce­lo­na, to ki­bi­ce za­czną się gło­śniej za­sta­na­wiać, czy Ti­to Vi­la­no­va na pew­no jest tre­ne­rem na naj­trud­niej­sze chwi­le, mi­mo że wy­grał wszyst­kie sześć me­czów w li­dze, oby­dwa w Li­dze Mi­strzów i w nie­dzie­lę wal­czy o re­kord. Sied­miu zwy­cięstw z rzę­du na po­cząt­ku li­go­we­go se­zo­nu Bar­ce­lo­na jesz­cze ni­gdy nie mia­ła.

Go­rą­co mo­że być też dla­te­go, że Vi­la­no­va nie jest tak do­bry w nad­sta­wia­niu dru­gie­go po­licz­ka, jak był Pep Gu­ar­dio­la. Za­cze­piał Mo­urin­ho jesz­cze ja­ko asy­stent Gu­ar­dio­li („Mo­urin­ho, tre­ner, któ­ry mó­wi o wszyst­kim, tyl­ko nie o pił­ce" – na­rze­kał w jed­nym z wy­wia­dów), a ich star­cia za­koń­czo­ne­go pal­cem Jo­se w oku Ti­to przy­po­mi­nać nie trze­ba. Vi­la­no­va mó­wi też gło­śno o błę­dach sę­dziów, cze­go Gu­ar­dio­la uni­kał.

Ale naj­waż­niej­szą iskrą jest jed­nak spra­wa nie­pod­le­gło­ści. Nie mi­nął jesz­cze mie­siąc, od kie­dy set­ki ty­się­cy ze­bra­ły się na uli­cach, że­by krzy­czeć, że Ka­ta­lo­nia to nie Hisz­pa­nia. Na 25 li­sto­pa­da szef ka­ta­loń­skie­go rzą­du Ar­tur Mas zwo­łał przy­spie­szo­ne wy­bo­ry. Je­śli bę­dzie miał ab­so­lut­ną więk­szość w lo­kal­nym par­la­men­cie, spró­bu­je do­pro­wa­dzić do re­fe­ren­dum w spra­wie nie­pod­le­gło­ści.

Za­bra­nia te­go kon­sty­tu­cja Hisz­pa­nii, ale kry­zys go­spo­dar­czy tak wy­ostrzył spór z rzą­dem w Ma­dry­cie, że wszyst­ko jest moż­li­we. A cho­dzi o przy­szłość re­gio­nu z 7,5 mln miesz­kań­ców. Aż 12 kra­jów Unii Eu­ro­pej­skiej ma ich mniej niż Ka­ta­lo­nia. Jak przy­po­mniał ostat­nio „New York Ti­mes", to czwar­ty pod wzglę­dem do­cho­du wśród 17 re­gio­nów Hisz­pa­nii, ale ob­ło­żo­ny przez rząd tak wy­so­ki­mi po­dat­ka­mi, że po ich od­ję­ciu spa­da na dzie­wią­te miej­sce. I gdy po­tem Ka­ta­loń­czy­cy sły­szą od władz w Ma­dry­cie, że to m.in. ich re­gion ży­ciem na kre­dyt spro­wa­dził na Hisz­pa­nię kło­po­ty, to wy­pro­wa­dzić tłum na uli­ce nie­trud­no.

Gu­ar­dio­la już za­wo­łał z No­we­go Jor­ku, że jak­by przy­szło do re­fe­ren­dum, to on jest za nie­pod­le­gło­ścią. Pre­zes FC Bar­ce­lo­ny San­dro Ro­sell pró­bo­wał w tej spra­wie sta­nąć gdzieś po­środ­ku, choć­by po to, że­by się od­ciąć od ra­dy­ka­li­zmu swo­je­go po­przed­ni­ka Jo­ana La­por­ty. Ale ki­bi­ce, jak opi­su­je „El Pa­is", przy­po­mnie­li Ro­sel­lo­wi, że to nie jest czas dla nie­zde­cy­do­wa­nych. Pod­czas nie­daw­ne­go me­czu Li­gi Mi­strzów ze Spar­ta­kiem pierw­szy raz za­czę­li krzy­czeć na Camp Nou „In­de­pen­den­cia".

