Co mógłby dla ciebie zrobić? Jest do usług. Zamawiasz, płacisz, masz. Nie będzie tanio, ale z gwarancją sukcesu. Proś o co tylko chcesz. Neymar zatańczy, Neymar zaśpiewa, Neymar zagra w teleturnieju i telenoweli, Neymar spotka się z delegacją polityków, Neymar podniesie sprzedaż, Neymar podbije świat z Santosem i reprezentacją.
Już gdy podpisywał umowę z dziesiątym prywatnym sponsorem, złośliwi mówili, że nie da rady tego wszystkiego pogodzić. Ale ludzie złośliwi go nie doceniają. Podpisał jeszcze z jedenastym, Volkswagenem, i zachwala w Brazylii nowego garbusa. Podpisał z dwunastym i jest na okładce gry piłkarskiej razem z Cristiano Ronaldo. Podpisał z trzynastym i teraz przebrany za krowę, jaskiniowca, Rambo, Elvisa i pszczołę zachwala lody Kibon.
Jak się zgłosi czternasty i piętnasty sponsor, to pewnie też da radę, a w wolnej chwili pomoże kolejną piosenkę zamienić w hit (nawet hit światowy, jak było z „Ai se eu ti pego"), albo uświetni jakąś galę czy targi. W końcu mowa o chłopaku, który pierwszy milion reali zarobił jako trzynastolatek i którego sam Pele namaścił na nowego Pelego, Ronaldo na nowego Ronaldo, a i poseł Romario krzyczy z ław parlamentu, że to wykapany on: jeszcze przed dwudziestką zarobił fortunę, strzela gola za golem, dziewczyny go kochają, będzie wielki, nawet jeśli więcej czasu niż na treningach spędzi w dyskotece i na własnym jachcie.
Książę w pościeli
Pół Brazylii Neymara kocha, pół nienawidzi, pół wchodzi na jego blog, żeby być z idolem na bieżąco i sprawdzić, co właśnie nosi i czego słucha, pół żeby z niego pokpić, ale każdy przyzna: mały ma taki dryg do futbolu i show-biznesu, jaki się zdarza bardzo rzadko. I do tego kondycję maratończyka. Poleci do USA zareklamować Brazylię albo Red Bulla, poleci do Londynu zagrać z reprezentacją olimpijską na igrzyskach, potem do Szwecji na mecz dorosłej reprezentacji i jeszcze zdąży wrócić do Brazylii, żeby pomóc Santosowi w lidze.