Hart dokonywał cudów, Mario Goetze, Robert Lewandowski, Marco Reus – bez znaczenia, kto i z jakiej odległości strzelał. Po tamtym wieczorze Wayne Rooney nazwał go najlepszym bramkarzem świata.
Trudno się dziwić radości Anglików, bo na kogoś takiego czekali od dawna. Mniej więcej od momentu, kiedy David Seaman przekroczył 38. rok życia, zapuścił długie włosy i zaczął mieć trudności z energicznym odrywaniem się od ziemi.
Z każdym kolejnym bramkarzem, który zakładał bluzę reprezentacji, zaczynały się dziać dziwne rzeczy: Chris Kirkland łapał kontuzje przy każdym kontakcie z ziemią, Paul Robinson nie umiał wykopać lecącej powoli w jego stronę piłki, Scott Carson i Robert Green nie potrafili takiej piłki złapać. W efekcie stawali się pośmiewiskiem całej Anglii. Zostawał tylko David James, który niczego głupiego w bramce nie zrobił, ale też nigdy drużyny nie uratował. Teraz wiadomo, że to wszystko musiało się stać, żeby Anglicy jeszcze bardziej docenili Harta.
Ten chłopak od małego zdradzał niezwykłe zdolności. Nikomu w kołysce głowy nie ukręcił, ale jego ojciec wspomina, że już jako dwulatek potrafił złapać piłkę tenisową rzuconą z odległości 10 metrów. Złapać i odrzucić. – Zaparło mi dech w piersiach. Wiedziałem już, że ma wyjątkowy talent. Większość dzieci w tym wieku nie potrafi złapać piłki rzuconej z bliska – wspominał Charles Hart w rozmowie z dziennikiem „The Daily Mail". Już wtedy było wiadomo, że Charles Joseph John zostanie sportowcem. Pytanie brzmiało: na jakim boisku będzie chciał być mistrzem? Rugby odpadło, bo trenował je ojciec. Dobrze szło mu w krykiecie, ale szybko zdecydował, że będzie bramkarzem.
Trenował w klubie Shrewsbury Town, rósł szybko (na zdjęciach widać, że jest o głowę wyższy od rówieśników), trafił do młodzieżowej reprezentacji i zwrócił uwagę klubów Premier League. Interesowały się nim: Arsenal, Chelsea, Everton. Alex Ferguson przyznał, że mógł go sprowadzić do Manchesteru United, ale przegapił odpowiedni moment.