Wia­do­mo, co w tej sy­tu­acji ozna­cza mecz z Re­alem. Ki­bi­ce ma­ją uło­żyć na try­bu­nach gi­gan­tycz­ną se­ny­erę, fla­gę Ka­ta­lo­nii. I po­noć na­wo­łu­ją się, by gdy mi­nie 17 mi­nut i 14 se­kund me­czu, krzyk­nąć zno­wu „In­de­pen­den­cia". By przy­po­mnieć 1714 rok, gdy po­bi­ta Ka­ta­lo­nia mu­sia­ła wró­cić pod ber­ło hisz­pań­skie­go Fi­li­pa V Bur­bo­na.

Przez la­ta by­ło tak, że gdy ro­sło na­pię­cie mię­dzy Ma­dry­tem i Bar­ce­lo­ną, ro­sła też licz­ba so­cios Bar­cy. Ale te­raz – rów­nież dzię­ki ostat­nie­mu se­ria­lo­wi o Gran Der­bi, o do­brym Gu­ar­dio­li i złym Mo­urin­ho – jest ich już ty­lu, z ca­łe­go świa­ta, że da­lej ro­snąć się nie da. Wła­dze klu­bu na­wet za­mro­zi­ły na pe­wien czas przyj­mo­wa­nie no­wych chęt­nych, bo­jąc się, że so­cios bę­dzie ty­lu, iż nie da się im za­pew­nić tych wszyst­kich przy­wi­le­jów, któ­re gwa­ran­tu­je człon­ko­stwo.

Co się mo­że zda­rzyć na bo­isku? Leo Mes­si ma za so­bą ty­dzień asyst, dwa ra­zy dwie w li­dze i Li­dze Mi­strzów. Cri­stia­no Ro­nal­do – dwa hat­tric­ki z rzę­du, i strze­lał go­le Bar­ce­lo­nie w pię­ciu ostat­nich me­czach. Do szat­ni Re­alu wró­cił względ­ny spo­kój, bo Ser­gio Ra­mos, po­noć przy­mu­szo­ny przez pre­ze­sa Flo­ren­ti­no Pe­re­za, wy­cią­gnął rę­kę na zgo­dę do Mo­urin­ho. A na bo­isko wró­cił Ka­ka, któ­re­go tre­ner nie umiał wy­ku­rzyć z klu­bu, choć bar­dzo się sta­rał, więc dał mu szan­sę (po­noć też przy­mu­szo­ny przez Pe­re­za). I Ka­ka był świet­ny w me­czu LM z Ajak­sem.

Bar­ce­lo­na stra­ci­ła przez ko­lej­ną kon­tu­zję Car­le­sa Puy­ola, jesz­cze nie od­zy­ska­ła Pi­que i bę­dzie mu­sia­ła znów po­sta­wić w środ­ku obro­ny Ja­vie­ra Ma­sche­ra­no i Ale­xan­dra Son­ga. Pa­rę, któ­ra do­pie­ro uczy się grać ra­zem i gro­zi wy­bu­chem. Spo­ro te­go pro­chu jak na je­den wie­czór.

Wy­da­wa­ło­by się, że już mu­szą spo­wsze­dnieć. Ile moż­na: Mes­si kon­tra Cri­stia­no, Mo­urin­ho kon­tra je­go wro­go­wie, mrocz­ny żni­wiarz Pe­pe kon­tra sy­mu­lan­ci z Bar­ce­lo­ny, mit nie­po­ka­la­nej Bar­cy kon­tra mit za­prze­da­ją­ce­go du­szę Re­alu. Do­sta­je­my to ostat­nio ca­ły­mi se­ria­mi, o róż­ną staw­kę. Li­go­wą, pu­cha­ro­wą, su­per­pu­cha­ro­wą, już trud­no spa­mię­tać, któ­ra awan­tu­ra by­ła w któ­rym me­czu. Ale ode­rwać się od te­go jesz­cze trud­niej.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie